PolskaLeszek Miller: inicjatywa Biało-Czerwoni to działanie dzielące lewicę

Leszek Miller: inicjatywa Biało-Czerwoni to działanie dzielące lewicę

Polska lewica próbuje się łączyć, a nie dzielić. Inicjatywa Biało-Czerwoni jest działaniem odwrotnym: działaniem nie łączącym, a dzielącym - tak szef SLD Leszek Miller ocenił zapowiedź powołania nowej formacji przez Grzegorza Napieralskiego oraz Andrzeja Rozenka.

Leszek Miller: inicjatywa Biało-Czerwoni to działanie dzielące lewicę
Źródło zdjęć: © WP | Łukasz Szełemej

29.06.2015 | aktual.: 04.04.2016 18:29

Napieralski, który ostatnio opuścił szeregi SLD oraz Andrzej Rozenek do niedawna polityk Twojego Ruchu, ogłosili, że powołują do życia nową formację polityczną pod nazwą Biało-Czerwoni.

Leszek Miller proszony na poniedziałkowej konferencji prasowej w Gdańsku o komentarz do tej inicjatywy stwierdził: "Kilka lat temu Aleksander Kwaśniewski powiedział: 'nie idźcie tą drogą'. Dedykuję słowa klasyka zarówno panu Rozenkowi, jak i panu Napieralskiemu".

- Jesteśmy w sytuacji prób porozumienia różnych ugrupowań lewicowych pod patronatem OPZZ. Trwają prace i programowe, i organizacyjne. Polska lewica próbuje się łączyć, a nie dzielić. Inicjatywa pana Rozenka i pana Napieralskiego jest działaniem odwrotnym: działaniem nie łączącym, a dzielącym. Z tego punktu widzenia musimy odnieść się do tego krytycznie - podkreślił Miller.

Jak dodał, "z jednej strony trwa proces kooperacji, nawiązywania rozmaitych więzi, a z drugiej strony pojawia się kolejny podmiot, który jakby stoi na zewnątrz tego jakże korzystnego procesu".

Informując o powstaniu nowej formacji, Rozenek mówił, że "to co proponujemy jest skierowane absolutnie do każdego". - Jak jest program dla wszystkich, to znaczy absolutnie dla nikogo - skwitował Miller.

Do nowej inicjatywy odniósł się także na briefingu w Łodzi rzecznik SLD Dariusz Joński.

- Szkoda, że Grzegorz Napieralski, który prosił sąd partyjny jeszcze w zeszłym tygodniu, żeby zostać w Sojusz, mówił, że będzie budował wspólną lewicę, gdzieś już po cichu od paru tygodni budował inną formację - podkreślił Joński.

- Jego sprawa, jego wybór, my wiemy co robić. Budujemy szerokie porozumienie na lewicy. Po raz pierwszy chyba jest na to ogromna szansa, bo wszystkie organizacje, stowarzyszenia, ludzie lewicy się spotkali w jednym miejscu. Żałuję, że dwóch z nich nie potrafi tego zrozumieć. Ale chcą budować, niech budują, my robimy swoje i budujemy porozumienie - dodał rzecznik Sojuszu.

- Jeśli w takim momencie, kiedy wszyscy się spotykają w OPZZ - i są to też ludzie, którzy czasami od wielu lat ze sobą nie rozmawiali - oni zakładają inną formację, to albo tego nie rozumieją, w jakiej są sytuacji, albo specjalnie to robią, żeby zwrócić na siebie uwagę i żeby przyjść za parę tygodni i powiedzieć, że są w stanie dopisać się do tego porozumienia - zaznaczył Joński.

Według niego "tak nie powinno się robić". - To jest nie fair wobec tych wszystkich koleżanek i kolegów, którzy ciężko pracują, żeby to porozumienie budować - dodał.

- Nie wiem, dlaczego próbują rozbijać lewicę, ale nie tacy już próbowali. Chcą, niech spróbują sił. Znam życie, jestem już 14 lat w jednej formacji, wszyscy, którzy wychodzili, później wracali. Szkoda, że nie mogą tego zrozumieć na cztery miesiące przed wyborami - podkreślił Joński.

Miller na konferencji prasowej w Gdańsku był też pytany o planowane na wtorek wyjazdowe posiedzenie rządu, które ma się odbyć na Śląsku. Jego zdaniem to część kampanii wyborczej.

- To manewr z obszaru PR-u. To sygnał, że rząd bardzo przejmuje się sytuacją na Śląsku i Zagłębiu i interwencja pani premier nie wystarczy, tylko potrzeba wyjazdowego posiedzenia całego rządu. To jest też odpowiedź na pytanie, w jakim stanie znajduje się Śląsk i Zagłębie, skoro cały rząd musi ten region ratować - powiedział Miller.

Pytany, jakie mogą nastąpić w Polsce po wyborach parlamentarnych, mówił: "To będzie pierwsza od lat kampania, której wyniku nie będzie można do końca przewidzieć. Jest zbyt wiele zmiennych i zbyt wiele nowych okoliczności, które będą powodować trudności w oszacowaniu końcowego rezultatu".

Miller nie sądzi, aby ruch Pawła Kukiza "otrzymał tak dobry wynik, jak on sam w wyborach prezydenckich". - Nie jest prawdziwa teza, że wszyscy wyborcy Pawła Kukiza, którzy oddali na niego głos jako na kandydata na prezydenta, będą teraz głosować w wyborach parlamentarnych w takim samym procencie - ocenił.

Szef SLD przypomniał też, że SLD jest zdecydowanie przeciwko jednomandatowym okręgom wyborczym. - Nie chodzi tu tylko o ordynację wyborczą, ale też o model państwa, który z tego wynika: model państwa, w którym silny staje się jeszcze silniejszy, a słaby staje się jeszcze słabszy - podkreślił.

Zauważył, że zaplanowane na 6 września referendum w sprawie JOW-ów będzie kosztowało ponad 100 mln zł. - To jest poważna kwota, która mogłaby być przeznaczona na ważne cele bytowe i społeczne - podkreślił Miller. Przypomniał też, że SLD w najbliższym czasie będzie prowadził akcję, która ma przekonać Polaków, by nie godzili się w referendum na wprowadzanie JOW-ów.

Miller był też pytany o pomysł kandydatki PiS na premiera Beaty Szydło, aby wrześniowe referendum rozszerzyć o kolejne pytania dotyczące: obniżenia wieku emerytalnego, obowiązku szkolnego 6-latków oraz przyszłości Lasów Państwowych. - To są sensowne pytania - uważa szef Sojuszu. Przypomniał, że SLD zbierał podpisy pod referendum ws. wieku emerytalnego, starał się także o referendum ws. sześciolatków.

- Takie pytania są właściwe i ważne, ale - z powodów konstytucyjnych - nie sądzę, aby można było dodać tego rodzaju pytania do tych, które zostały już przez pana prezydenta i Senat ogłoszone - powiedział Miller. Dodał, że wprowadzenie nowych pytań wymagałoby powtórzenia całej procedury formalnej związanej z referendum.

Miller zapowiedział, że po jesiennych wyborach parlamentarnych chciałby podjąć bardzo energiczne działania zmierzające do tego, by przywrócić do Gdyni dowództwo Marynarki Wojennej, które przeniesione niedawno do stolicy.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (60)