Listonosze mówią dość. Zarzynają własne auta za grosze
Z miesiąca na miesiąc drożeje większość produktów i usług. Rekordowe w tym roku są także ceny paliw. W niełatwej sytuacji znaleźli się m.in. listonosze, którzy do swojej pracy używają prywatnych samochodów. Z Pocztą Polską rozliczają się na podstawie tzw. kilometrówki. Ta została ustanowiona w... 2002 roku. Problemów listonoszy jest jednak więcej. Złożyli w tej sprawie oficjalne pisma. Pojawiają się także głosy, że "PiS chce zniszczyć Pocztę".
- Listonosze, którzy używają w pracy prywatnych samochodów, rozliczają się na podstawie kilometrówki, która została ustalona w 2002 roku. Aktualnie Poczta Polska za przejechany kilometr zwraca 0,83 gr/km netto. Pracownicy skarżą się, że Poczta nie dokłada się też do eksploatacji auta.
- Poczta Polska twierdzi, że nie może wypłacić rekompensaty za używanie prywatnych samochodów ze względu na trudną sytuację finansową. Spółka obarcza nią pandemię COVID-19.
- 17 listopada 2021 roku odbyło się posiedzenie sejmowej komisji infrastruktury, w którym udział wziął m.in. minister Rafał Weber, który potwierdził, że kształtowanie polityki wykorzystywania prywatnych pojazdów pracowników do celów służbowych jest domeną pracodawcy. Ten w dowolny sposób może ją kształtować i wypłacać "kilometrówkę" według wyższych stawek, niż te, które wynikają z rozporządzenia.
- Listonosze z wielu regionów w Polsce wskazują liczne problemy Poczty Polskiej. Według niektórych z nich rządząca partia robi wszystko, aby spółka zbankrutowała.
W rozmowie z Wirtualną Polską jeden z listonoszy "wiejskich/samochodowych" (pracują oni na obszarach gminnych, gdzie konieczne jest poruszanie się samochodem - przyp. red.) opowiedział o trudnej sytuacji osób, które pracują w tym zawodzie.
Z informacji Wirtualnej Polski wynika, że w październiku problemy na Poczcie zgłaszali m.in. pracownicy z białostockiego regionu. Dokument z wymienionymi postulatami trafił na ręce dyrektora regionu w Białymstoku. Rozmowy nie przyniosły jednak zamierzonego efektu.
Listonosze mówią dość
Jako jeden z problemów listonosze wskazują termin zwrotu pieniędzy, które wydali na paliwo. "W tej chwili zwrot tzw. kilometrówki następuje 15. dnia miesiąca. Tym samym przez okres 1,5 miesiąca ponosimy koszty związane z zakupem paliwa" - wskazano. Jak się okazuje, jest to około 2-3 tys. zł.
Aktualnie Poczta Polska za przejechany kilometr zwraca 0,83 gr/km netto. Czyli za przejechanie 100 kilometrów jest to 83 złote. Są to kwoty ustalone w 2002 roku. Wtedy ceny paliwa na stacjach benzynowych wahały się w granicach 3,20-3,60 zł/l. Aktualnie paliwo kosztuje prawie dwa razy tyle. Na niektórych stacjach w Polsce za litr benzyny trzeba zapłacić ponad 6 zł.
Jak wytłumaczył nasz rozmówca, listonoszom wiejskim za przejechanie 100 kilometrów Poczta zwraca 83 zł. Pieniądze, które zostają, idą na utrzymanie samochodu. Jednak jak wskazuje listonosz z Podlasia, jest to zdecydowanie za mało.
- Nie ma chyba w Polsce drugiej takiej firmy (Poczta Polska - przyp. red.), która tak wykorzystuje pracowników, jeśli chodzi o używanie samochodu - wskazał rozmówca Wirtualnej Polski.
- W naszym przypadku samochód jest narzędziem pracy. Tak jak np. laptop. Niech Poczta Polska udostępni nam samochody służbowe albo zwraca całkowite koszty, bo dla nas w tym przypadku jest to tylko zwrot za paliwo - wyjaśnił listonosz pracujący na wsi.
- 7 lat temu, z kilometrówki zostawało mi około 100/200 zł na miesiąc. Wtedy mogłem wykonać mały remont w samochodzie. Teraz jest to niemożliwe - powiedział.
Listonosz przekazał nam, że z samochodu dziennie wychodzi kilkaset razy. - Regularnie psują się klamki, zawiasy, stacyjka, wszystko trzeba ciągle włączać i wyłączać. Do tego dochodzi większe spalanie, bo ciągle jedzie się na pierwszym bądź drugim biegu.
Rozmówca WP dodał, że teraz w górę poszły nie tylko ceny paliwa, ale także części do samochodu. Więcej za usługę płacimy również mechanikom. - Wszyscy listonosze dopłacają do tego. Dochodzi do tego, że listonosze utrzymują Pocztę - wskazał.
