Leśne dziadki z PO
Afera związana z budową wyciągu narciarskiego przez Ryszarda Sobiesiaka, ujawniona przez portal Niezależna.pl i „Rzeczpospolitą”, ukazała zażyłe związki między nowymi władzami Lasów Państwowych a niektórymi politykami PO. I chodzi nie tylko o sprawę podejrzanej inwestycji w Zieleńcu.
09.02.2010 | aktual.: 09.03.2010 21:45
Kilkanaście dni temu agenci Centralnego Biura Antykorupcyjnego wkroczyli do siedziby Ministerstwa Środowiska i Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych (RDLP) we Wrocławiu, by zabezpieczyć dokumenty dotyczące budowy wyciągów narciarskich w Zieleńcu i Karpaczu. Za obie inwestycje odpowiedzialna jest firma Ryszarda Sobiesiaka – łapówkarza i znajomego prominentnych polityków PO.
Akcja CBA to skutek publikacji, jakie ukazały się na portalu Niezależna.pl i w „Rzeczpospolitej”. Jak ujawniliśmy – firma Sobiesiaka, przygotowując miejsce pod wyciąg, zniszczyła bezkarnie i bezprawnie fragment lasu w obrębie Obszaru Chronionego Krajobrazu Gór Bystrzyckich i Orlickich. Te skandaliczne działania – nawet fakt, że inwestycja Sobiesiaka została częściowo ulokowana na polsko-czeskim pasie granicznym (!!!) – nie przeszkodziły dolnośląskiemu biznesmenowi otrzymać wszystkich pozwoleń niezbędnych do kontynuacji budowy. Decyzje wpływające na budowę i uruchomienie wyciągu Sobiesiaka podejmowały bowiem obsadzone przez ludzi Platformy Generalna Dyrekcja Lasów Państwowych (GDLP) oraz Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych we Wrocławiu.
Zielone światło dla Tuska
4 października 2007 r. w ośrodku w Jedlni-Letnisko (pow. radomski) rozpoczął się Walny Zjazd Delegatów Krajowej Sekcji Pracowników Leśnictwa NSZZ „S”. Szef leśniczej „Solidarności” Marian Pigan uroczyście powitał na nim specjalnego gościa – przewodniczącego PO Donalda Tuska. Podczas zjazdu, ku zaskoczeniu niektórych związkowców, podpisane zostało przedwyborcze porozumienie między Platformą a NSZZ „S” leśników. Dążyli do niego głównie Marian Pigan i Bolesław Bdzikot – ówczesny szef Sekretariatu Ochrony Środowiska i Zasobów Leśnych NSZZ „Solidarność”. Wkrótce okazało się, że pracownicy leśnictwa to jedyni związkowcy „Solidarności”, którzy w wyborach poparli PO.
Porozumienie przyniosło zyski obu stronom. Platforma po wygranych wyborach obsadziła Lasy Państwowe ludźmi Pigana i Bdzikota, ci zaś nie tylko poparli partię Tuska w wyborach, lecz także – już jako urzędnicy – nie przeszkadzali (delikatnie mówiąc) w interesach „zaprzyjaźnionym” z PO biznesmenom.
I tak: Pigan, który wcześniej był ledwie inżynierem nadzoru w jednym ze śląskich nadleśnictw, po wyborach w 2007 r. otrzymał stanowisko zastępcy dyrektora generalnego Lasów Państwowych, a następnie został szefem tej gigantycznej i bogatej instytucji. Przypomnijmy, że to właśnie Dyrekcja Generalna Lasów Państwowych wydała Sobiesiakowi (we wrześniu 2008 r.) zgodę na przeznaczenie w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego kilku hektarów gruntu pod budowę wyciągu w Zieleńcu. Przesłuchiwany przez komisję hazardową były szef CBA Mariusz Kamiński opisał kulisy tej decyzji: „Zezwolenie na wycinkę załatwia bezpośrednio w Ministerstwie Środowiska asystent ministra sportu. Dzwoni potem do Ryszarda Sobiesiaka i radośnie mówi: »Rysiu, załatwiliśmy ci wycinkę«. Przesyła mu faksem decyzję ministra środowiska. Z jednej strony wszystkiemu patronuje Drzewiecki, z drugiej Chlebowski, który dzwoni do Sobiesiaka i mówi: »Słuchaj, jestem w kontakcie z dyrekcją Lasów Państwowych, wszystko będzie dobrze, meldują mi na
bieżąco« itd.”.
Pigan ściągnął do Lasów Państwowych obecnego naczelnika Wydziału Infrastruktury Leśnej GDLP – Jerzego Łokietkę. Według naszych informacji, to znajomy Grzegorza Schetyny ze studiów. Łokietko w 2007 r. startował z list PO w wyborach do Sejmu. Jego kolegą z technikum leśnego w Miliczu jest Wojciech Adamczak, obecnie dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych we Wrocławiu. Adamczak ostatni przed ostatnimi wyborami do europarlamentu agitował publicznie na rzecz kandydata PO Jerzego Tutaja.
Nie można zapomnieć też o Bolesławie Bdzikocie. Ten główny inicjator porozumienia przedwyborczego z PO (i jeden z „załatwiaczy” inwestycji Sobiesiaka w Zieleńcu) jest dziś naczelnikiem Wydziału Kadr i Szkoleń RDLP Wrocław. Donaldowi Tuskowi nie przeszkodziła przeszłość Bdzikota, na którym w chwili awansu ciążyły poważne prokuratorskie zarzuty. W kwietniu 2009 r. Bdzikot został prawomocnie skazany przez sąd za nadużycia w swoim byłym nadleśnictwie w Oławie. * Czystki w dyrekcji i nadleśnictwach*
Wygrane przez Platformę Obywatelską wybory parlamentarnych w 2007 r., oznaczające nowe posady dla „wiernych” Tuskowi leśników, z konieczności musiały wiązać się ze zwolnieniem dotychczasowych „pisowskich” pracowników. Związany z PO wiceminister środowiska zabrał się do tego zadania z takim zapałem, że złamał przy tym prawo. W maju 2008 r. sąd uznał bowiem, że Stanisław Gawłowski, zwalniając w grudniu 2007 r. dotychczasowego dyrektora Lasów Państwowych Andrzeja Matysiaka, naruszył zapisy ustawy o samorządzie powiatowym (Matysiak był wówczas także radnym powiatu Białobrzegi, a więc jego odwołanie musiało być poprzedzone zgodą rady powiatu). Jak informował „Nasz Dziennik”, w wyniku bezprawnej decyzji Gawłowskiego Lasy Państwowe musiały zapłacić Matysiakowi 50 tys. zł zadośćuczynienia.
Gruntowne czystki personalne – często polegające na zwykłej rekomunizacji – przeprowadzono nie tylko w centrali Lasów Państwowych i w regionalnych dyrekcjach (odwołanie dyrektorów w Łodzi, Lublinie, Wrocławiu i Krakowie), lecz także w poszczególnych nadleśnictwach. Widać to szczególnie na terenie Lubelszczyzny. W styczniu 2008 r. dyrektor generalny Lasów Państwowych powołał na stanowisko dyrektora tamtejszej RDLP Jana Kraczka. Ten rozpoczął swoje urzędowanie od wyrzucenia z nadleśnictwa w Zwierzyńcu (zarządzającego lasami o powierzchni 17,5 tys. ha) wieloletniego działacza „Solidarności” Witolda Zakościelnego. Jego miejsce zajął Andrzej Kulas – były sekretarz komitetu miejskiego PZPR. Co ciekawe – jedną z pierwszych decyzji Kulasa było zatrudnienie na stanowisku sekretarza nadleśnictwa Witolda Kozłowskiego, który w PRL służył w... ZOMO. Wkrótce potem posadę stracił dotychczasowy zastępca dyrektora lublińskiej RDLP ds. ekonomicznych – Andrzej Konieczny. Kraczek zwolnił także innych „niewygodnych” leśników:
Tomasza Bylinę z Nadleśnictwa Radzyń Podlaski, a także pracującego od 28 lat w Lasach i cieszącego się dużym autorytetem Lucjana Bednarza, nadleśniczego z Janowa Lubelskiego. Zdaniem tego ostatniego, polityka personalna nowego kierownictwa RLDP w Lublinie ma charakter czysto polityczny. Czystki nie ominęły również nadleśnictwa w podlubelskim Biłgoraju, skąd pochodzi poseł Janusz Palikot. 30 grudnia 2009 r. Jan Kraczek odwołał bowiem (mimo bardzo dobrych wyników pracy) tamtejszego nadleśniczego Piotra Mroza, który stanowisko to objął za czasów koalicji PiS–LPR–Samoobrona. Jak dowiedziała się „Gazeta Polska”, dziwnym zbiegiem okoliczności w Biłgoraju planowana jest budowa olbrzymiego tartaku, połączonego z fabryką pelletów (ekologiczny materiał opałowy) i elektrociepłownią. Za wartą 120 mln zł inwestycją stoi biłgorajski biznesmen Tadeusz Kuźmiński – dobry znajomy i były wspólnik (firma Ambra) Janusza Palikota.
Sennik marszałka Komorowskiego
Równie ciekawie jest w Krakowie. Jak poinformował niedawno portal Prawylas.pl, „4 lutego 2010 r. nieznani sprawcy włamali się do mieszkania byłego dyrektora RDLP w Krakowie Jana Kosiorowskiego. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że włamanie miało miejsce w biały dzień, a sprawcy dostali się do wnętrza, otwierając zamki podrobionymi kluczami. Nie byli też zainteresowani majątkiem, ale dokumentami i laptopem. [...] Kosiorowski od dłuższego czasu był obserwowany przez nieznanych sprawców, o czym powiadamiał organy ścigania”.
Kim byli „nieznani sprawcy” – możemy się tylko domyślać. Kosiorowski, odwołany przez nowe, związane z PO władze Lasów Państwowych, zasłynął z walki z nieprawidłowościami, jakie ujawniono na terenie Nadleśnictwa Niepołomice. Chodziło o podejrzane zamiany atrakcyjnych terenów leśnych na nieużytki rolne. Drogie grunty były przejmowane przez prywatne osoby, w zamian zaś w posiadanie Lasów Państwowych wchodziły nieużytki rolne. Jak pisała w 2007 r. „Gazeta Polska” (w artykule „Bezkrólewie w państwowych lasach” Miłosza Horodyskiego), tymi „prywatnymi osobami” byli... urzędnicy Lasów, m.in. zastępca nadleśniczego w Niepołomicach Ryszard Gwiżdż i dyrektor RDLP w Krakowie Alfred Król. Transakcje pozytywnie opiniował ówczesny nadleśniczy Nadleśnictwa Niepołomice – Stanisław Sennik. Gdy na stanowisku szefa krakowskiej RDLP Alfreda Króla zastąpił Jan Kosiorowski, skierował sprawę do prokuratury. Chciał za wszelką cenę zlikwidować patologie w podległych mu nadleśnictwach i doprowadzić do ukarania sprawców bulwersującego
procederu. Akcja Kosiorowskiego przeciw Sennikowi i jego obrotnym kolegom została jednak przerwana. Po wyborach parlamentarnych pod koniec 2007 r. okazało się bowiem, że nowym dyrektorem Lasów w Krakowie zostanie... Stanisław Sennik, jeden z głównych organizatorów wymiany gruntów. Kto stał za skandaliczną decyzją o jego nominacji? W 2008 r. „Newsweek” ujawnił, że za nadleśniczym ujął się marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. Jak napisał tygodnik, polityk PO od wielu lat przyjeżdżał na zaproszenie Sennika na polowania do Puszczy Niepołomickiej. Po ujawnieniu tej sprawy kilkunastu małopolskich posłów Platformy (m.in. Jarosław Gowin i Andrzej Czerwiński) interweniowało w Ministerstwie Środowiska i u samego marszałka Komorowskiego. „Nigdy nie pogodzę się z tą nominacją” – mówił „Newsweekowi” Gowin.
Niestety, przyjaźń Komorowskiego i Sennika okazała się silniejsza niż artykuły w prasie, protesty leśników, śledztwo prokuratury, a nawet sprzeciw posłów Platformy. Dziś – gdy walczącego z korupcyjnymi układami Jana Kosiorowskiego nawiedzają „nieznani sprawcy” – Stanisław Sennik wciąż piastuje funkcję dyrektora krakowskiej RDLP.
Grzegorz Wierzchołowski