PolitykaLudzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami? Dziennikarz zdradza kulisy afery podsłuchowej i działalności Marka Falenty

Ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami? Dziennikarz zdradza kulisy afery podsłuchowej i działalności Marka Falenty

Ta książka do ostatnich dni była trzymana w tajemnicy. Wirtualna Polska jako pierwsza rozmawia z autorem publikacji o kulisach afery podsłuchowej. Grzegorz Rzeczkowski dotarł do informacji, kto naprawdę stoi za nagrywaniem polskich polityków. 17 czerwca nakładem wydawnictwa Arbitror ukaże się książka "Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami".

Ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami? Dziennikarz zdradza kulisy afery podsłuchowej i działalności Marka Falenty
Źródło zdjęć: © East News | Adam Jankowski
Magda Mieśnik

13.06.2019 13:29

Książka do ostatnich dni była trzymana w tajemnicy. Dopiero cztery dni przed premierą ujawniono, że to pan jest autorem publikacji "Obcym alfabetem. Jak ludzie Kremla i PiS zagrali podsłuchami". Skąd takie środki ostrożności?

W książce opisuję powiązania, tropy prowadzące z restauracji "Sowa i przyjaciele" przez Cypr prosto do Moskwy. Z obawy, że może ona zostać poddana sądowym restrykcjom, stwierdziliśmy, że ścisła tajemnica musi zostać zachowana. Niedawno sąd wydał decyzję zakazującą publikacji mojego tekstu na wniosek prokurator, która oskarżała Marka Falentę i jej męża. Tomasz Misiak wystąpił z wnioskiem o zakaz wydawania książki Tomasza Piątka o Mateuszu Morawieckim, w której jest wątek afery podsłuchowej. Przed jej wydaniem ktoś próbował przekupić drukarzy, by wynieśli książkę o premierze. Dlatego zdecydowaliśmy się na ostrożność, by moja książka trafiła do rąk czytelników, a nie na półki cenzorskie.

Komu miałoby zależeć, by się nie ukazała?

Nie chcę rzucać oskarżeń. Wystarczy przeczytać książkę. Są tam wszystkie nazwiska. To ludzie mocno związani z Moskwą, z osobami z kremlowskiej dyktatury, która, jak wiadomo potrafi sięgnąć po wszelkie narzędzia, by osiągnąć swój cel.

Zabrzmiało, jakby się pan o siebie bał.

Nie mogę powiedzieć, że się nie obawiam. Taki jest jednak zawód dziennikarza. Czasami jest miło, ale co jakiś czas trafia się temat, który może się wiązać z poważnymi konsekwencjami.

Marek Falenta został skazany przez sąd jako zleceniodawca afery podsłuchowej. Był nim?

Nazywam go menedżerem średniego szczebla, który zarządzał konkretnym zadaniem. Na pewno nie był głównym rozgrywającym. Raczej był jednym z pionków w rosyjskich rękach. Zagrali nim też ludzie PiS-u, którzy dostali nagrania i rozpowszechniali je jak wirusa.

O jakich ludziach PiS pan mówi?

Odsyłam do książki. Niech ona przemówi. To była dobrze zaplanowana operacja w stylu rosyjskiej maskirowki. Rosjanie lubią wykonywać operacje cudzymi rękami, by ich bezpośredni związek ze sprawą był żaden. Taka swego rodzaju matrioszka. Nadal wielu rzeczy nie wiemy. Są poważne wątpliwości co do tego, kto bezpośrednio kierował Falentą. Są poszlaki, że mógł to być jeden z tzw. kelnerów, menedżer restauracji, w której były podsłuchy - Łukasz N. Dotarłem do informacji, że on nadal może mieć ochronę polskiej policji. Pięć lat po sprawie. Są wreszcie tajemnicze związki z rosyjskim potentatem węglowym KTK.

Kim są w takim razie zleceniodawcy afery podsłuchowej? Kto wpadł na pomysł nagrywania polskich polityków?

Moi informatorzy, którzy są związani z polskimi służbami, są przekonani, że decyzja musiała zapaść na Kremlu, musiał ją podjąć sam Władimir Putin. To była bardzo ważna operacja, wymierzona w rząd unijnego i natowskiego kraju – największa tego typu w historii demokratycznej Europy. W takich sprawach decyzji nie podejmują nawet szefowie służb, a najwyższa osoba w państwie. Warto zwrócić uwagę, w jakim momencie rozpoczęto operację. Polska wsparła wówczas Ukrainę po aneksji Krymu, a Donald Tusk rozpoczął zaawansowane starania o stanowisko szefa Rady Europejskiej. Polski rząd podjął również starania o powstrzymanie importu rosyjskiego węgla.

