Leszek Miller: Polska walczy o styl i formę podejmowania decyzji
(PAP)
15.12.2003 | aktual.: 15.12.2003 11:19
A ze szpitala MSWiA witają Państwa premier Leszek Miller i Monika Olejnik. Siedzę naprzeciwko pana premiera, który jest uśmiechnięty. Dzień dobry panie premierze. Dzień dobry Pani, dzień dobry państwu. Panie premierze wczoraj cały świat mógł zobaczyć upokorzonego Saddama Husajna, który poddawał się badaniom lekarskim. Saddama Husajna, którego nie stać było na to by strzelić sobie w głowę. Poddał się bez walki. Jak Pan oglądał te zdjęcia to co sobie Pan myślał? Że oto jest koniec mitu Saddama Husajna. Koniec nadziei dla tych jego zwolenników, którzy uważali, że będzie ich mógł skutecznie prowadzić do walki o odzyskanie władzy. Myślę, że jest to fakt o ogromnym znaczeniu politycznym, ale także psychicznym. Politycznym z oczywistych powodów. Psychologicznym właśnie dlatego, że paraliżuje, niweczy nadzieję tych zwolenników starego porządku, którzy w Husajnie wiedzieli symbol koniecznej walki. Sprawa Saddama Husajna, przyćmiła trochę to co wydarzyło się w Brukseli. Ale prasa europejska źle o nas pisze. Może
zacytuje co powiedziała telewizja ARD: „postawa polskiego rządu na szczycie w Brukseli wykazała, że nie rozumie on Europy” inna gazeta pisze „winne są Hiszpania i Polska, a dla integracji europejskiej jest to wielki cios” Ale to jest ciekawe, że ton prasy kontrastuje z tonem wypowiedzi polityków, także francuskich i niemieckich. Powiem Pani w tajemnicy, kiedy prowadziłem trudne rozmowy, czy z Gerhardem Schröderem, czy prezydentem Chirakiem i kiedy wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie się porozumieć w tej ważnej sprawie ważenia głosów, to zgadzaliśmy się, że nie wolno stwarzać okazji do wzajemnego atakowania się. Dlatego, że miałoby to bardzo brzemienne konsekwencje i że trzeba po prostu uznać, iż nie mogliśmy się porozumieć i może mieliśmy za mało czasu. Warto przypomnieć, że tak naprawdę konferencja międzyrządowa rozpoczęła się 4 października i do 13 grudnia nie było specjalnie wiele czasu i że tego czasu trzeba sobie dać trochę więcej i po prostu przerwać te obrady, uznając, że jeden etap się zakończył a
teraz musi się rozpocząć następny już pod nowym przewodnictwem, pod nową prezydencją irlandzką. A ile czasu teraz będzie potrzeba by ruszyć z miejsca tego tak naprawdę nikt nie wie. Ale kanclerz Schróder powiedział, że stawiamy interes narodowy ponad interes Europy. Ja się z tym akurat nie zgadzam. Nie sądzę, żeby kanclerz Schröder nie stawiał interesu narodowego na pierwszym miejscu, tak jak ja stawiam interes narodowy na pierwszym miejscu. Oczywiście trzeba się spotkać pośrodku drogi bo interes wspólnoty europejskiej jest też ważny. Ja z Gerhardem Schröderem, kiedy już po pierwszych pięciu minutach było już jasne, że nie jesteśmy się w stanie porozumieć, rozmawiałem głownie co dalej. Jakie powinny być dalej relacje polsko-niemieckie. Bo przecież ani my ani Niemcy nie przeprowadzimy się na inny kraniec Europy. Jesteśmy partnerami gospodarczymi, handlowymi, politycznymi. Umówiliśmy się, że zaraz po nowym roku w styczniu podejmiemy kilka ważnych inicjatyw. By pokazać, że te relacje są dobre. Nie może być tak,
