Leszek Suski: osoby, których ciała zbadał lekarz, nie zginęły z powodu wyziębienia

(RadioZet)


Posłuchaj Wywiadu

Leszek Suski: osoby, których ciała zbadał lekarz, nie zginęły z powodu wyziębienia
Źródło zdjęć: © RadioZet

31.01.2006 | aktual.: 31.01.2006 14:52

Czy prokuratura przesłuchała już właścicieli Międzynarodowych Targów Katowickich, które były właścicielami budynku, który zawalił się w sobotę? Wczoraj w godzinach wieczornych zakończyliśmy przesłuchanie jednego z członków zarządu tej spółki, to jest bardzo istotny świadek w tej sprawie, dlatego, że przekazał nam informacje dotyczące struktury kapitałowej dotyczące podziału obowiązku, a także historii tego obiektu, na tyle, na ile mógł to zrobić z racji swojego stanowiska. Niezależnie od tego, poszukujemy źródeł dowodowych w postaci innych świadków. Zarówno prokuratura i policja będziemy przesłuchiwać świadków zdarzenia, jak i wszystkie osoby, które co prawda nie były na miejscu, ale mogą mieć widzę o tym obiekcie z racji pełnionych funkcji i zajmowanych stanowisk w spółce. Czy spółka był ubezpieczona od odpowiedzialności cywilnej, bo na te pytanie pan pełnomocnik Służyk nie chciał odpowiedzieć w niedzielę dziennikarzom? Pan pełnomocnik wczoraj był również w prokuraturze, podjęliśmy próbę przesłuchania go w
charakterze świadka, niestety adwokat powołał się na tajemnicę adwokacką, odmówił nam złożenia zeznań. Jest to co prawda rozwiązanie przewidziane w kodeksie postępowania karnego, ale my musimy się w tej sytuacji zastanowić, czy nie skorzystać z tych uprawnień, które ma prokuratura i nie wystąpić do sądu o zwolnienie adwokata z tajemnicy, po to, żeby uzyskać niezbędne informacje, jeżeli oczywiście innym środkami nie będziemy mogli ich uzyskać. Na to pytanie będę mógł więc odpowiedzieć po dalszych przesłuchaniach. Dla postępowania karnego, dla śledztwa i jego wyników nie jest to zasadnicza kwestia, czy ten obiekt był ubezpieczony, nie jest to dla nas dzisiaj wiodące pytanie. Wiodące pytanie to, jak to się stało, że dach się zawalił? Leszek Suski, pan był o godz. 21 w sobotę na miejscu wypadku. Czy to śnieg był podstawową przyczyną tego, że się zawalił dach? Stwierdzić jednoznacznie tego nie mogę, ale były duże ilości śniegu. Grubość tej pokrywy była pokazywana w telewizji. Moim zdaniem jedną z przyczyn mogła
być ta pokrywa śniegu. Oprócz tego odbywał się tam jakiś występ artystyczny, więc drgania fal dźwiękowych również mogły wpłynąć w jakiś sposób na konstrukcje tego budynku. W tej chwili, jak czytam i słyszę, z tym dachem problemy były znacznie wcześniej. No właśnie, tak mówią ci, którzy pracowali kiedyś przy targach. Panie prokuratorze, czy przesłuchali państwo osoby, związane z targami, które mówiły, że ten dach mógł się zawalić już parę lat temu? Takie informacje są już w śledztwie, zostały złożone przez świadków. tam informacje, które wskazują, że już w roku 2000 pojawiły się przecieki, pojawiły się pewne wady konstrukcyjne. Były podejmowane próby ich naprawy. W dalszym ciągu czynimy starania, żeby zbadać cały proces inwestycyjny, od momentu przygotowania gruntu, do budowy, bo wydaje się, że nie można poprzestać na jakimkolwiek etapie – usterek, ani katastrofy. Musimy również zbadać etap projektowania tej konstrukcji, a także jakich materiałów użyto do budowy tej konstrukcji. A czy są dokumenty
