Lewandowski: próba nacisku na komisję śledczą?
Według Bogdana Lewandowskiego (SLD) wypowiedź
Adama Michnika, w której sugerował on, że poseł wiedział o jego
czwartkowym spotkaniu z Jerzym Urbanem, zanim zadał o to pytanie
szefowi "Nie", może oznaczać próbę wywarcia nacisku na członków
komisji śledczej.
08.03.2003 17:49
Lewandowski przytoczył na posiedzeniu komisji śledczej piątkową wypowiedź Michnika dla Polsatu, tak jak zacytowała ją sobotnia "Gazeta Wyborcza" pod tytułem: "Czy ktoś tutaj podsłuchuje premiera?".
Szef "GW" zastanawiał się, skąd Lewandowski - jak mówił - miał wiedzę o jego czwartkowym spotkaniu z Jerzym Urbanem (w piątek Urban ujawnił fakt spotkania po pytaniu Lewandowskiego, kiedy się ostatnio widział z Michnikiem).
"Pierwsza możliwość jest taka, że byłem inwigilowany. Druga możliwość jest taka, że dom redaktora Urbana był podsłuchiwany. Trzecia możliwość jest taka, że poseł Lewandowski tę wiedzę posiadł z faktu, że podsłuchiwany jest pan premier Leszek Miller" - uważa Michnik. Poinformował, że w czwartek wieczorem, kiedy jadł u Urbana kolację, zatelefonował do niego na komórkę premier, żeby podziękować mu za "publikację artykułu pana Pawła Wrońskiego w 'Gazecie Wyborczej', który był wsparciem dla reform projektowanych przez rząd premiera Millera".
"Jeżeli wykluczyć, że sam premier Miller posunął się do poinformowania posła Lewandowskiego o rozmowie o ze mną, to przypuszczam, że po prostu telefon szefa rządu był na podsłuchu" - mówił Michnik w Polsacie.
Michnik zaznaczył, że nie mówi tego żartem. "W tej sprawie już nic nie jest żartem. Dlatego ja sobie wciąż stawiam pytanie - postawiłem je kiedyś premierowi Millerowi - kto jaki ma interes, żeby rozpowiadać kłamliwe plotki o jego synu, żeby rozpowiadać kłamliwe plotki o domniemanych romansach prezydenta Rzeczpospolitej" - zaznaczył Michnik. W jego przekonaniu "dobro Rzeczpospolitej wymaga, by tymi sprawami szef rządu zajął się w sposób bardziej stanowczy niż dotychczas, ponieważ ktoś tutaj w polskiej kadzi miesza na szkodę Rzeczpospolitej".
Lewandowski oświadczył na posiedzeniu komisji śledczej, że wypowiedź Michnika, "bardzo zasłużonego dla demokracji w Polsce" przyjął z głębokim żalem. "Nie chodzi o oczywistą niedorzeczność. To nie ja, a redaktor naczelny tygodnika 'Nie' pan Jerzy Urban miał wiedzę, którą podzielił się z komisją śledczą" - tłumaczył poseł.
Zdaniem Lewandowskiego sprawa jest znacznie poważniejsza. "Pomówienie służb specjalnych o bezprawną inwigilację, pomówienie premiera o przekazywanie treści prywatnych rozmów telefonicznych, może być histeryczną reakcją na publicznie ujawniony fakt spotkania dwóch świadków podczas przesłuchań komisji śledczej" - powiedział Lewandowski.
Lewandowski podkreślił, że może to "jednak oznaczać sprawę niezwykle groźną dla państwa prawnego - że mamy do czynienia z próbą wywarcia nacisku na członków komisji śledczej, która uchwałą Sejmu została zobowiązana do wyjaśnienia wszystkich okoliczności tzw. sprawy Rywina".
W rozmowie z PAP Lewandowski zapewnił, że zadając w piątek pytania Urbanowi nie wiedział o jego czwartkowym spotkaniu z Michnikiem. "Sam byłem ogromnie zaskoczony, że świadkowie kontaktują się podczas przesłuchań" - dodał. Odnosząc się do wypowiedzi Michnika Lewandowski powiedział, że niezwykłe jest występowanie z takimi tezami.
"To rzecz niezwykła, że świadek może występować z tego rodzaju tezami, dotyczącymi czy członków komisji czy innych osób. Myślę, że kto jak kto, ale redaktor Michnik powinien jednak panować nad swoimi nerwami i nie stwarzać tego rodzaju sytuacji" - uważa wiceszef komisji. (jask)