Łowcy narządów
Thiopental – lek stosowany przez anestezjologów, wycofany 20 marca z obrotu przez głównego inspektora farmaceutycznego, mógł być używany do usypiania pacjentów, którym potem pobierano narządy do przeszczepów - pisze "Gazeta Polska". Szokujące zeznania na ten temat złożyło w prokuraturze dwóch białostockich lekarzy. Ze względu na dobro śledztwa nie mogę ujawnić żadnych szczegółów tej sprawy – mówi „GP” Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
27.03.2007 | aktual.: 11.06.2018 15:09
Lek stosuje się u pacjentów z urazami czaszkowo-mózgowymi np. po wypadkach motocyklowych, u ludzi w śpiączce itp. (nie bez powodu o motocyklistach mówi się: dawcy nerek). Służy do usypiania, krótkotrwałej narkozy. Znajduje się w wyposażeniu karetek pogotowia – tzw. erek. Niektórzy anestezjolodzy, według zeznań lekarzy, wstrzykiwali półprzytomnym pacjentom, którzy trafiali na oddział, roztwór thiopentalu, by wywołać u nich stan nieprzytomności. Ich zdaniem lek mógł być stosowany do uśmiercania w celu pobrania narządów, podobnie jak pawulon był używany przez „łowców skór” do zabijania pacjentów dla zysku.
Dwa tysiące od „sztuki”
Jeśli choremu, który rzęzi, ma jeszcze odruchy świadczące, że żyje, że istnieje u niego wciąż funkcja mózgu, poda się thiopental, przestaje mieć jakiekolwiek odruchy. Thiopental pozwala komórkom mózgu przeżyć. Wówczas komisja może stwierdzić, że pacjent kwalifikuje się do pobrania narządów. Ten chory mógłby przeżyć lub umrzeć, tego już się potem nie sprawdzi – mówi lekarz z Białegostoku (prosi o zachowanie imienia i nazwiska do wiadomości redakcji), który wraz z innym białostockim lekarzem, anestezjologiem, złożył w grudniu 2005 r. zeznania na ten temat w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie. Lekarze zeznali, w jaki sposób na białostockim oddziale anestezjologicznym w Państwowym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Białymstoku może dochodzić do zabijania ludzi. O szokujących praktykach dowiedzieli się od innego anestezjologa, który opowiedział im, że uczestniczył w takich „operacjach”.
Anestezjolog, który znajdzie potencjalnego dawcę i doprowadzi do pobrania od niego narządów, dostaje około 2 tys. zł – mówi białostocki lekarz. O zakwalifikowaniu pacjenta do pobrania narządów decyduje anestezjolog-koordynator, kompetentny w sprawach transplantacji. W kraju, zdaniem naszych rozmówców, jest takich lekarzy kilkudziesięciu.
Lek bardzo bezpieczny
Thiopentalem lekarze zabijali ludzi? To jakiś absurdalny zarzut. Oficjalnie nie miałem z kraju żadnych informacji o takim wykorzystywaniu tego leku. A nieoficjalnie? Także nie – mówi „GP” prof. Krzysztof Kusza, krajowy konsultant ds. anestezjologii i intensywnej terapii. Thiopental to lek służący do wywołania stanu nieprzytomności. Jest to lek bardzo bezpieczny, stosowany od II wojny światowej w obiegu zamkniętym. Służy do wywołania śpiączki barbituranowej, zmniejsza zapotrzebowanie tkanek na tlen. Czy wywołuje skutki uboczne? U pacjentów po przebudzeniu może to być senność i spadek ciśnienia krwi – tłumaczy profesor.
Thiopental jest stosowany powszechnie m.in. w USA. W Stanach Zjednoczonych nie ma jednak takiej dowolności jak u nas. Wydawane są szczegółowe rekomendacje dotyczące jego stosowania, nie leczy się „na nos”. Dlatego możliwości patologicznego wykorzystania leku są tam bardzo ograniczone – mówią lekarze. Płaci resort zdrowia
Organizacją i koordynacją pobierania i przeszczepiania narządów na terenie kraju oraz bieżącym nadzorem nad prowadzeniem krajowych list osób oczekujących na przeszczepienie narządów zajmuje się Centrum Organizacyjno-Koordynacyjne ds. Transplantacji „Poltransplant”. Prof. Janusz Wałaszewski, dyrektor „Poltransplantu”, stwierdził w rozmowie z „GP”, że nigdy nie dochodziły do niego sygnały, że thiopentalem uśmierca się pacjentów. Takie podejrzenia to jakiś absurd– twierdzi. I dodaje: „Poltransplant” nie płaci nikomu za przeszczepy. Opłaty wynikają z umów między ośrodkami przeszczepiającymi narządy a Ministerstwem Zdrowia. Na podstawie tych umów dokonywane są wszelkie rozliczenia.
