Łódź: korupcja w pogotowiu sformalizowana
Centrala łódzkiego pogotowia ratunkowego (PAP/Krzysztof Jaraczewski)
W 1991 roku załoga pogotowia na łódzkich Bałutach uchwaliła, że pieniądze od zakładów pogrzebowych za informacje o zgonach pacjentów będą własnością pracowników stacji pogotowia. Dziennikarzom Radia Łódź i Gazety Wyborczej udało się zdobyć dokumenty potwierdzające ten proceder.
Sformalizowana w ten sposób korupcja trwała około dwóch lat. W jednym z dokumentów napisano, jak powinien się zachować sanitariusz w rozmowie z rodziną, która właśnie straciła bliskiego oraz jak rozliczane mają być pieniądze.
Większość dokumentów, do których dotarli dziennikarze, podpisał Tomasz Selder - wtedy przewodniczący komisji zakładowej NSZZ Solidarność. Pieniądze pozyskane od zakładów pogrzebowych rozdzielano między pracowników pogotowia na Bałutach w formie bezzwrotnych pożyczek, kupowano za nie także sprzęt audio-wideo.
Obecny dyrektor pogotowia ratunkowego w Łodzi Bogusław Tyka dowiedział się o procederze sprzed 10 lat właśnie od Tomasza Seldera. Twierdzi on, że o procederze wiedziała prokuratura i ówczesny wojewoda łódzki. Tomasz Selder jest obecnie przewodniczącym krajowego związku zawodowego pracowników ratownictwa medycznego działającym w łódzkim pogotowiu. Jego brat Sławomir jest - w związku ze sprawą łódzkiego pogotowia - tymczasowo aresztowany.(ck)