Lisi alarm
Leśnicy alarmują: na Podkarpaciu niepokojąco wzrasta populacja lisów - podaje "Nasz Dziennik". Zwierzęta rozmnażają się w zawrotnym tempie. Ich obecność staje się niebezpieczna dla ekosystemu, a zwłaszcza dla gospodarstw wiejskich, gdzie w poszukiwaniu żywności dla siebie i swych młodych drapieżniki pojawiają się najczęściej.
Łupem lisów padają zające, kuropatwy, a także hodowane w przydomowych gospodarstwach kury, kaczki czy gęsi. Tylko na Podkarpaciu w ciągu trzech ostatnich lat liczba lisów wzrosła prawie pięciokrotnie. Zmalała natomiast liczba bażantów, kuropatw, zajęcy i tych ptaków, które swe gniazda budują na ziemi, m.in. skowronków i cietrzewi.
Według cytowanych przez dziennik leśników, winę za niekontrolowany wzrost populacji lisów ponoszą służby weterynaryjne, a zwłaszcza regularnie prowadzona akcja szczepienia wolno żyjących lisów przeciw wściekliźnie i rokrocznie rozrzucana w obrębie lasów i skupisk tych zwierząt szczepionka.
Szczepionka eliminuje zagrożenie chorobą, ale też uodparnia lisy, sprzyjając ich niekontrolowanemu rozmnażaniu. Wścieklizna jako naturalne źródło selekcji zabijała dotychczas około 90% populacji tego drapieżnika.
"Bezpieczna dla środowiska liczba lisów to 2-3 osobniki na tysiąc hektarów powierzchni, tymczasem na Podkarpaciu jest ich obecnie od 10 do 15" - alarmują leśnicy. W ich opinii, na nic zdaje się też odstrzał lisów, który w ostatnich latach wzrósł aż pięciokrotnie.
Służby weterynaryjne odpierają zarzuty. W przypadku zaprzestania szczepień przy obecnie występującej liczbie lisów bardzo prawdopodobne stałoby się zagrożenie epidemią wścieklizny - czytamy w "Naszym Dzienniku".(PAP)
Więcej: Nasz Dziennik - Przepisowa plaga