Prokuratura bada
Lekarze z Białegostoku w grudniu 2005 r. zeznali w Prokuraturze Apelacyjnej w Krakowie, że mają podejrzenie, że lek jest patologicznie wykorzystywany u chorych, którzy znajdują się na granicy śmierci. Wówczas proponowaliśmy nawet reporterowi TVN wspólną akcję, by to udowodnić. Chcieliśmy pobrać krew pacjentom zakwalifikowanym do pobrania narządów i zanim trafią na stół operacyjny jako dawcy, zbadać, czy mieli podany thiopental. Ale reporter uznał, że chodzi tu o zagrożenie życia ludzkiego, dlatego powinniśmy złożyć najpierw zeznania w prokuraturze – opowiada lekarz.
Lekarze złożyli zeznania w tej sprawie. Przekazaliśmy ją we wrześniu 2006 r. do Prokuratury w Białymstoku– mówi „GP” Jerzy Balicki, rzecznik Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie. Rzeczywiście, sprawa dotycząca thiopentalu jest w naszej prokuraturze. Jednak ze względu na dobro śledztwa nie mogę ujawnić żadnych szczegółów – potwierdza Adam Kozub, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Jak mówią białostoccy lekarze, w PSK w Białymstoku przeprowadzono, prawdopodobnie wskutek działań prokuratorskich, kontrolę dotyczącą stosowania thiopentalu. Jaki był jej efekt – nie wiedzą. Ale skoro nadal jest prowadzone śledztwo, podejrzenia o patologiczne stosowanie leku prawdopodobnie nie były bezpodstawne.
Zły lek czy źli lekarze
Tymczasem 20 marca główny inspektor farmaceutyczny Zbigniew Niewójt wydał decyzję wstrzymującą obrót thiopentalem na terenie całego kraju. Decyzji nadano rygor natychmiastowej wykonalności. Jako powód GIF podaje „Podejrzenie niespełnienia wymogów jakościowych, zgłoszone w dniu 19 marca 2007 roku przez aptekę szpitalną SPDSK w Białymstoku, z uwagi na stwierdzenie wystąpienia po podaniu przedmiotowej serii u 30 pacjentów ciężkich działań niepożądanych zagrażających zdrowiu i życiu, nie uzyskując pożądanego efektu terapeutycznego”.
Wycofaliśmy obrót thiopentalem w całym kraju, bo chodzi o serię leku, która mogła trafić także do innych placówek. Dziwne jednak wydaje się, że wszystkie 30 przypadków nieprawidłowego działania leku stwierdzono w jednej placówce… – mówi „GP” szef GIF Zbigniew Niewójt. Może chodzi o błąd ludzki? Może lek był źle przechowywany, może przemrozili? Ale zima nie była w tym roku mroźna. Lub też był źle przygotowany do podania, albo zbyt szybko podany? Raczej nie chodzi o wadę jakości. Jakie były konkretne skutki dla chorych, zagrażające ich zdrowiu i życiu, nie wiem. Proszę spytać prezesa Jacka Borkowskiego – dodaje szef GIF.
Jacek Borkowski, prezes Urzędu Badania Produktów Leczniczych i Biobójczych, też nie wie, jakie skutki dla pacjentów powodował wadliwy lek: To pan minister Niewójt podjął decyzję, więc chyba wie, na jakiej podstawie to zrobił. W zgłoszeniach, które do nas dotarły, nie ma nic na temat ciężkich działań niepożądanych, o których jest mowa w decyzji. Chodzi o niepełne działanie nasenne leku. Ale rzeczywiście zastanawiające jest, że na 14 zgłoszonych w ub. roku przypadków aż 12 dotyczyło właśnie tego szpitala – mówi prezes Borkowski.
Zbieg okoliczności?
Jak się nieoficjalnie dowiedzieliśmy w Samodzielnym Publicznym Dziecięcym Szpitalu Klinicznym w Białymstoku, który zgłosił wadliwą serię leku, podobno przyczyną zgłoszenia nieprawidłowego działania thiopentalu był jego skład – w leku brakowało… substancji leczniczej, był tylko barwnik. Czemu jednak, mimo że już w ubiegłym roku złożono do GIF 14 zawiadomień o złym działaniu specyfiku, dopiero gdy teraz – 19 marca – zgłoszono aż 30 przypadków (w tej samej placówce), główny inspektor farmaceutyczny wstrzymał jego obrót w całym kraju? Jeśli informacje o niepożądanym działaniu thiopentalu z powodu braku oddziaływania leczniczego są prawdziwe, byłby to niesamowity zbieg okoliczności, dotyczący tego samego leku w placówkach medycznych w tym samym mieście – z powodu braku działania, i zbyt silnego działania. Bardzo dziwny zbieg okoliczności.
Leszek Misiak, Piotr Nisztor