dotyczące odśnieżania, bo słyszeliśmy też jak pełnomocnik właścicieli budynku tłumaczył, że budynek był odśnieżany i że są odpowiednie dokumenty? Jest już pewna część dokumentacji na ten temat zebrana przez prokuratorów, została ona zabezpieczona przez policję na naszą prośbę, a także dostarczona przez niektórych świadków. Dziś rozpoczynają się kolejne przesłuchania członków zarządu i już będziemy się posiłkować tymi dokumentami w trakcie tych dalszych przesłuchań, ale potem oczywiście będziemy weryfikować te dokumenty z rzeczywistością. Panie brygadierze, co teraz będzie się dalej działo w miejscu tragedii? Czekamy na ekspertyzę komisji, jeśli komisje stwierdzą, że może wjechać tam dodatkowy sprzęt specjalistyczny, wtedy będą usuwane elementy dachu, stoisk, żebyśmy mogli dojść do podłoża, do podłogi. Elementy konstrukcyjne powinny zostać, żeby mogły być zbadane, czy nie były przyczyną zawalenia. Czekamy na ekspertyzę i Inspektor Nadzoru Budowlanego, wraz z prokuratorem, musi podjąć taką decyzję. Sądzę, że
ta decyzja zapadnie dziś lub jutro. Czy mogę tam być jeszcze ciała? Mogą. Proszę opowiedzieć jak to było, gdy znalazł się pan o godz. 21 tam, w tej hali? Hala była oświetlona. Jest olbrzymia, ponad 1 hektar, wymiary hali to 97 na 114 metrów. W hali pracowało kilkudziesięciu ratowników, pozostali byli na zewnątrz, przygotowywali urządzenia, którymi można się posługiwać wewnątrz. Pracowały piły, agregaty, silniki, w części dachu były wycinane otwory, żeby można się było dostać pod spód. Pracowali ratownicy z psami, wchodzili w te otwory. Nawet sam transport poszkodowanych był bardzo utrudniony, nie było tam przecież jednego poziomu, tylko wiele elementów, dziesięciu i więcej ratowników musiało transportować jedną osobę. Warunki były bardzo ciężkie. Było minus 16 st. Ratownicy jednak nie zwracali na to uwagi. Pojawiały się najpierw informacje, że osoby, które zmarły, zmarły z powodu wyziębienia organizmu, potem pojawiła się następna informacja, że nie z powodu wyziębienia, tylko obrażeń. Raczej nie zmarzły w
powodu wyziębienia. 25 ciał, które zostały zbadane przez profesora medycyny, zginęły na skutek obrażeń zewnętrznych i wewnętrznych, jeżeli chodzi o uderzenia, oraz na skutek uduszenia. Wśród tych 25 ciał nie było żadnej osoby, która by zginęła na skutek wyziębienia. Nie sadzę, żeby to było przyczyną zgonu kolejnych, których wydobyliśmy. Wszyscy mówią, że to, co było w Katowicach było bardzo wstrząsające, nawet dla doświadczonych ratowników. Tak, całkowicie się zgadzam, to było okropne przeżycie. W sumie na małej przestrzeni, zginęło wielu ludzi przez...nie wiem jak to nazwać...głupotę? Jak można to nazwać, panie prokuratorze? My, jako prokuratorzy, musimy to oceniać w kategoriach prawa karnego, do tego jesteśmy powołani. Oceniamy to w kategoriach, czy doszło do zawinienia człowieka, czy doszło do zaniedbań osób, które z racji pełnionych funkcji, miały swoje obowiązki dotyczące zabezpieczenia stanu technicznego obiekty i tej imprezy, która się tam odbywała. Wszystko wskazuje na to, że naszych dalszych
