Leszek Miller: współczuję pani Szydło. Jarosław Kaczyński powinien być premierem od początku
• "Jarosław Kaczyński powinien być premierem od początku. Zakładam, że nim zostanie" - powiedział Leszek Miller w RMF FM
• Miller: współczuję pani Szydło, bo wykonuje najbardziej skomplikowaną i trudną pracę, jaką można sobie wyobrazić
• "Jeśli PiS robi coś dobrze, to mówię wyraźnie" - powiedział były premier
• "Najczęściej Platforma Obywatelska i PSL odrzucały nasze projekty w pierwszym czytaniu"
• Były premier stwierdził, że "wystarczyłoby, żeby pan Zandberg nie przybył na debatę telewizyjną i SLD byłby dzisiaj w Sejmie"
• "Ci, którzy nas zwalczali, łącznie z tzw. salonem warszawskim, który od lat bił w SLD (...), mają to, na co zasłużyli - mają PiS, który ma większość w Sejmie"
• Miller: nie czuję się dekomunizatorem, przeciwnie
- Staram się być obiektywny i myśleć kategoriami państwa polskiego. Jeśli PiS robi coś dobrze, to mówię wyraźnie - powiedział w RMF FM były premier Leszek Miller. - Na przykład: jeśli realizuje program "500 plus", jeżeli podwyższa płacę minimalną do 2000 zł, jeżeli ustanawia godzinową płacę na poziomie 13 zł - tak, ja to popieram - powiedział Leszek Miller. - Natomiast jeżeli czyni nowy mit Smoleńska - z gruntu nieprawdziwy - jeżeli ma zamiar ograniczać władzę sądowniczą - to oczywiście potępiam - dodał.
Były premier powiedział też na antenie RMF FM, że "bardzo się cieszy" z podwyższenia przez rząd Beaty Szydło minimalnych emerytur do 1000 zł. - To był zresztą nasz postulat. Zresztą wszystkie sprawy socjalne, które przed chwilą wymieniłem, były w naszym programie, składaliśmy stosowne ustawy. Niestety nie mieliśmy większości takiej, jaką ma w tej chwili PiS, ale zgłaszaliśmy to do laski marszałkowskiej. Najczęściej Platforma Obywatelska i PSL odrzucały te projekty w pierwszym czytaniu - powiedział Miller.
Odnosząc się do spekulacji na temat ewentualnej rekonstrukcji rządu, stwierdził: "nie byłoby to niczym nowym, bo prędzej czy później wszystkie rządy Rzeczpospolitej - po jakimś czasie - i wszyscy premierzy tych rządów dokonywali rekonstrukcji". Pytany, co by doradził premier Szydło, odpowiedział: "Nic, nie jestem doradcą pani premier". - Ja mogę tylko w pewnym sensie współczuć pani Szydło z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że wykonuje pracę bardzo trudną, najbardziej skomplikowaną i trudną, jaką można sobie wyobrazić, a po drugie - ma centrum władzy zlokalizowane poza Kancelarią Prezesa Rady Ministrów - powiedział były premier.
- Myślę o szefie PiS-u, który przecież podejmuje różne ważne decyzje. Być może niekoniecznie zgodne z pragnieniami pani premier - dodał. - Nie mówię o prezydencie, bo prezydent jest wpisany w ład konstytucyjny i ma tutaj pewne kompetencje. Ja mówię o sytuacji, w której na przykład obecny minister skarbu jest wzywany poza kancelarię premiera, żeby się zapewne dowiedzieć, czy dalej będzie ministrem, czy już nie - wyjaśniał Leszek Miller. - Jarosław Kaczyński powinien być premierem - jeszcze raz to powtórzę, bo często o tym mówię. Jestem zwolennikiem jasnych, przejrzystych procedur. Szef zwycięskiej partii politycznej zostaje Prezesem Rady Ministrów - powiedział.
- Nie mam nic przeciwko pani Szydło, ale sytuacja nie do końca jest normalna, jeżeli poza gabinetem premiera jest konkurencyjne centrum sprawowania władzy, które za nic nie ponosi odpowiedzialności. Po prostu Jarosław Kaczyński powinien być premierem od początku. Zakładam, że nim zostanie - może w tym roku, może w przyszłym, ale powinien nim zostać od samego początku - powtórzył były premier.
Skomentował też inicjatywę Nowoczesnej, która domaga się postawienia w Warszawie pomnika Tadeusza Mazowieckiego. - Nie mam nic przeciwko pomnikowi, natomiast zdaje się, że mamy taką tendencję do mnożenia tych inicjatyw. Jest pytanie, czy Warszawa zmieści te wszystkie inicjatywy - powiedział, po czym stwierdził, że zapewne powstaną też pomniki upamiętniające ofiary katastrofy smoleńskiej oraz Lecha i Marii Kaczyńskich.
Były premier odpowiedział też na zarzut, iż pogrzebał polską lewicę, prosząc, by "nie powtarzano takich prostackich sformułowań, którymi posługują się jego wrogowie". - Jeśli chodzi o to, że SLD po ostatnich wyborach nie jest w Sejmie, to wystarczyłoby, żeby pan Zandberg nie przybył na debatę telewizyjną, gdzie występowali wszyscy szefowie komitetów wyborczych, i Sojusz dzisiaj byłby w Sejmie. Polityka polega w dużej części na rozmaitych przypadkach - powiedział. - Nie czuję się dekomunizatorem, przeciwnie. Uważam, że poprzedni ustrój, chociaż oczywiście o żadnym komunizmie mowy być nie mogło, miał określone zalety - stwierdził Leszek Miller.
- Gdybyśmy byli w Sejmie, a zabrakło nam pół punktu procentowego, to PiS nie miałby samodzielnej większości. Więc ci wszyscy, którzy nas zwalczali, łącznie z tzw. salonem warszawskim, który od lat bił w SLD jak tylko mógł i chwalił każdego, kto był konkurencją dla SLD, ostatnio Palikota, potem Zandberga, więc ci wszyscy, którzy nas tak strasznie zwalczali, mają to, na co zasłużyli. Mają PiS, który ma większość w Sejmie - kontynuował były premier.
Leszek Miller wypowiedział się też na temat kampanii wyborczej w Stanach Zjednoczonych. - Po niedawnym zasłabnięciu pani Clinton szanse Trumpa gwałtownie rosną - ocenił. - Niedawno wicepremier polskiego rządu powiedział, że wybór między Clinton a Trumpem, to jest wybór między dżumą a cholerą. Tu ja nie podzielam tego poglądu także i dlatego, iż ktoś z nich zostanie prezydentem. Nie warto, żeby polscy politycy antagonizowali się z przyszłym prezydentem Stanów Zjednoczonych. To jest wyraz niedojrzałości, takie gadanie - powiedział Miller.