Litwa: o zwrocie ziemi raz jeszcze
Ryszard Maciejkianiec, redaktor naczelny wileńskiej "Naszej Gazety", w artykule wstępnym wraca do problemu oszustw popełnianych przy zwrocie ziemi w rejonie wileńskim:
07.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Przestępcza korupcja i powszechna ignorancja wobec ludności polskiej ubiegającej się w Wilnie i okolicach o zwrot własnej ziemi były od początku widoczne nieuzbrojonym okiem.
Prasa litewska, traktująca jak dotychczas temat zwrotu ziemi i mienia na Ziemi Wileńskiej na zasadzie zmowy milczenia, nie mogła jednak pominąć niedawnej informacji o tym, że pracownicy powiatu wileńskiego powyższe kwestie rozstrzygają wspólnie z zorganizowaną przestępczą grupą "dambrauskasów".
Ale już dziś docierają nieoficjalne informacje, że władza stara się temat wyciszyć, bo wszystkie przenosiny ziemi, zabranie co bardziej atrakcyjnych działek przy braku ziemi do zwrotu dla prawowitych właścicieli i wiedza o tym, iż dokonywano tego z udziałem specjalizującej się w tym temacie przestępczej grupy - jednoznacznie wskazuje, iż wszystkie te sprawy trzeba wynieść nareszcie na światło dzienne i rozpatrzyć na nowo.
O ile w ciągu pierwszych lat reformy rolnej jako problem zwrotu ziemi na Wileńszczyźnie wskazywano brak dokumentów - to dziś ten problem od kilku lat nie istnieje. Wszyscy pretendenci drogą sądową udowodnili swoje prawo do własności. Dlatego obecnie szczególnie jaskrawo jest widoczny mechanizm nadużyć i przestępstw - miejscowej ludności w nieskończoność przeciąga się zatwierdzanie dokumentów własnościowych w powiecie, a tymczasem następują przenosiny z innych regionów Litwy na najbardziej atrakcyjne działki i produkcyjne areały lasu.
Jako przykład można przytoczyć girdziunski las w bujwidzkiej gminie, który przez wieki zaopatrywał sąsiadujące wioski w opał, jagody, grzyby, był regulatorem lokalnego klimatu. Dziś jest wycinany w pień, mimo że z miejscowej ludności nikt nie odzyskał ani jednego ara! Nawet okupanci niemieccy w czasie wojny i sowieccy w latach pięćdziesiątych tak nie postępowali w tym lesie - wybierano jednak tylko dojrzałe okazy i nikt nie piłował lasu latem.
Poszczególni obywatele sami niestety nie są w stanie zapobiec okradaniu ludności polskiej. Czy nie po to został zatrudniony w powiecie znany koordynator Z. Balcewicz, aby odwrócić uwagę od podstawowego tematu, a skoncentrować ją na jednej zujuńskiej gminie i głównie na przyzagrodowych działkach?
W ślad za przenoszoną ziemią przyjdą ludzie, którzy, jak wykazuje dotychczasowa praktyka, nie uszanują miejscowej ludności, jej tradycji i kultury. Ilu ludzi przeniosło bądź otrzymało wbrew prawu ziemię w rejonie wileńskim, w którym brakuje jej dla mieszkańców tego rejonu? Dlaczego samorząd nie zadba o opublikowanie tej statystyki i dlaczego unika wszelkiego udziału w tym najważniejszym dziś procesie, decydującym o przyszłości regionu?
Dramatem Polaków kresowych w ogóle, a wileńskich w szczególności jest problem, iż z jednej strony Polska po uniezależnieniu się od dyktatu Moskwy i uzyskaniu niepodległości dotychczas nie odważyła się stwierdzić, iż w wyniku powojennej zmiany granic zostawiła tutaj setki tysięcy swoich obywateli, którzy obywatelstwa polskiego się nie zrzekli (innych sposobów przestania być obywatelem Polski Konstytucje II i III Rzeczypospolitej nie przewidują). I że państwo ma zupełnie inne zobowiązania, kiedy trzeba uregulować losy swoich obywateli (którzy właśnie dziś próbują odzyskać ziemię) , a co innego, gdy chodzi o bliżej nieokreślonych rodaków, dla których i społecznej organizacji mianującej się "Wspólnotą" na odczepnego wystarczy.
Z drugiej strony, jeżeli weźmiemy tylko powyższy temat - nie ma najmniejszej wątpliwości, iż Litwa, która Polakom kolejne obywatelstwo nadała, traktuje ich wyraźnie po macoszemu, nie jak swoich obywateli, o których trzeba dbać niezależnie od kultury i języka, a tym bardziej nie okradać z urzędu.
Dlatego wyjątkowo karykaturalnie z punktu widzenia prawa wyglądają obrady Litewsko - Polskiego Zgromadzenia Parlamentarnego, gdy owe ciało omawia problemy mniejszości narodowych - przedstawiciele Polski bez przekonania i skutku bronią praw bliżej nieokreślonych rodaków, a przedstawiciele Litwy bezpardonowo gromią swoich obywateli - Polaków. Widocznie dlatego za minione cztery lata kierownicy polskiej części Zgromadzenia w osobach Króla Jana z Wroną Tadeuszem nigdy nie zechcieli bez fleszy, po ludzku porozmawiać z tutejszymi Polakami, mimo że wielokrotnie mieszkali w hotelu naprzeciwko siedziby Związku i redakcji "NG".
Szukajmy sami różnych legalnych sposobów obrony - w tym poprzez listy do władz, domagając się odpowiedzi, dokumentowanie i upublicznianie faktów nadużyć i rozkradania ziemi i lasów, nigdy nie rezygnując ze swego prawa własności, zachowując wszelkie dokumenty i pamiętając, iż kolejne pokolenia ludności polskiej, nasze dzieciom i wnukom, będą żyły z tego, co zostanie po nas. (Ryszard Maciejkianie/pr)