"Lex Czarnek" w Sejmie. Padły wulgaryzmy, PiS broni posła
W poniedziałek w Sejmie obradowały połączone Komisje Edukacji, Nauki i Młodzieży oraz Obrony Narodowej. Posłowie dyskutowali o rządowym projekcie nowelizacji ustawy Prawo oświatowe, zwanej "lex Czarnek". Gorąco było już na samym początku posiedzenia, kiedy na skutek problemów technicznych jednemu z posłów puściły nerwy. Sprawę skomentowała rzeczniczka PiS Anita Czerwińska.
Poniedziałkowe posiedzenie połączonych komisji miało rozpocząć się o godz. 15, jednak ostatecznie początek obrad opóźnił się o kilkadziesiąt minut. Wszystko przez kłopoty techniczne, jakie zgłosili pracujący zdalnie posłowie PiS.
- Mamy kworum, dlaczego nie zaczynamy? To nie jest nasz problem, że posłowie PiS są nieobecni - powiedział jeden z polityków opozycji, apelując do przewodniczącej komisji Mirosławy Stachowiak-Rożeckiej z PiS o przełożenie posiedzenia.
Poziom emocji wśród zebranych posłów wzrósł na tyle, że niektórzy nie wytrzymali. W pewnej chwili padły wulgarne słowa. - K***a, my jesteśmy tu na sali. Posiedzenie było przewidziane - usłyszeć mogli widzowie oglądający transmisję na żywo z komisji.
Nagranie zobaczyć można poniżej:
Wulgaryzmy w Sejmie. PiS broni posła Andzela
Nieparlamentarną wypowiedź jednego z posłów skrytykowała opozycja. - Na sali padły skandaliczne słowa ze strony pana posła Waldemara Andzela, który dyscyplinował posłów, którzy nie przyszli na komisję. I prawda jest taka, że nie chodzi tu o żadne problemy techniczne - mówił Cezary Tomczyk z Koalicji Obywatelskiej.
Na doniesienia szybko zareagował sam poseł Andzel. "Stanowczo dementuję, że używałem niecenzuralnych słów na dzisiejszej Komisji Edukacji. Nie byłem podłączony do mikrofonu i to nie mój głos słychać na nagraniu. Przede wszystkim jednak - ja nigdy nie przeklinam, ani w przestrzeni publicznej, ani w życiu prywatnym" - oświadczył polityk PiS.
Wsparła go rzeczniczka partii rządzącej Anita Czerwińska. "Kłamstwo i pomówienia przychodzą Platformie Obywatelskiej szybko i łatwo. Czy Cezary Tomczyk równie szybko przeprosi Waldemara Andzela za to pomówienie?" - napisała na Twitterze.
"Lex Czarnek". Opozycja grzmi: Skala sprzeciwu jest niespotykana
W posiedzeniu komisji nie wziął udział minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek. Obecny był jedynie wiceminister MEiN Dariusz Piontkowski. Po jego wystąpieniu rozpoczęła się burzliwa dyskusja.
- Skala sprzeciwu wobec tego projektu jest niespotykana. Ponad 100 organizacji protestujących, w tym nauczyciele, samorządowcy, ale przede wszystkim rodzice - powiedziała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk z Lewicy.
Głos zabrała także Katarzyna Lubnauer z Koalicji Obywatelskiej. - Mamy do czynienia z kłamstwem i manipulacją. Jeżeli są jakiekolwiek zajęcia pozalekcyjne na terenie szkoły, to rodzice decydują, czy ich dziecko będzie na nie chodzić. Tego prawa Czarnek chce zakazać (…) Ta ustawa razem z przedmiotem HiT, to wielki partyjny eksperyment PiS na dzieciach - tłumaczyła posłanka.
Zobacz też: Leszek Miller o Pegasusie: "Nie po to wydali miliony, by śledzić trzy osoby"
"Lex Czarnek" krytykowane. Co zakłada rządowy projekt?
Jednym z głównych założeń proponowanej przez ministra Przemysława Czarnka nowelizacji ustawy Prawo oświatowe jest to, aby kuratorzy otrzymali większe uprawnienia. Jeśli dyrektor szkoły lub placówki oświatowej nie wykona zaleceń wydanych przez kuratora oświaty, będzie on mógł wezwać go do złożenia stosownych wyjaśnień, dlaczego nie zastosował się do jego poleceń.
Nowelizacja prawa oświatowego przewiduje też, że kurator oświaty będzie miał decydujący głos przy wyborze dyrektorów szkół. Ministerstwo Edukacji i Nauki chce także sprawować kontrolę nad zajęciami dodatkowymi, jakie prowadzone są w danej szkole.
Zajęcia prowadzone przez stowarzyszenia lub organizacje pozarządowe będą musiały najpierw uzyskać pozytywną opinię kuratora oświaty. Konieczne będzie też przedstawienie rodzicom uczniów pełnej informacji o celach zajęć i treściach na nich prezentowanych.
Przeczytaj również: