Lepper: sprzeczaliśmy się z Gosiewskim
Ja z wicepremierem Gosiewskim prowadziłem rozmowy niekiedy twarde, sprzeczaliśmy się o różne sprawy. Natomiast zawsze dochodziło do tego, że albo ja jemu przyznawałem rację, albo on mnie przyznawał rację. Bo to nie jest tak, że tylko ja mam rację, że tylko Gosiewski ma rację, tylko próbowaliśmy zawsze znaleźć kompromis - powiedział wicepremier Andrzej Lepper w "Salonie Politycznym Trójki".
Michał Karnowski: Rzecznik rządu mówi, że nowy wicepremier będzie egzekwował zobowiązania od ministrów, a więc także i od Pana.
Andrzej Lepper: Tak. I ma rację.
Czyli Andrzej Lepper będzie swój dzienniczek pracy przedstawiał wicepremierowi Gosiewskiemu.
- Nie. To nie chodzi o dzienniczek pracy. Chodzi o to, żebyśmy my na bieżąco wywiązywali się ze wszystkich naszych prac - chodzi przede wszystkim o przygotowanie projektów ustaw, o uchwały Rady Ministrów, czy rozporządzenia ministra, które muszą być zaakceptowane przez premiera i pójść tzw. obiegiem, czy być stawiany na posiedzeniu Rady Ministrów zgodnie z regulaminem pracy Rady Ministrów.
A jak wygląda takie przesłuchanie, sprawdzenie przez pana Gosiewskiego?
- Nie miałem jeszcze okazji być przesłuchanym i myślę, że tego nie będzie. Ja z - do tej pory ministrem, dzisiaj już - wicepremierem Gosiewskim prowadziłem rozmowy niekiedy twarde, sprzeczaliśmy się o różne sprawy. Natomiast zawsze dochodziło do tego, że albo ja jemu przyznawałem rację, albo on mnie przyznawał rację. Bo to nie jest tak, że tylko ja mam rację, że tylko Gosiewski ma rację, tylko próbowaliśmy zawsze znaleźć kompromis, wyjść z sytuacji trudnej w normalny, ludzki sposób.
Niektórzy komentują, że ta nominacja, to jest nominacja na czas władzy, że to dowodzi, że Jarosław Kaczyński tej władzy co najmniej do końca kadencji nie odda. To jest dobra interpretacja, że takich wiernych ludzi wybiera się właśnie na czas władzy, ale czas trudny?
- Niech ktoś powie, że dotychczasowi premierzy wszystkich rządów po 1989 roku, czy oni otaczali się ludźmi przypadkowymi, ludźmi, których nie znali? Każdy chce mieć wokół siebie ludzi, którym ufa, którym może wierzyć, którym może zostawić stanowisko pracy tak, jak premier, cały kraj, wyjechać zagranicę, bo jesteśmy dużym państwem, jesteśmy członkiem UE, NATO - premier na bardzo dużo obowiązków. I trudno, żeby w kraju, swojego zastępcę, zostawił człowieka do którego nie ma w pełni zaufania.
Dlaczego zatem Roman Giertych miał takie wątpliwości i nie chciał tej nominacji?
- Myślę, że chyba premier Giertych przyczynił się do tego, że ona była szybciej niż ktoś się spodziewał. Tym swoim stanowiskiem, że mówił, że nie, nie. A tak naprawdę w głębi chciał, żeby Gosiewski był wicepremierem.