List żołnierza z Nangar Khel: ja do kicia nie pójdę
"Rzeczpospolita" dotarła do listu, który krótko po incydencie w Nangar Khel wysłał do żony jeden z aresztowanych później żołnierzy. Przedstawia on własną wersję wydarzeń, według której podczas ostrzału zdarzył się nieszczęśliwy wypadek. "Ja do kicia nie pójdę. I chyba będziesz musiała w razie czego opuścić ten wspaniały kraj" - to fragment listu.
13.02.2008 | aktual.: 13.02.2008 16:18
Galeria
[
]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )[
]( http://wiadomosci.wp.pl/polscy-zolnierze-oskarzeni-o-zabojstwo-6038716720043137g )
Polscy żołnierze oskarżeni o zabójstwo
Czy jeden z żołnierzy podejrzanych o ostrzał afgańskiej wioski, w wyniku którego zginęli cywile planował ucieczkę? Na taką ewentualność powoływała się prokuratura składając wniosek o przedłużenie aresztu. To absurd. Jeśli mąż chciałby uciekać, zrobiłby to już w Tadżykistanie. W liście nawiązał jedynie do naszych planów na przyszłość. Wiele podróżujemy. Od dawna planowaliśmy długi urlop za granicą - tłumaczy jego żona.
"Napiszę ci teraz to co zaszło, ale pamiętaj, że to super wielka tajemnica. Nie możesz jej zdradzić nikomu bo będzie draka. Teraz generały i ministry głowią się jak zatuszować tą sprawę. Podobno od 2 wojny światowej nie było takiej draki" - relacjonuje w liście żołnierz.
Dalej wyjaśnia ze szczegółami, jak doszło do ataku na wioskę. Żołnierz podkreśla, że dwa razy pytał swojego przełożonego o potwierdzenie rozkazu ostrzelania z moździerzy Nangal Khel i sąsiednich wiosek. "No i Borys zaczął strzelać. No i miał pecha bo na 24 granaty 3 albo 4 wpadły do zabudowań. Salwę wcześniej na tych samych nastawach miał z 400 metrów dalej a ta wpadła do wioseczki.(...) No i Borys trafił w ludzi. Suma sumarum 6 zabitych i 3 ciężko ranni. Ranni polecieli do szpitala. Tragedia. No i znasz całą prawdę".
W końcowym fragmencie listu, tłumaczy żonie, że prawdopodobnie zostanie wydalony z armii, ale za to, co zrobił na wyraźny rozkaz, więzienie nie grozi. (mg)