ze sprawa Nicei podzieliła nas tak głęboko, że nie możemy się porozumiewać w innych kwestiach. Ale Nicea podzieliła nas tak, że niektórzy obawiają się, że mogą być takie konsekwencje przy podziale budżetu, że Niemcy mogą nam dać po nosie za to, że jesteśmy tacy twardzi. Ja nie sądzę by tak było. Gerhard Schröder, Joschka Fischer to są zbyt poważni politycy, żeby wiązali te dwie strony na zasadzie Polska jest taka, to my ją teraz ukażemy. Choć jest publiczną tajemnicą, że Niemcy mają teraz spore kłopoty gospodarcze. Mają niski wzrost gospodarczy, wysokie bezrobocie. Muszą się liczyć z możliwościami finansowymi swojego państwa. Ale nie są to politycy, który by chcieli się rewanżować w taki właśnie sposób. Zatem jeśli będziemy słuchać, czytać w mediach różne rzeczy, miejmy oczywiście uszy i oczy otwarte, ale najważniejsze jest to co będą czynić i mówić politycy. Czyli w tym wypadku kanclerz federalny. Ale już mówią, że może być Europa „dwóch prędkości”. Europa, gdzie jest jądro tych najbardziej rozwijających
się państw, a my na obrzeżach. To głównie mówił prezydent Chirac nie Schröder. Ale proszę zwrócić uwagę, że tego rodzaju pomysły pojawiały się w Unii już od pewnego czasu. Nawet niektóre z nich są w taki lub inny sposób zrealizowane. Bo jeśli weźmiemy strefę euro, przecież nie cała Unia do niej należy. Czy Schengen też nie wszystkie kraje Unii spełniają kryteria Schengen. Także dzisiaj jest tak, że są wyodrębnione struktury Uni, które skupiają część krajów Unii Europejskiej, ale nie wszystkie. Gdyby taka inicjatywa się pojawiała czego oczywiście nie można wykluczyć to może to dla nas także byłoby pociągające. I my na przykład też moglibyśmy zgłosić akces. To bardzo optymistyczne Panie premierze. Jeśli by do czegoś takiego doszło, to mogłoby dojść do rozpadu Unii Europejskiej. Nikomu na tym nie zależy. Odniosłem wrażenie, że tak właśnie jest. Proszę zwrócić uwagę, że w tym trudnym brukselskim szczycie było tak, iż nikt nie chciał niczego uczynić co by pokazywało, że nie szanuje partnera, że chce go zmiażdżyć,
pokonać, że nie chce wsłuchiwać się w jego opinię. Odwrotnie, kiedy odbyła się końcowa sesja, bo Pani wie, że odbyły się tylko dwie plenarne. Na samym początku i druga połączona z takim lunchem... Odzyskaliśmy łączność. Zdrowie pana premiera jest bardzo dobre. Panie premierze nie odejdziemy od naszego stanowiska nicejskiego, czy musimy zrobić krok w kierunku kompromisu? Problem Nicei polega na tym, że ta zmiana, która jest w konwencie proponowana powoduje, że cztery główne i największe państwa mają taką siłę głosów, jak 21 państw następnych. Nie chodzi o to by decyzje w Unii zapadały dzięki jakiejś ogromnej przewadze. Chodzi o to by były wynikiem porozumienia i consensusu. Dlatego Polska walcząc o utrzymanie propozycji z Nicei nie walczy tylko o polskie interesy. Walczy o styl i formę podejmowania decyzji. Nie zmienimy zdania w tej sprawie? Ja gdybym miał Pani odpowiedzieć wprost, to bym powiedział, że nie widzę takiej możliwości Jest pan chwalony za to co się dzieje na arenie międzynarodowej, ale jest pana
