Lew Rywin: jestem niewinny i chcę pojechać na rozdanie Oscarów

Monika Olejnik rozmawia z Lwem Rywinem - współproducentem filmu "Pianista"

Obraz
© (PAP)
Obraz
© (RadioZet)

„Pianista” dostał siedem nominacji do Oscara - jak widać, krytyka amerykańska rozminęła się z krytyką polską. Jak pan pamięta, Tadeusz Sobolewski pisał o filmie w „Gazecie Wyborczej”: „Film jest nierealny, nie stawia trudnych pytań, pomnikowy”, z kolei Zdzisław Pietrasik wątpił w Adriena Brody`ego, mówił, że nie udźwignął roli. I co pan na to? Mam oczywiście pewną satysfakcję z tego, że nie pomyliliśmy się wybierając ten scenariusz. Reżyser nie pomylił się wybierając takich aktorów, taką obsadę, ekipę, wszystkich wokół siebie. Myślę, że ta opinia po festiwalu canneńskim była taką opinią typową dla nas, troszkę nieprzemyślaną, troszkę za szybką. Lubimy wydawać takie osądy. Zresztą pamiętam moją rozmowę z panią i z redaktorem z „Polityki”. I wracam do tego momentu i stawiam kropkę nad i. „To był najbardziej osobisty film” - tak powiedział Roman Polański. Roman Polański nie będzie mógł pojechać na galę oscarową, pan chce się wybrać do Hollywood? Ja się oddam do dyspozycji prokuratury, w której jest zdeponowany
mój paszport. I jeśli będzie taka techniczna, prawna możliwość, to będę chciał w imieniu całej ekipy pojechać na tę uroczystość - zwłaszcza w imieniu tych, którzy pomimo wielkiego nacisku i oporu podpisali tak zwany apel i pomimo tego, że Jacek Bromski odmawia im prawa reprezentacji środowiska filmowego. Chcę im wszystkim dzisiaj powiedzieć: to jest wasze święto, zrobiliśmy wiele dobrych filmów, niektóre były bardzo dobre i jestem przekonany, że zrobimy jeszcze niejeden dobry film. A czy był pan inicjatorem tego listu w pana obronie? Nie, broń Boże. Pan odmawia Jackowi Bromskiemu.... Arcybiskup Życiński też mówi, że to jest niezbyt fortunne - skracam jego wypowiedź - żeby pisać listy w obronie osoby, która jest oskarżona. Proszę pani, ja nie będę się wypowiadał na temat tego listu. Ten list pisali z własnej inicjatywy ludzie, którzy współpracowali ze mną - ponieważ w ich ocenie dzieje się coś niedobrego. Natomiast mieszanie mnie, tak jak miesza mnie prasa, w różnych materiałach z nieprawdziwymi, fałszywymi
informacjami jest po prostu dla mnie bolesne. Ale mieliśmy rozmawiać na temat filmu. A ukradł pan Spiellbergowi dolary? Nigdy w życiu nie ukradłem nikomu ani jednego dolara, ani jednej złotówki, ani jednego rubla. Nigdy nie byłem współpracownikiem żadnej policji, wywiadu, kontrwywiadu, nigdy nie miałem innego paszportu niż paszport polski. Ale mieliśmy rozmawiać na temat filmu. Tak, ale czy Roman Polański według pana byłby zadowolony z tego, żeby właśnie pan błyszczał w świetle jupiterów w Hollywood? Dam pani do niego telefon i pani będzie mogła do niego zadzwonić i zadać mu to pytanie. Ale ja pana się pytam, czy według pana byłoby to fortunne, żeby człowiek oskarżony o płatną protekcję znalazł się w świetle jupiterów, na nominacjach Oscarów? Pani Moniko, ja nie przyznaję się do popełnienia przestępstwa i mówmy na temat filmu. Jeszcze jedno takie pytanie i będę zmuszony opuścić studio. Na ile Warszawa była ważna w tym filmie? Bardzo ważna, dlatego że z chwilą, kiedy Roman przyjechał do Polski byliśmy po
