Łoś polityczny
Minister Ćwiąkalski zatroskał się losem zastrzelonego łosia, nie przejął się natomiast przeszukaniem przez ABW na polecenie prokuratury piórnika 12-latki.
20.05.2008 15:15
13 maja funkcjonariusze ABW weszli z nakazem przeszukania do domów członków Komisji Weryfikacyjnej WSI, Piotra Bączka i Leszka Pietrzaka. Mieli oni współpracować z byłym oficerem wywiadu PRL oraz z dziennikarzem, którzy, według prokuratury, kupczyli informacjami z aneksu do raportu o WSI. Bączka ani Pietrzaka nie zatrzymano i nie postawiono im żadnych zarzutów.
Oprócz mieszkań Bączka i Pietrzaka przeszukano mieszkania płk. Aleksandra L. (dawnego oficera WSW)
i dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. L. i Sumliński, powołując się na znajomość z Pietrzakiem i Bączkiem, mieli oferować biznesmenom wykreślenie ich nazwisk z aneksu do raportu o WSI, proponować za pieniądze oficerom rozwiązanych WSI pozytywną weryfikację i ujawnić aneks „Agorze”. ABW przeszukała m.in. osobiste rzeczy 12-letniej córki Leszka Pietrzaka, w tym szkolny piórnik.
Robert Majewski z Prokuratury Krajowej powiedział, że tego dnia ABW przeprowadziła przeszukania w sumie w 11 lokalach i dotyczyły one większej liczby osób, niż podawały media. Kogo? Tego nie zdradził.
Aleksandrowi L. i Wojciechowi Sumlińskiemu prokuratura postawiła zarzut płatnej protekcji. Sąd nie zgodził się na zastosowanie wobec nich trzymiesięcznego aresztu, ale zastosował dozór policyjny, zakaz opuszczania kraju i kaucję 70 tys. zł. Prokuratura ma podobno zeznania pułkownika b. WSI, któremu proponowano załatwienie weryfikacji, i Jerzego G. – b. oficera WSI, dziś właściciela firmy teleinformatycznej realizującej kontrakty dla wojska (proponowano mu podobno wykreślenie z aneksu za 100 tys. euro).
Nazwiska Jerzego G. ani jego firmy nie ma, jak ustaliła „Gazeta Wyborcza”, w znanych materiałach z weryfikacji WSI. Prokuratorskie śledztwo w sprawie Aleksandra L. i Wojciecha Sumlińskiego trwa od końca 2007 r. Jest tajne.
Czy L. i Sumliński, jeśli składali korupcyjne propozycje, działali w imieniu weryfikatorów? Sumliński przyznał, że kontaktował się z Pietrzakiem i Bączkiem. Potwierdził to po wyjściu na wolność. Ale stanowczo zaprzeczył, że składał komukolwiek propozycje korupcyjne. Dziennikarze „Gazety Wyborczej” wydawanej przez „Agorę” po akcji ABW zaprzeczyli, by oferowano im aneks do raportu. Ciekawe jednak, że nikt z „Gazety Wyborczej” nie został w tej sprawie przesłuchany, a przynajmniej prokuratura nie ujawniła tego faktu.
PiS domaga się zwołania nadzwyczajnego posiedzenia Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka w sprawie akcji ABW i działań prokuratury w tej sprawie. Chce też, by minister sprawiedliwości i szef ABW wyjaśnili, czy doszło do inwigilacji Piotra Bączka. W obronie dziennikarzy wystąpiło Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, pisząc do Rzecznika Praw Obywatelskich. Prezes TVP poinformował ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ćwiąkalskiego, że składa skargę na działalność ABW.
14 maja na znak protestu przeciwko akcji ABW przed Kancelarią Premiera odbyła się manifestacja, zorganizowana przez sympatyków „Gazety Polskiej” w obronie wolności słowa. Tymczasem w niektórych serwisach informacyjnych, m.in. TVN24, zamiast informacji o tym, na czołówkach pojawił się news, że w Warszawie zastrzelono łosia, który wtargnął na ulice miasta, i że minister Ćwiąkalski zainteresował się tą niezwykle bulwersującą sprawą.
Biedny łoś nie wiedział, że jego krew nie będzie daremnie przelana. Martyrologia zastrzelonego przez myśliwskiego siepacza zwierza miała wymiar polityczny. Rządzący z PO i przychylne im media poświęciły żałobie po łosiu najważniejsze doniesienia. W ich cieniu znalazł się skandal z działaniami ABW. Sytuacja jak z „Misia”, ale Polakom nie do śmiechu.
Leszek Misiak