Listonosz z kredytem
Jesteśmy zmuszani do werbowania nowych członków do funduszu emerytalnego Pocztylion - mówi jeden z listonoszy, który pragnie zachować anonimowość. - Mamy zachęcać także do kupowania podręczników, zniczy i zaciągania kredytów za pośrednictwem poczty. Ludzie tracą do nas zaufanie, widzą w nas zwykłych akwizytorów.
Zgłosił się do nas wrocławski listonosz, który od kilkunastu lat pracuje na poczcie. Dostarcza listy i przesyłki w centrum miasta - od kilku lat w tym samym rewirze. Jego zdaniem, od dłuższego czasu listonosze we Wrocławiu zmuszani są do praktyk, które utrudniają im pracę i zniechęcają do nich ludzi. Poszliśmy tym tropem, rozmawialiśmy także z innym doręczycielami i pracownikami urzędów pocztowych. Wszystko się potwierdza. Jest coraz gorzej... Według naszego informatora, na poszczególne urzędy pocztowe nakładane są limity sprzedaży.
- To działa jak domino - mówi listonosz. - Naczelnik urzędu dostaje wytyczne w dyrekcji. Przestraszony przychodzi do nas i rozstawia ludzi po kątach. Każdy z nas dostaje określony limit do sprzedania. Jeśli się nie uda, tracimy premie.
Z listonosza akwizytor
Zadania są takie: znaleźć np. 10 nowych osób do funduszu Pocztylion, namówić do założenia kilkunastu lokat w Banku Pocztowym, znaleźć chętnych na kredyty.
- Tracimy przede wszystkim zaufanie ludzi, na które pracowaliśmy latami - żali się listonosz. - Przestajemy być postrzegani jako przedstawiciele instytucji zaufania publicznego, stajemy się akwizytorami, a tych się nie lubi. I nie szanuje.
Bogdan Szymczyk, wicedyrektor dolnośląskiego okręgu poczty ds. sprzedaży podczas rozmowy z nami nie zaprzeczył, że pracownikom, którzy nie zrealizują określonego poziomu sprzedaży, zabierane są premie.
Wstydzą się za jedynki
Wraz z rozpoczęciem roku szkolnego, poczta zaoferowała swoim listonoszom kolejną usługę do wciskania. Podręczniki. Można je zamówić za pośrednictwem poczty. Żeby się opłacało, znowu są limity. A te muszą realizować oczywiście pracownicy poczty.
- Same problemy - opowiada listonosz. - Są opóźnienia, ludzie się wściekają, dzieci dostają jedynki za brak książek, a my świecimy oczami. Bo namówiliśmy. Okazuje się, że jest nie do pomyślenia, aby któryś z pracowników poczty kupił dzieciom podręczniki w księgarni. Przecież jest limit, a jak się go nie osiągnie, to nie będzie premii. Tak więc wszyscy posłusznie kupują książki u swego pracodawcy. Poczta zarabia.
Znicz od listonosza
Zakończenie akcji podręczniki nie oznacza wcale taryfy ulgowej dla listonoszy. Wraz z końcem października zbliża się przecież Wszystkich Świętych. Trzeba sprzedać trochę zniczy!
- Kończysz pracę, bierzesz wózek i z powrotem na rewir - zdradza nam tajniki pocztowej kuchni jeden z listonoszy. - I nie ma zmiłuj! Tak jak z podręcznikami. Nikomu z pracowników nie wolno poza pocztą nawet świeczki kupić. Wszystko ma zostać w firmie. Gonią nas przecież limity. A normy muszą zostać wyrobione. Zdaniem dyrektora Szymczyka, działalność dodatkowa poczty (w naszym języku to po prostu akwizycja) ma zapewnić jego pracownikom nowe możliwości zarobku.
- Nie ma mowy o żadnych dodatkowych pieniądzach - mówi tymczasem jeden z listonoszy, z którymi rozmawialiśmy. - Żeby dostać premię trzeba gonić ponad normę. A doba ma tylko 24 godziny. Nie ma na to wszystko czasu.
Puste poczteksy
Listonosze sprzedają nie tylko lokaty, kredyty, podręczniki i znicze. Rozlicza się ich także z liczby sprzedanych kartek świątecznych, znaczków pocztowych czy kart telefonicznych. Limity dotyczą nawet niektórych przesyłek. Na przykład Poczteksu.
- Dochodzi do takich paranoi, że wysyłamy puste poczteksy do siebie nawzajem - mówi jeden z pracowników poczty. - W końcu lepiej wydać kilkanaście złotych na przesyłkę niż stracić 300 zł premii.
- Słyszałem o takich sytuacjach - potwierdza jedna z osób związanych z kierownictwem poczty. - Oczywiście poczta musi zarabiać na siebie i walczyć z konkurencją. Na rynku jest przecież 17 firm kurierskich. Ale bez przesady!
Na bal z dyrektorem?
Dyrektor Szymczyk podczas rozmowy przekonywał nas, że rozwinięta działalność handlowa poczty, to norma na całym świecie. Na przykład w Holandii listonosze oferują nawet wycieczki.
Teraz pozostaje nam tylko czekać, kiedy do naszych drzwi zapuka wrocławski listonosz i zaproponuje nam np. wyjazd na bal sylwestrowy z przedsiębiorczym dyrektorem Szymczykiem.
Odmówił...
Bogdan Szymczyk, zastępca dyrektora dolnośląskiego okręgu poczty ds. sprzedaży nie zgodził się na zdjęcie do gazety i odmówił autoryzacji wypowiedzi, których udzielił kilka godzin wcześniej.
Maria Bartoszko, Tomasz Janoś