sporządzeniu dokumentacji - on przekonał się, że ten film musi powstać na żywym organizmie Warszawy, że tylko tu, w tych realiach, jesteśmy w stanie odbudować te smutne historyczne momenty z drugiej wojny światowej i z czasów okupacji Warszawy. A dlaczego Roman Polański ukrył się właściwie za tym filmem? Bo pomimo tego, że jest to jego osobisty film, niejako ukrył się za nim. Ja bym tak na to pytanie nie odpowiedział, to jest znowu pytanie skierowane do Romana Polańskiego, ale w wywiadach wielokrotnie mówił, że on nie mógłby zrobić na przykład filmu o getcie krakowskim. Mówił to kilkakrotnie. Liczy pan na to, że „Pianista” dostanie Cezara? Czy też pan by chciał pojechać na Cezary? Z tego samego powodu. Bo jeśli film ma dziesięć nominacji, a pięć z nich jest dla Polaków, to uważam, że powinniśmy znaleźć w sobie tyle rozsądku, mądrości kulturowej, aby rozdzielić te dwie sprawy. Już powoli przestaje mi się odmawiać prawa osoby cywilizowanej - przynajmniej w prasie. I myślę, że jeśli Akademia Francuska zaprasza
mnie, to byłoby to nierozsądne, niemądre i niecywilizowane, gdybym nie mógł pojechać na uroczystość i wielkie święto filmu polskiego. Tak, ale jest pan oskarżony w Polsce i chyba to jest niezbyt dobre, gdyby pan był inaczej traktowany niż inni oskarżeni - gdyby oddano panu paszport. Ale ja nawet chyba jeszcze nie jestem oskarżony, pani Moniko. Jest pan oskarżony przez prokuraturę, ma pan zarzut płatnej protekcji. To zarzut, a nie oskarżenie. Zarzut. Tak więc ja już sam ulegam tym ciągłym bombardowaniom prasy. Nie, nie przyznaję się do popełnienia żadnego przestępstwa. Postawiono mi zarzut i myślę, że dalszy ciąg prac prokuratury i komisji sejmowej, ale i również sądu doprowadzi do szczęśliwego końca. Ale ja zapalam żółte światło. Dobrze, ale dlaczego nie chce pan mówić przed prokuraturą? Pani Moniko, chciałem zadać w tym momencie pytanie, kiedy moi obrońcy będą mogli stawić się przed wysoką komisją sejmową? To jest dla mnie pytanie. Złożę swoje zeznanie po zapoznaniu się ze wszystkimi jej wnioskami
dowodowymi, które były złożone przez moich obrońców. Będzie pan mówił przed komisją śledczą? Oczywiście będę, stawię się na ich wezwanie. A czy w grupie „trzymającej władzę” był Robert Kwiatkowski? Pani Moniko, umówiliśmy się, że będziemy rozmawiali na temat filmu. Na temat moich zeznań i tej sprawy nie będę w tej chwili odpowiadał, a pan Robert Kwiatkowski sam udziela odpowiedzi w swojej sprawie. Pan oddał się w ręce zarządu Canal Plus, żeby nie komplikować sprawy Canal Plus? Czy według pana Robert Kwiatkowski powinien tak samo zrobić? To jest pytanie do Roberta Kwiatkowskiego. Ale pytam pana o pana emocje w tej sprawie. Już udzieliłem pani odpowiedzi. To jeszcze jedno pytanie. Niech mi pan powie, ponieważ to żółte światełko jest, dlaczego Jerzy Urban mówi w „Trybunie”, że Rywin bał się tylko tego, że Michnik ujawni taśmę, a nie bał się Millera? Jest to pytanie do Jerzego Urbana. Nie znam ani podtekstu, ani kontekstu, ani treści tej wypowiedzi, nie będę tego komentował. To jest z rozmów z panem, tak mówi
Jerzy Urban, bo z panem rozmawiał. Czy pani dysponuje telefonem do Jerzego Urbana? Ale dysponuję zapisami w tygodniku „Nie” tego, co napisał Jerzy Urban. Dalej pan nie będzie odpowiadał. Nie, bo nie mam nic do powiedzenia w tej sprawie. To jeszcze jedno pytanie, dlaczego pan się nie bał przyjść do Adama Michnika z taką propozycją, dlaczego się nie bał pan mówić, że Leszek Miller stoi za taką propozycją, kiedy pan mówił o tym pani Wandzie Rapaczyńskiej? Pani Moniko, przekracza pani nasze dżentelmeńskie ustalenia i próbuje mnie pani wciągnąć w to, żebym publicznie złożył zeznanie, zanim to zrobię w prokuraturze lub przed komisją. Nie zrobiłem tego i nie zrobię, bo po prostu za bardzo szanuję całość tej sprawy, również pracę prokuratury i wysokiej komisji. Nie mogę dopuścić do tego, ażeby oni usłyszeli jakąkolwiek odpowiedź dotyczącą tej sprawy z naszego wywiadu radiowego, a nie z mojej rozmowy z nimi. A czy głupio było panu, kiedy zobaczył pan w „Rzeczpospolitej” swoje słowa, kiedy pan powiedział tak do Adama
Michnika: „Robert powiedział, że przyjedzie do Cannes, jeśli będzie albo pierwsze, albo drugie miejsce. On szczał po nogach, żeby ten film wygrał”? Znowu pani się pomyliła, pani Moniko, niech pani to przeczyta jeszcze raz. Michnik: „A Romek - chodzi o Romana Polańskiego reżysera „Pianisty” - Romek? - Teraz pan Rywin: „Romek powiedział, że przyjedzie do Cannes jeśli będzie albo pierwsze, albo drugie miejsce, on szczał po nogach, żeby ten film wygrał i tego, bardzo się denerwował. I jak się dowiedział, że już jest, cieszył się jak chłopak...” Tak, i teraz jakie jest pani pytanie? Właśnie, czy to było fortunne określenie? Na pewno niefortunne, Roman Polański nie ma żadnego problemu z nerkami. Proszę powiedzieć, jaką rolę w „Paniście” odegrali polscy statyści? Fantastyczną. Nareszcie jakieś fachowe pytanie, cieszę się bardzo, Pani Moniko. Choć jestem lekko zawiedziony, że pani jednak nie dotrzymała warunków naszej umowy, ale taki jest dziennikarski los... Będę się dłużej zastanawiał... Myśli pan o Adamie
Michniku, który nie dotrzymał dżentelmeńskiej umowy i nagrywał pana pod stołem? Adam Michnik mnie zaskakuje swoim talentem aktorskim. Myślę, że jest to jeden z wielu moich błędów, że nie zauważyłem tego wcześniej. A polscy statyści? Polscy statyści - wracamy teraz do filmu, z czego cieszę się bardzo - spełnili w tym filmie ogromną, ogromną pozytywną rolę. Dlatego że oni w swojej masowości, w swoim ogromnym oddaniu dla tej tematyki filmu, po prostu wierzyli, że tam nie tyle grają, tylko to przeżywają. I oni wnieśli, że tak powiem, ogromny pozytywny element twórczości, o którą walczył reżyser na planie. Jestem im za to bardzo, bardzo wdzięczny i wielokrotnie sam reżyser artykułował słowa podziękowania. Myśli pan, że gdyby to byli czescy statyści, czy też mogliby tak zagrać, oddać te emocje? Wie pani, ludzie są niby różni, ale są podobni na świecie. Na pewno mogliby to oddać, ale wzrusza nas do łez, a mnie również do głębi, że zrobili to ludzie, którzy mają osobisty stosunek do tego, w czym brali udział - a to
zawsze na ekranie wychodzi. Ekran nie oszukuje, bardzo trudno jest na ekranie sfałszować uczucia. Siedem nominacji. Jak pan myśli, za co dostanie Oscara „Pianista”? Jak ja się cieszę, pani Moniko, że już mówimy na temat filmu. W tym roku wyjątkowo trudno jest rozdać Oscary, bo jest pięć filmów, które startują w kategorii „najlepszy film” i wszystkie są wspaniałe. Więc jeśli „Pianista” przegra, to przegra naprawdę w bardzo, bardzo trudnej kategorii. Myślę, że jeśli Akademia zdecydowała się na siedem nominacji, to film powinien dostać, statystycznie rzecz ujmując, jeden do dwóch Oscarów. Za co? Myślę, że jest ogromna szansa dla reżysera i dla filmu. A czy pan pisze scenariusz, scenariusz o Rywingate? Pani Moniko, ja nie muszę pisać tego scenariusza, prasa - nie wyłączając pani - robi to za mnie. I niczego pan nie notuje, niczego nie pisze? Oczywiście, że notuję i piszę dla swoich własnych potrzeb, ale niestety nie mogę przewidzieć, co dzień następny mi przyniesie. Ale czy myśli pan, żeby zrobić kiedyś taki
film? Bardzo dziękuję za pomysł, zastanowię się. A reżyserem mógłby być Kazimierz Kutz. Pan Kazimierz Kutz niestety ma słabą pamięć, bo oskarża mnie o rzeczy, których nie popełniłem. Drogi Panie Kazimierzu, nigdy nie reżyserowałem filmów Antczaka, a te bajki, które pan opowiada, to były bajki opowiadane przez pana nadwornego szefa produkcji, pana Tadeusza. Ale gdyby pan Kazimierz Kutz przyszedł do mnie z takim scenariuszem, kto wie, kto wie. Ja nie mam uprzedzeń. A co by pan dzisiaj powiedział Adamowi Michnikowi? Dzień dobry. A co by pan powiedział premierowi Leszkowi Millerowi? Ja pana Leszka Millera spotkałem w życiu dwa lub trzy razy i trudno mi powiedzieć, że mógłbym się zachowywać inaczej niż człowiek, który widzi przed sobą głowę państwa. A czy jest pan w tej chwili izolowany towarzysko, czy czuje się pan, jak człowiek, który ma dżumę? Nie. To znaczy moi najbliżsi przyjaciele i ci, którzy mnie znają i ci, którzy wierzą, że potrafię tę sprawę doprowadzić do pozytywnego końca, kontaktują się ze mną i
nawet zapraszają mnie zbyt często na spotkania. Natomiast część ludzi faktycznie stara się do mnie nie dzwonić. Mam troszkę mniej telefonów, w związku z czym mam więcej czasu i spokoju. A czy na imieninach u prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego czuł się pan zadżumiony, czy wszystko było tak, jak było pomimo tego, że... Pomimo czego? ...że wszyscy wiedzieli, o co chodzi? Nie, bo wszyscy traktowali to w tamtym czasie jako dowcip sytuacyjny. Nie czułem żadnej izolacji. Na imieninach u prezydenta byłem w sumie chyba trzy razy. A kto był u pana na rybach na Mazurach? Pani Moniko, w tym terminie, o którym się mówi, to prawdopodobnie nikt. Znowu dałem się złapać, mieliśmy nie rozmawiać o mojej sprawie, Pani Moniko. Może żeby się nie łapać dalej, podziękuję panu za rozmowę. Również bardzo pani dziękuję. I będę się jednak zastanawiał przed następnym wywiadem. Nie dotrzymała pani do końca słowa. W każdym razie wszystko to, co było, to było dzisiaj na żywo i nic innego nie było. Tak jest, nie było. A czy ma pan jakąś
taśmę z rozmowy z Adamem Michnikiem? Pani Moniko, czy ma pani jakieś poważne pytanie? Jestem zbyt poważnym człowiekiem, żeby robić takie rzeczy. Nie, nie mam żadnych taśm, to są kolejne wymysły prasy, która po prostu buduje sobie odbiór. To jak poważny człowiek może składać takie propozycje, propozycję łapówki? A skąd pani wie, że składałem taką propozycję? Z tych słów, o których mówi Adam Michnik, z tych taśm, to wynika. Pani Moniko... Jakiś zarzut pan dostał, prawda, zarzut płatnej protekcji... Mieliśmy rozmawiać na temat „Pianisty”, Pani Moniko. Pani też nie dotrzymuje słowa. Nie jestem dżentelmenem... Dziękuję bardzo. Ale jest pani wielką damą.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)