Lista tylko dla leków najtańszych
Czy NFZ będzie dopłacać tylko do najtańszych
leków? Resort zdrowia zaproponował skreślenie z list
refundacyjnych droższe preparaty. Jednym głosem protestują polskie
i zagraniczne firmy farmaceutyczne - informuje "Rzeczpospolita".
06.04.2004 07:00
"Biorąc pod uwagę przyjęte przez Zespół ds. Gospodarki Lekami kryteria (...) zdecydowano się usunąć z obowiązujących wykazów leków refundowanych preparaty, dla których różnica między ceną jednostkową danego leku a ceną jednostkową najtańszego odpowiednika przekracza 50 procent"- tej treści pismo trafiło kilka dni temu do producentów leków. Co to znaczy dla pacjentów, którzy leczą się takimi droższymi preparatami? Po konsultacji z lekarzem mogą "przestawić się" na tańszy odpowiednik leku albo płacić pełną cenę- czytamy na łamach gazety.
Według "Rzeczpospolitej" nieobecność na listach leków refundowanych, do których dopłaca Narodowy Fundusz Zdrowia, oznacza drastyczny spadek sprzedaży medykamentu, a więc - dla firmy - mniejsze zyski. Na razie nie wiadomo, ile preparatów może zostać skreślonych. Ministerstwo Zdrowia pod koniec marca wysłało do firm propozycje obniżenia cen. Wiadomo, że najbardziej zagrożone skreśleniem z refundacji są leki oryginalne, czyli najdroższe.
Protesty do ministra ślą nie tylko firmy opracowujące nowe leki (tzw. innowacyjne). Zmiany na listach refundacyjnych są niekorzystne również dla polskich producentów, którzy produkują tańsze kopie (tzw. leki generyczne). Urzędnicy ministerstwa zaproponowali, żeby nowe leki generyczne, które starają się o wpis na listy, musiały być tańsze od najtańszego już refundowanego leku w danej grupie o 10 procent - pisze dziennik.
"To dodatkowe kryterium, które oznacza nierówne traktowanie podmiotów gospodarczych" - uważa Wojciech Kuźmierkiewicz, wiceprezes Związku Pracodawców Przemysłu Farmaceutycznego. Polskie firmy boją się, że rodzime leki generyczne zostaną wyparte z list refundacyjnych, a co za tym idzie z aptek, przez produkty firm hinduskich. "Z nimi nikt nie wytrzyma konkurencji cenowej" - podkreśla Kuźmierkiewicz - podaje "Rzeczpospolita". (PAP)