klub jest krytykowany za to co się dzieje w polityce wewnętrznej. Jak Pan doskonale wie klub SLD miał kłopoty z wyborem członka komisji śledczej, z Andrzejem Lepperem. Jest za to krytykowany Jerzy Jaskiernia. Mariusz Łapiński oskarża obecnego ministra zdrowia. Ma Pan jakiś pomysł na to, żeby zmienić wizerunek SLD? Tak uważam, że pewne sprawy doszły do takich punktów, gdzie trzeba zdecydować się na rozstrzygnięcia. Ja planowałem już wcześniej bardzo poważną dyskusję w tym tygodniu z klubem. Tego nie będę mógł uczynić, ale poproszę moje koleżanki i kolegów zaraz na początku stycznia. Przedstawię swój punkt widzenia, swoje propozycje i swoje warunki, od których spełnienia, będę warunkował dalszą możliwość współpracy. Współpracy z klubem SLD? Tak współpracy z klubem SLD. A jakie są Pana warunki, może pan powiedzieć by nie trzymać tak długo posłów SLD z pana tajemnicą.? Proszę mi wybaczyć, ale ja to muszę najpierw powiedzieć swoim koleżankom i kolegom. Ale jest czas by zdecydować się na rozstrzygnięcia. Jest czas
by powiedzieć sobie otwarcie to co ktoś o wzajemnie o sobie myśli. I jest czas by przejść do ofensywy, bo to jest ostatnia chwila aby SLD mógł odzyskać zaufanie, by mógł przeprowadzić bardzo trudny program. Proszę pamiętać, że styczeń to jest koniec dyskusji nad programem racjonalizacji wydatków publicznych i finansów publicznych. Jest to program, który musi być wprowadzony jeśli chcemy utrzymać wysoki rozwój gospodarczy. Czy dla dobra SLD Jerzy Jaskiernia powinien się podąć do dymisji? Proszę mnie nie wciągać w tą dyskusję. Ja szczerze Pani powiem, byłem oddalony od tych problemów. Zajmowałem się w ostatnich tygodniach zupełnie innymi kwestiami. Na wszystko przychodzi pora i porozmawiamy na ten temat kiedy indziej. Ale nie pozwoli Pan by tak dłużej trwało? Są po prostu rzeczy, które mnie niepokoją. Jeżeli jest grupa posłów, która chronicznie głosuje inaczej niż klub, jeżeli są byli ministrowie, którzy głosują inaczej niż rząd, a ja tych ministrów pamiętam, jak zabiegali, kiedy byli ministrami by przekonać
innych do swojego stanowiska. Już nie chcę wnikać w inne sprawy. Jeszcze bardziej poważne. To jest czas na refleksję. Początek roku to jest zawsze czas remanentu. Mówi się co się stało w poprzednim roku. Mówi się o planach. I taka dyskusja na pewno zostanie w klubie przeprowadzona. A czy Pana szlag nie trafił, jak pan usłyszał, że pana klub ma zamiar poprzeć Andrzeja Leppera? Pani Moniko rozmawialiśmy przed chwilą o sprawach ważnych dla świata, Europy. Utrzymajmy ten klimat? Dobrze. Czy zatańczy Pan na sylwestra? Niestety nie. Co gorsze, kiedy mówiłem moim opiekunom, lekarzom, że wybieram się na narty w marcu, usłyszałem, że może pan o tym zapomnieć. Niestety same złe wiadomości jeśli chodzi o tańczenie i narty i możliwości takiej ruchowości. I na koniec chciałabym się zapytać panie premierze o taką sprawę bardzo intymną, czy po wypadku zaczął Pan wierzyć w Boga? Ja jestem agnostykiem, w przeszłości byłem ministrantem, bardzo doceniam co polki Kościół uczynił dla naszego narodu. Pozostaje takim jakim byłem
przed wypadkiem. Dziękuje bardzo. Radio Zet gościło czasami udanie, czasami nieudanie w szpitalu MSWiA. Życzę Panu zdrowia. Dziękuje bardzo za rozmowę. Dziękuje serdecznie.