Oprócz tego dochodzą takie koszty jak ubezpieczenie samochodu - to jest koszt około 700-800 zł bez AC – powiedział WP listonosz i wymienił pozostałe koszty: naprawa zawieszenia raz w roku (przód oraz tył). - Jeździmy po wioskach, gdzie jest wiele polnych dróg, z dziurami. To wpływa na częstszą potrzebę naprawy samochodu - przypomniał. - Żeby zrobić zawieszenie w tanim samochodzie, bo podkreślam, mówimy o tanich autach, to trzeba wydać około 3 tys. zł. Do tego dochodzi naprawa rozrusznika, stacyjki etc.
Listonosz dodał w rozmowie z nami, że koszt roczny eksploatacji samochodu, którym on jeździ to około 8-10 tys. zł. I zaznaczył, że po dwóch latach tego typu auta nie nadają się już do jazdy, tylko na szrot. - Cały w tym ambaras, że samochód musi być sprawny, żeby odpalał i przeszedł badania techniczne. W związku z tym to my musimy ponosić te wszystkie koszty.
Rozmówca WP przyznał, że średnio za paliwo płaci około 800 zł. Poczta Polska zwraca mu 880 zł. Zostaje więc ok. 100 zł miesięcznie na eksploatację. Rocznie jest to 1200 zł. On potrzebuje znacznie więcej, bo około 10 tys. zł.
W tej sprawie pojawiła się w sieci także petycja o zwrot kosztów za używanie prywatnych samochodów do celów służbowych w Poczcie Polskiej.
Problemów znacznie więcej
Na tym jednak problemy listonoszy wiejskich się nie kończą. Nie mają oni także posiłków regeneracyjnych. Pracują na tabletach, które źle przeliczają liczbę przejechanych kilometrów. Według listonoszy źle zorganizowane jest również doręczanie paczek.
"Jesteśmy pracownikami Poczty Polskiej od kilku, kilkunastu, kilkudziesięciu lat. Zdobyliśmy i wciąż zdobywamy wiele doświadczeń. Lubimy swoją pracę, lubimy kontakt z klientem. Warunki pracy jednak powodują, że wykonywanie swoich obowiązków przychodzi nam z coraz większym trudem. Coraz trudnej jest utrzymać nasze rodziny" - przekazali listonosze wiejscy w dokumencie.
Zobacz też: "Handel obietnicami". Poseł PiS ostro ocenił Mejzę
Reakcja Poczty Polskiej
O komentarz w tej sprawie redakcja Wirtualnej Polski poprosiła biuro prasowe Poczty Polskiej. W odpowiedzi potwierdzono nam, że "stawki odpłatności za używanie prywatnych pojazdów do celów służbowych są ustalane na podstawie Rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 25 marca 2002 roku".
Spółka przekazała również, że "dbając o swoich pracowników, podpisała z PKN Orlen S.A. umowę umożliwiającą pracownikom przystąpienie do programu lojalnościowego pozwalającego na zakup tańszego paliwa na stacjach benzynowych Orlen i Bliska. Do programu przystąpiło blisko 20 tys. pracowników Poczty Polskiej S.A.". Nie przekazano nam jednak, jakiej kwoty jest ta zniżka, czy obowiązuje ona na każdy rodzaj paliwa - i jakie były warunki przystąpienia do programu.
W komunikacie dodano jeszcze, że Poczta Polska nie ma możliwości wypłacić dodatkowej rekompensaty za używanie samochodów prywatnych ze względu na trudną sytuację finansową.
"Spółka już drugi rok z rzędu działa w trudnych warunkach rynkowych wynikających z panującej epidemii COVID-19, a jej efektem jest dodatkowa ekspozycja Poczty Polskiej S.A. na negatywne trendy biznesowe, zwłaszcza przyspieszoną e-substytucję korespondencji. Z powyższych powodów nastąpił drastyczny spadek przychodów i wolumenu w kluczowym segmencie przesyłek listowych" - dodano.
Problemy listonoszy w całej Polsce
- Pracuję kilkanaście lat na Poczcie. Według mnie to końcówka Poczty - mówi Wirtualnej Polsce listonosz z województwa małopolskiego. - Ale osoby, które zajmują "ciepłe" stanowiska, będą chciały to rozciągnąć po całości. Oszczędzają na pracownikach. Nie wszystkim płacą nawet minimalną krajową. W niektórych urzędach pocztowych na umowie mają 2600 zł zasadniczego wynagrodzenia plus 200 zł premii - wskazał.
Listonosz z powiatu nowosądeckiego za paliwo dostaje 1000 zł zwrotu. Na zatankowanie samochodu wydaje 950 zł. Zostaje mu 50 zł. - To jest praktycznie nic. Auto trzeba naprawiać co miesiąc - dodał.
- Ja pracuję w rejonie górzystym. W rejonie mój samochód pali 13 litrów na 100 kilometrów - zaznaczył i dodał, że listonosz wiejski samochód musi zmienić co 2 lata. - Ja pracuję na Poczcie już 4 lata. To mój 3 samochód. Auta nie wytrzymują takiej jazdy - przekazał.
