Lewandowski: próba nacisku na komisję śledczą?

Według Bogdana Lewandowskiego (SLD) wypowiedź
Adama Michnika, w której sugerował on, że poseł wiedział o jego
czwartkowym spotkaniu z Jerzym Urbanem, zanim zadał o to pytanie
szefowi "Nie", może oznaczać próbę wywarcia nacisku na członków
komisji śledczej.

Lewandowski przytoczył na posiedzeniu komisji śledczej piątkową wypowiedź Michnika dla Polsatu, tak jak zacytowała ją sobotnia "Gazeta Wyborcza" pod tytułem: "Czy ktoś tutaj podsłuchuje premiera?".

Szef "GW" zastanawiał się, skąd Lewandowski - jak mówił - miał wiedzę o jego czwartkowym spotkaniu z Jerzym Urbanem (w piątek Urban ujawnił fakt spotkania po pytaniu Lewandowskiego, kiedy się ostatnio widział z Michnikiem).

"Pierwsza możliwość jest taka, że byłem inwigilowany. Druga możliwość jest taka, że dom redaktora Urbana był podsłuchiwany. Trzecia możliwość jest taka, że poseł Lewandowski tę wiedzę posiadł z faktu, że podsłuchiwany jest pan premier Leszek Miller" - uważa Michnik. Poinformował, że w czwartek wieczorem, kiedy jadł u Urbana kolację, zatelefonował do niego na komórkę premier, żeby podziękować mu za "publikację artykułu pana Pawła Wrońskiego w 'Gazecie Wyborczej', który był wsparciem dla reform projektowanych przez rząd premiera Millera".

"Jeżeli wykluczyć, że sam premier Miller posunął się do poinformowania posła Lewandowskiego o rozmowie o ze mną, to przypuszczam, że po prostu telefon szefa rządu był na podsłuchu" - mówił Michnik w Polsacie.

Michnik zaznaczył, że nie mówi tego żartem. "W tej sprawie już nic nie jest żartem. Dlatego ja sobie wciąż stawiam pytanie - postawiłem je kiedyś premierowi Millerowi - kto jaki ma interes, żeby rozpowiadać kłamliwe plotki o jego synu, żeby rozpowiadać kłamliwe plotki o domniemanych romansach prezydenta Rzeczpospolitej" - zaznaczył Michnik. W jego przekonaniu "dobro Rzeczpospolitej wymaga, by tymi sprawami szef rządu zajął się w sposób bardziej stanowczy niż dotychczas, ponieważ ktoś tutaj w polskiej kadzi miesza na szkodę Rzeczpospolitej".

Lewandowski oświadczył na posiedzeniu komisji śledczej, że wypowiedź Michnika, "bardzo zasłużonego dla demokracji w Polsce" przyjął z głębokim żalem. "Nie chodzi o oczywistą niedorzeczność. To nie ja, a redaktor naczelny tygodnika 'Nie' pan Jerzy Urban miał wiedzę, którą podzielił się z komisją śledczą" - tłumaczył poseł.

Zdaniem Lewandowskiego sprawa jest znacznie poważniejsza. "Pomówienie służb specjalnych o bezprawną inwigilację, pomówienie premiera o przekazywanie treści prywatnych rozmów telefonicznych, może być histeryczną reakcją na publicznie ujawniony fakt spotkania dwóch świadków podczas przesłuchań komisji śledczej" - powiedział Lewandowski.

Lewandowski podkreślił, że może to "jednak oznaczać sprawę niezwykle groźną dla państwa prawnego - że mamy do czynienia z próbą wywarcia nacisku na członków komisji śledczej, która uchwałą Sejmu została zobowiązana do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tzw. sprawy Rywina".

W rozmowie z PAP Lewandowski zapewnił, że zadając w piątek pytania Urbanowi nie wiedział o jego czwartkowym spotkaniu z Michnikiem. "Sam byłem ogromnie zaskoczony, że świadkowie kontaktują się podczas przesłuchań" - dodał. Odnosząc się do wypowiedzi Michnika Lewandowski powiedział, że niezwykłe jest występowanie z takimi tezami.

"To rzecz niezwykła, że świadek może występować z tego rodzaju tezami, dotyczącymi czy członków komisji czy innych osób. Myślę, że kto jak kto, ale redaktor Michnik powinien jednak panować nad swoimi nerwami i nie stwarzać tego rodzaju sytuacji" - uważa wiceszef komisji. (jask)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)