Liderzy w PE: czas na więcej odpowiedzialności Europy za swój los
To pobudka, Europa musi się sama zatroszczyć o własny los, przejąć za niego większą odpowiedzialność, bo nie wiadomo, czego się spodziewać ze strony USA - wskazali liderzy grup politycznych w europarlamencie w reakcji na wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych.
09.11.2016 | aktual.: 09.11.2016 13:31
Zwycięstwo Donalda Trumpa, którego postrzega się jako polityka nieprzewidywalnego, zwłaszcza jeśli chodzi o prowadzenie polityki zagranicznej, wywołało niepokój nie tylko wśród europosłów. Wypowiedzi prezydenta elekta z kampanii prezydenckiej, podważające m.in. gwarancje bezpieczeństwa w ramach NATO, napędzają obawy o jego przyszłą strategię i zaangażowanie Stanów Zjednoczonych w zapewnienie pokoju w Europie i jej otoczeniu.
- Przesłanie jest jasne: teraz wszystko zależy od Europy. Musimy być bardziej pewni siebie i przejąć większą odpowiedzialność. Nie wiemy, czego się spodziewać po USA - oświadczył szef Europejskiej Partii Ludowej w Parlamencie Europejskim Manfred Weber.
Podobną opinię wyraził szef Porozumienia Liberałów i Demokratów na rzecz Europy Guy Verhofstadt: - To jest dzwonek alarmowy dla europejskich liderów. Donald Trump kilkakrotnie deklarował, że nie podziela naszych priorytetów.
Jak zaznaczył, Europejczycy muszą się zjednoczyć i współpracować, by stawić czoło wielkim wyzwaniom, które stoją przed nami, takim jak bardziej asertywna Rosja, wojny na naszym własnym podwórku czy zmiany klimatyczne.
- Nie możemy być dłużej uzależnieni od Stanów Zjednoczonych; musimy zatroszczyć się o nasz los - oświadczył Verhofstadt, apelując jednocześnie o odsunięcie przez Europejczyków wewnętrznych różnic na bok.
Szef frakcji socjalistycznej Gianni Pittella wyraził nadzieję, że pomimo stwierdzeń Trumpa z kampanii wyborczej Stany Zjednoczone będą nadal zaangażowane w stosunki transatlantyckie. Socjaliści chcieliby, aby nowy prezydent USA podtrzymał decyzje ustępującej administracji Baracka Obamy m.in. w sprawie walki ze zmianami klimatycznymi czy zrównoważonego rozwoju.
Pittella uznał, że wybór Trumpa to wyraz "wirusa", który głęboko zainfekował społeczeństwa, nie tylko w Stanach Zjednoczonych, ale też w Europie. - Teraz pytanie przed jakim stoimy to: czy Europa zdoła się zmusić do zreformowania, by stać się przeciwciałem zdolnym do walki z tym wirusem? Walczymy o to. Kontynuacja polityki małych kroków jak dotychczas byłaby samobójstwem - oznajmił Pittella.
Jego zdaniem zwycięstwo Trumpa jest przerażające, ale ogromną pomyłką byłoby piętnowanie jako ignorantów czy barbarzyńców wszystkich tych, którzy wierzą w Marie Le Pen, Nigela Farage'a, Viktora Orbana czy włoski Ruch Pięciu Gwiazd. Pittella uważa, że teraz bardziej niż kiedykolwiek trzeba włączyć wykluczonych i "przegranych globalizacji" i wsłuchiwać się w ich uczucia.
- To trzęsienie ziemi wszystko zmienia. Musimy odpowiedzieć na ekstremizm Trumpa ekstremalnymi reformami. Zmiany UE przez czynienie jej bardziej demokratycznej, sprawiedliwej (...) nie wystarczą. Rządy muszą interweniować więcej i lepiej w gospodarkę, aby tworzyć wzrost i miejsca pracy - wskazał lider socjalistów.
Na fakt, że Europa podobnie jak Stany Zjednoczone również mierzy się z prawicowym populizmem, zwrócił też uwagę współprzewodniczący Zielonych Philippe Lamberts. - Amerykanie dokonali swojego wyboru i cały świat musi z tym żyć. Ale nie możemy kryć naszych obaw przed konsekwencjami - oświadczył belgijski europoseł.
Szef frakcji europejskiej Partii Ludowej wskazał, że dla kultury politycznej w Europie zwycięstwo Trumpa to ponowny dzwonek alarmowy. - Musimy brać pod uwagę obawy i lęki ludzi poważniej i dostarczać konkretnych i realistycznych odpowiedzi. Nie możemy ustępować pola radykałom na całym świecie - podkreślił Weber.
Przewodniczący Konserwatystów i Reformatorów Syed Kamall pogratulował Trumpowi, podkreślając, że teraz czas na pracę nad wspólnymi interesami w celu utrzymania silnych więzów transatlantyckich.
Z Brukseli Krzysztof Strzępka