Limuzyna z Hołownią pędziła na sygnałach. Marszałek jechał na wiec
Partyjne spotkanie było powodem, dla którego limuzyna Służby Ochrony Państwa pędziła z Warszawy do Krakowa. Część trasy pokonała na sygnałach. W środku znajdował się Szymon Hołownia, a celem wizyty w Małopolsce było spotkanie Polski 2050. Kancelaria Sejmu tłumaczy rajd "szczególnymi warunkami".
Do zdarzenia doszło we wtorek. Problem w tym, że tego dnia Szymon Hołownia miał również obowiązki w Warszawie. W Sejmie przyjął protestujących rolników. Później, do godz. 15:30, trwała jego konferencja prasowa.
Tymczasem na godz. 18 od kilku dni było zaplanowane spotkanie, w trakcie którego Hołownia miał udzielić poparcia dla Rafała Komarewicza - kandydata Polski 2050 na prezydenta Krakowa w nadchodzących wyborach samorządowych.
Hołownia zdążył. Na miejscu, gdzie odbywało się spotkanie, pojawił się dokładnie o godz. 17:59. Trasę liczącą 295 kilometrów z Warszawy do Krakowa, której pokonanie zgodnie z przepisami zajmuje nieco ponad 3 godziny, limuzyna wioząca marszałka Sejmu przebyła w niecałe 2,5 godziny. Oczywiście przy założeniu, że Hołownia wyruszył w drogę natychmiast po zakończeniu konferencji prasowej.
Według Interii limuzyna poruszała się w towarzystwie policyjnych radiowozów i przynajmniej na części trasy używała sygnałów świetlnych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: Szejna skrytykował słowa Czarnka. "Szybciej mówi niż myśli"
Hołownia złamał przepisy jadąc do Krakowa? Rzecznika tłumaczy
Interia zwróciła się z pytaniami w tej sprawie do rzeczniczki marszałka Sejmu.
- Kalendarz marszałka Sejmu jest zawsze planowany w sposób umożliwiający dostosowanie tempa podróży do warunków na drodze i przepisów Prawa o ruchu drogowym. Marszałek Sejmu lub jego współpracownicy przekazują funkcjonariuszom SOP informacje o kalendarzu spotkań. Na podstawie wiedzy o ich miejscach i godzinach SOP planuje trasy przejazdu i ich logistykę - przekonuje Katarzyna Karpa-Świderek.
Zaznaczyła, że spotkanie Hołowni z rolnikami się opóźniło, tworząc "szczególne warunki"
- Podróż służbowa do Krakowa odbyła się w warunkach szczególnych z uwagi na niezależne od marszałka Sejmu opóźnienie w realizacji wcześniejszych punktów z kalendarza (…). Z powodów niezależnych od marszałka Hołowni spotkanie rozpoczęło się później, niż było zaplanowane. W efekcie czas zaplanowany na podróż do Krakowa uległ skróceniu z przyczyn obiektywnych, niezależnych od marszałka Sejmu i SOP - tłumaczy rzeczniczka.
- Marszałek Sejmu jako osoba ochraniana nie ingeruje w rozwiązania logistyczne proponowane przez SOP i policję, w tym ewentualnie także użycie sygnałów dźwiękowych lub świetlnych. Dostosowuje się do rozwiązań zaproponowanych przez wyspecjalizowane w tym zakresie formacje - oświadczyła Karpa-Świderek.
Przeczytaj też:
Źródło: interia.pl