W którym momencie pojawiają się w tej sprawie ludzie powiązani z PiS, o których pan wspominał?

To nadal jest zagadką. Trzeba pamiętać, że Falenta był informatorem ABW, a gdy powstało CBA, pod pseudonimem Prefekt był prowadzony przez ludzi Mariusza Kamińskiego. Jednym z jego oficerów prowadzących był Jarosław Wojtycki, szef warszawskiej delegatury CBA. Zresztą, już wcześniej miał kontakty z PiS. Członek komisji ds. spec służb, poseł tej partii Waldemar Wiązowski interweniował w sprawie Falenty, gdy ten miał kłopoty. Tak się składa, że biznesmen zatrudniał wówczas jego syna w swojej spółce na wysokim stanowisku szefa rady nadzorczej. Falenta wszedł w podsłuchowy proceder i zaczął informować swoich oficerów prowadzących z CBA o tym, jakie ma nagrania. Gdy zdali sobie sprawę, jak tym można zagrać, zapewne poinformowali swoich byłych przełożonych. Lawina ruszyła.

Co się stało, że Falenta wystąpił przeciwko PiS i grozi prezydentowi ujawnieniem mocodawców?

Plan się rozsypał. Prawdopodobnie przewidywał on, że Falenta weźmie winę za nagrywanie polityków na siebie i dostanie wyrok w zawieszeniu. Sprawa by się zakończyła. Nie udało się, ponieważ sąd okręgowy orzekł bezwzględną karę więzienia. Prawdopodobnie Falenta zaczął domagać się wywiązania z umowy, że nie pójdzie siedzieć. Sprawa stała się tak głośna, że bez skandalu nie dało się go uratować. Gdy uciekł za granicę, policja prowadziła pozorowane poszukiwania. Przecież policjanci nawet przyznali wprost, że zaczęli go szukać miesiąc po tym, jak wyjechał. Dlaczego? Po 30 dniach kasują się nagrania z monitoringu, które pozwoliłyby szybciej namierzyć Falentę. Gdy okazało się, że zaczyna być niebezpieczny i może ujawnić swoją współpracę z PiS-em, zaczęto podważać jego wiarygodność. To kuriozalne, że robią to politycy partii rządzącej, którzy nagrania nazywali "taśmami prawdy".

Falenta ma jeszcze nagrania, których nie poznaliśmy?

Nie wykluczam tego. Ważniejsze jest to, że wciąż nie wiemy, kto jeszcze został podsłuchany. To bardzo niebezpieczne, bo można sobie wyobrazić, że do tych osób już dawno zapukali posłańcy z Moskwy i przedstawili im propozycje nie do odrzucenia. Przez cztery lata PiS nie kiwnął palcem, by cokolwiek zrobić w tej sprawie, która była spiskiem wymierzonym w legalne władze Rzeczpospolitej. Nie wiemy, jakie tajemnice mogły zostać ujawnione i kto może być szantażowany. Przecież nagrano czołówkę polskich polityków i menedżerów. To się nazywa zmowa.

Co się stanie z Falentą?

Jest w poważnych tarapatach. Toczą się jeszcze dwie sprawy dotyczące Falenty. PiS może je teraz odmrozić, a jeśli by do tego doszło, biznesmen może zostać skazany nawet na kilkanaście lat za kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą i fałszowanie dokumentu. Gdy wyjdzie na wolność będzie już nikim. Falenta zapewne zdaje sobie z tego sprawę, ale mógł się poczuć skrzywdzony tym, że nie wywiązano się z obietnicy i będzie musiał iść do więzienia. Z drugiej strony dziwne jest, że zamiast odsiedzieć krótki wyrok, naraża się na czołowe zderzenie z PiS-em. Ryzykuje wieloletni wyrok i to jest bardzo niepokojące, bo nie wiemy, w co jeszcze gra, czym dysponuje, a przede wszystkim – czy ktoś go przypadkiem nie zachęca do podjęcia tej szarży.

Obraz
© Materiały prasowe

Masz newsa, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (748)