- Za opony w terenie górskim trzeba wydać około 500 zł. Ubezpieczeni to koszt tysiąca zł. Do tego co chwila naprawy. Trzeba pamiętać o rozrządzie i naprawie zawieszenia. Ja u mechanika ląduję co 2 tygodnie – wskazał mężczyzna i dodał, że 2 tygodnie temu na zawieszenie wydał 400 zł i znów musi zgłosić się do mechanika w tej sprawie.
- Mam 30 lat. Moje zarobki są poniżej minimalnej krajowej. Wcześniej to chociaż za nadgodziny płacili. Gdyby człowiek nie kochał tej pracy, bo naprawdę proszę mi wierzyć, listonosz to zawód z powołania, to dawno bym rzucił tę pracę. Przy takich cenach, listonoszom nie opłaca się wsiadać w samochód i jechać w teren - wyjaśnił i dodał, że "listonosze dokładają do tego interesu".
- Zacznijmy od tego, że w Poczcie zawsze było i jest zastraszanie pracowników. To nie jest robione w bezpośredni sposób, ale wywierana jest presja - przekazał nam listonosz z Nowego Sącza.
- Większość umów listonoszy samochodowych wymusza używanie samochodu. Działa to tak: masz auto, to pracujesz, jeśli nie, to pracy nie ma. Do tego dochodzą te chore stawki. One po tylu latach powinny być o minimum 60 proc. wyższe, wliczając w aktualną inflację - wskazał.
- Samochód kupuję za 5-6 tys. zł. Jeździ w terenie górzystym rok. Tyle służy listonoszowi jego auto. Proponowaliśmy rozwiązania ws. użytkowania pojazdów przez listonoszy, ale kierownictwo nawet nie skomentowało tej propozycji.
- Ja tego nie rozumiem, dlaczego Poczta Polska nie dostaje dofinansowania z państwa, mimo że jest państwowa. Do tego dochodzą dziwne przetargi z sądami i kary za zgubienie listu. PiS najwidoczniej chce doprowadzić Pocztę Polską do bankructwa - dodał listonosz z wieloletnim doświadczeniem.
Listonosz wiejski o swojej pracy
Pracownik Poczty Polskiej ze wschodnich regionów kraju przekazał nam, że każdy listonosz wiejski dostaje swój rejon, który ma wyznaczoną ilość punktów doręczenia. Rejon naszego rozmówcy liczy kilkadziesiąt kilometrów. W związku z tym nie ma możliwości, aby wykonywał swoją pracę piechotą. Wtedy zatrudnia się listonosza "wiejskiego" inaczej nazywanego "samochodowym".
- Muszę ponad 800 punktów codziennie odwiedzić. 800 razy wyjść i wejść do samochodu w ciągu kilku godzin. Oczywiście codziennie nie ma do wszystkich korespondencji. Ale nawet jak zmniejszymy to do połowy: wychodzi to 400 razy dziennie wyjść na lewą nogę z samochodu. Do tego jeszcze dochodzi ciągła jazda samochodem, w której co chwila trzeba się zatrzymywać. Sprzęgło, jedynka i na zmianę. Nogi czasami odmawiają posłuszeństwa - wskazał.
Szczególnie niełatwa jest sytuacja listonoszy wiejskich w miesiącach upalanych, a także zimowych. Pracownicy dostają wtedy jedną butelkę wody na cały dzień pracy.
- 42 stopnie Celsjusza w samochodzie. Gdy opowiedziałem o tym problemie, to usłyszałem, dlaczego nie mam samochodu z klimatyzacją - dodał nasz rozmówca.
Listonosze wiejscy nie dostają także ekwiwalentu na bony na posiłki, gdyż mogą się "nagrzać" w samochodzie. - Wtedy wydatek energetyczny nie spełnia norm, które Poczta uznaje - podkreślił rozmówca WP. - W praktyce nie ma czasu na to, aby się nagrzać w samochodzie. Ja co minutę muszę być w innym punkcie - dodał.
To niejedyny problem, który występuje zimą. Wtedy każdy listonosz "samochodowy" musi mieć ze sobą linkę holowniczą, kable rozruchowe i numery telefonów do listonoszy, którzy pracują niedaleko. - Najlepiej jeszcze do gospodarza ze wsi, który ma traktor, bo prędzej czy później każdy się zakopie - zaznaczył i dodał, że zeszłej zimy przydarzyło mu się to 6 razy.
Listonosze nie mogą liczyć także na rozwój w pracy. - Żadnych szkoleń, żadnego awansu i żadnej podwyżki.
- Co więcej. Kiedyś zwróciłem się do swojego przełożonego o pomoc, bo miałem awarię samochodu i byłem wtedy spłukany. Oczywiście zero pomocy - podkreślił rozmówca WP i dodał, że inni jego koledzy z pracy radzą sobie m.in. pożyczkami.
Żaden z listonoszy nie chciał ujawnić swoich danych. Każdy z nich bał się konsekwencji, które może ponieść. Redakcja Wirtualnej Polski zadecydowała o anonimowym opublikowaniu ich relacji.