LiD: informacja Ćwiąkalskiego to klapa
W ocenie polityków LiD: Wojciecha Olejniczaka
i Marka Borowskiego, informacja ministra sprawiedliwości
Zbigniewa Ćwiąkalskiego na temat podsłuchów, to "klapa, żeby nie
powiedzieć kompromitacja". Ich zdaniem, minister nie przedstawił
posłom żadnych konkretów.
08.02.2008 | aktual.: 08.02.2008 11:27
Partia rządząca, Platforma Obywatelska nie uzgodniła jednak, co może być powiedziane, co nie. W sumie zakończyło się to klapą, żeby nie powiedzieć - kompromitacją - ocenił na konferencji prasowej wiceszef klubu LiD Marek Borowski.
Ćwiąkalski na tajnym posiedzeniu przedstawił posłom informację "o ilości, zasadności, a także skali stosowanych prowokacji i podsłuchów na które zgodę wyrażały stosowne sądy".
Klub LiD wnioskował, by część posiedzenia, na której wystąpi Ćwiąkalski, była jawna. PiS z kolei miał wątpliwości, czy utajniona informacja ministra nie naruszy prawa. Szef klubu PiS Przemysław Gosiewski argumentował, że "posłowie, aby otrzymać informacje o podsłuchach, musieliby mieć dostęp do tajemnic ściśle tajnych", a z mocy ustawy mają dostęp jedynie do informacji "tajnych".
Zdaniem Borowskiego, z piątkowej informacji ministra sprawiedliwości, można wyciągnąć dwa wnioski. Jak powiedział, po pierwsze, przepisy dotyczące ujawniania posłów informacji niejawnych, powinny ulec zmianie.
Pan minister Ćwiąkalski trzymał się sztywno ram tych przepisów. Tylko ustawa o policji zobowiązuje rząd do przekazywania pewnego rodzaju sprawozdania Sejmowi, więc tylko w tej części cokolwiek powiedział. W innych sprawach nie powiedział nic - podkreślił wiceszef klubu LiD.
Jak zaznaczył, ani posłowie, ani społeczeństwo w sprawie podsłuchów i prowokacji nie oczekuje ujawniania nazwisk osób podsłuchiwanych, ale "pewnej minimalnej informacji".
Dotyczącej liczby podsłuchów, tego, czy przed wyborami ta liczba podsłuchów wzrosła, czy nie wzrosła, tego ile było podsłuchów tzw. procesowych, ile było tzw. operacyjnych, czyli pewnej elementarnej informacji, która pozwala wyciągnąć wnioski co do aktywności, czy nadmiernej aktywności tych służb - tłumaczył Borowski.
Niczego takiego oczywiście nie usłyszeliśmy - podkreślił.
W opinii Borowskiego, przepisy prawa muszą zostać zmienione, w taki sposób, aby była jakaś kontrola parlamentu nad procedurami dotyczącymi zakładania podsłuchów.
Zdaniem posła lewicy, piątkowe posiedzenie pokazało również, po raz kolejny, że jego utajnianie nie miało sensu. Przy tak dużej liczbie ludzi żaden minister nie powie niczego, co mogłoby narazić jakiekolwiek działania rządu, służb specjalnych na ryzyko, a w związku z tym kończy się to takimi ogólnikami - uważa Borowski.
Jak ocenił, lepsza byłaby sytuacja, w której to odpowiednia komisja sejmowa badałaby problem podsłuchów i prowokacji, a nie Sejm na tajnym posiedzeniu plenarnym.
Olejniczak zwrócił z kolei uwagę na zachowanie posłów PiS podczas informacji Ćwiąkalskiego. Według niego, na początku wystąpienia ministra sprawiedliwości, na twarzach polityków PiS "widać było ogromne napięcie".
To było napięcie, byli bladzi, ledwo wytrzymywali, chodzili między fotelami - relacjonował Olejniczak. Jak dodał, szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego w ogóle nie było na sali.
Później, w miarę upływu czasu to przejęcie schodziło z twarzy polityków PiS. To jest oczywiste: bali się, że jednak usłyszą, coś, co powinni de facto usłyszeć, coś co chcieliśmy, aby pan minister przedstawił, ale tak się nie stało - dodał lider centrolewicy.