działaniach nie będziemy mogli zlekceważyć czynnika, który wynika z uwarunkowań atmosferycznych, oraz geologicznych, bo jest to teren zagrożony tąpnięciami i ruchami tektonicznymi. Ale czy można mówić o szkodach górniczych, bo pełnomocnik mówił również o tym, że należy wziąć pod uwagę szkody górnicze? Musimy uwzględnić tez taką okoliczność, musimy uwzględnić wszystkie te informacje, które wskazują na to, że będzie to splot kilu czynników do zbadania przez prokuraturę. Który z tych czynników zaważył na katastrofie, to będzie już zadanie dla biegłych. Panie brygadierze, czy była łączność między karetkami, a strażą pożarną? Tak, z resztą my już po minucie zadysponowaliśmy karetki pogotowia. O 17:34 dostaliśmy informacje o zawaleniu się hali, a o 17:35 karetki były zadysponowane. Karetki były zadysponowane z całej śląskiej aglomeracji, rannych przyjmowało 17 szpitali. Pytam o to dlatego, że dr Przemysław Gula, który brał udział w akcji ratunkowej mówi w gazecie, że akcja przebiegała sprawnie, nie licząc tego, że
karetki nie miały ze sobą łączności, ni było jej też między policją, strażą pożarną, pogotowiem. Nie mogę tego potwierdzić. Wg mnie akcja przebiegała sprawnie, ja nie zauważyłem problemów z tym związanych. Karetki były. Na początku było ich troszkę mniej, wsadzaliśmy do nich rannego i osobę mniej poszkodowane. Jak widać, wszyscy ranni zostali przewiezieni, nie mieliśmy informacji o tym, żeby nastąpił jakiś zgon... Jeden zgon chyba nastąpił w karetce, w przypadku ciężkiego poranienia. Pracował głośny sprzęt, nie było słuchać głosów tych, którzy wołali o pomoc, nie było słychać też telefonów komórkowych. Tak, ale co jakiś czas sprzęt był wyłączany, wchodzili ratownicy z psami, trwało to godzinę, półtorej. Następnie wchodzili ratownicy z geofonami, było nasłuchiwanie. Robiliśmy wszystko zgodnie z procedurami. Panie prokuratorze, a czy pan Robinson, właściciel MTK został przesłuchany? Jeszcze nie, na dziś zaplanowane jest top przesłuchanie. Dzisiaj przesłuchujemy dalszych świadków, niektórzy zjawiają się u nas z
własnej inicjatywy. Swoich świadków przesłuchuje również policja. Koncentrujemy się także na oględzinach, dziś będę kontynuowane z udziałem biegłych i podejmiemy decyzje, w jaki sposób podjeść do rozbiórki, by nie zniszczyć elementów stanowiących materiał dowodowy. Czy może być tak, pojawiają się takie pytania, że pan Robinson może wyjechać z Polski i nie wrócić, nie ponosić żadnej odpowiedzialności za to, co się wydarzyło? Nie mamy żadnych sygnałów, by ktokolwiek chciał w tej chwili zbiec z Polski unikając przesłuchań w tej sprawie. Ale trzeba powiedzieć jasno, że polskie prawo karne nie daje nam żadnego instrumentu, żeby stosować środki zapobiegawcze wobec świadków. Najtrudniejszym momentem był chyba moment, kiedy musieli państwo ogłosić zakończenie akcji? Tak. Nosiliśmy się z tą decyzją i odciągaliśmy ją jak najdłużej. Strażacy są na miejscu, nasze sekcje są na miejscu, co jakiś czas te gruzowisko jest jeszcze przeszukiwane. Wczoraj również hala była jeszcze raz badana. My jesteśmy na miejscu, jeszcze
próbujemy działać, natomiast procedury tak wyglądają. My akcję prawie zakończyliśmy. Eksperci medyczni osądzili, że chociaż cuda się zdarzają, po tak długim czasie prawdopodobieństwo jest bliskie zeru, że ktoś tam jeszcze żyje. My po prostu nie możemy tam już nic więcej zrobić dopóki sprzęt specjalistyczny nie uniesie płacht dachu, który znajduje się tam już prawie na podłodze. Dziękuję.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)