PolskaListonosze nie chcą roznosić ulotek polityków

Listonosze nie chcą roznosić ulotek polityków

W Małopolsce listonosze postawili się politykom. Nie będziemy roznosić ich ulotek wyborczych. Płacą tyle, co kot napłakał - mówią.

Listonosze nie chcą roznosić ulotek polityków
Źródło zdjęć: © Gazeta Krakowska | Grzegorz Mehring

W urzędzie pocztowym w Wadowicach 24 na 25 listonoszy podpisało już odmowę roznoszenia ulotek do mieszkań. W innych miejscowościach też się burzą. Dziesiątki kilogramów kolorowego papieru, które w czasie kampanii trzeba roznieść do domów za grosze - mówi pan Ryszard z Wadowic, w zawodzie już od kilkunastu lat.

Jemu i jego kolegom nie jest do śmiechu. Według cennika poczty, dostaniemy za każdą dostarczoną ulotkę 2 grosze brutto, czyli grosz z ułamkiem netto. Za tysiąc ulotek wychodzi trochę ponad 10 złotych - wyjaśnia listonosz.

W małych miejscowościach, gdzie doręczyciele muszą jeździć z przesyłkami, ulotki to utrapienie. W okresie wyborczym torba listonosza puchnie o dobre kilka - kilkanaście kilogramów. A do tego jeszcze politycy, jak mówią pracownicy poczty, to namolni klienci. Rzucają się, że ich ulotka nie trafiła do domu jakiegoś ich znajomego na końcu wioski i reklamują usługę. A przecież i tak mało kto tę makulaturę czyta - opowiadają listonosze z Wadowic. Ich bunt zdenerwował Izabellę Róg, naczelniczkę poczty w tym mieście, ale ona sama dodaje, że oficjalnie nic w tej sprawie nie ma do powiedzenia.

Rzecznik prasowy Poczty Polskiej w Krakowie Bartłomiej Kieszkowski przyznaje, że w mniejszych miejscowościach to rzeczywiście problem. Listonosze mają prawo do odmowy, bo to nie jest w zakresie ich obowiązków. Podczas wyborów mamy napływ zleceń związanych z roznoszeniem ulotek. Teraz z dnia na dzień będzie ich coraz więcej - mówi Kieszkowski.

Podczas ostatnich wyborów do parlamentu w całej Małopolsce listonosze roznieśli przeszło pięć milionów ulotek. W Krakowie Poczta Polska sprawę już rozwiązała - doręczyciele nie muszą uczestniczyć w tej akcji, gdyż Poczta zleca roznoszenie ulotek prywatnym firmom. Jeśli listonosz chce dorobić do pensji, może podpisać też umowę na roznoszenie reklam wyborczych do mieszkań - dodaje Kieszkowski.

Wadowice, Kalwaria Zebrzydowska, Andrychów czy Sucha to jednak nie Kraków. Czasami trzeba dojechać do domów w wioskach kilka lub kilkanaście kilometrów. Ta zapłata nam się nie kalkuluje. Za paliwo się nie zwróci - mówi pan Mieczysław z Wadowic. Andrzej Piekarz, szef związku NSZZ "Solidarność" wśród pocztowców, dodaje, że doskonale ich rozumie. Już w zeszłym roku listonosze skarżyli się na ulotki podczas wyborów samorządowych. Wówczas podczas strajku jesienią wywalczyliśmy w Krakowie, że mogą odmawiać roznoszenia reklam wyborczych. Tak naprawdę powinni dostawać minimum 4 grosze za sztukę, czyli tyle co firmy prywatne - mówi związkowiec.

Wychodzi na to, że w wielu mniejszych miejscowościach Małopolski, a już na pewno w Wadowicach, wyborcy nie znajdą w skrzynkach reklamówek polityków. I bardzo dobrze. Przynajmniej raz nie zaśmiecą mi skrzynki - komentuje Anna Guzik z osiedla Pod Skarpą w Wadowicach.

Marcin Płaszczyca

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)