ŚwiatLepper potwierdza zwycięstwo Łukaszenki

Lepper potwierdza zwycięstwo Łukaszenki

"To nie wybory to farsa" - mówią o niedzielnym głosowaniu na Białorusi przedstawiciele opozycji. Wybory parlamentarne i referendum konstytucyjne, które miało umożliwić pozostanie przy władzy Aleksandrowi Łukaszence, skończyło się przewidywalnym sukcesem władzy. Szereg nadużyć wykazują międzynarodowi obserwatorzy, ale media pokazują jedynie tych, którzy potwierdzają "prawidłowy przebieg wyborów". M.in.... Andrzeja Leppera.

17.10.2004 | aktual.: 18.10.2004 07:40

Obraz

Ponad 89,8% Białorusinów zagłosowało w wyborach parlamentarnych i referendum. Dane takie podała Centralna Komisja Wyborcza, przytaczając równocześnie wyniki powyborczych sondaży, wskazujących, że prezydenta poparło 74,6% głosujących. Gdyby oficjalne rezultaty były zgodne z ogłoszonymi w niedzielę wieczorem, oznaczałoby to zwycięstwo Łukaszenki. Do skreślenia z konstytucji zakazu pełnienia funkcji prezydenta więcej niż dwie kadencje potrzebna jest bowiem więcej niż połowa głosów wszystkich uprawnionych.

"Lepper poparł Łukaszenkę"

Żadnych nieprawidłowości nie zauważyli występujący w państwowej telewizji obserwatorzy, głównie ze Wspólnoty Niepodległych Państw. Białoruska telewizja pokazywała m.in. lidera polskiej "Samoobrony" Andrzeja Leppera, który również potwierdził, że nie zanotował żadnych naruszeń. Opozycyjna organizacja Karta 97 informację o jego wizycie na swojej stronie internetowej zatytułowała: Lepper przyjechał poprzeć Łukaszenkę. Jednak już obserwatorzy z Parlamentu Europejskiego (nie pokazywani przez rządowe media) wykazują cały szereg nadużyć.

Wyniki wyborów kwestionuje również opozycja. Na konferencji prasowej w siedzibie Białoruskiego Frontu Narodowego (BNF) przytoczono wyniki sondażu bałtyckiego oddziału międzynarodowego Instytutu Gallupa. Według nich, Łukaszenkę poparło 55% tych, którzy uczestniczyli w głosowaniu.

Opozycja musiała jednak przyznać, że frekwencja w wyborach była wysoka; aż do wieczora w lokalach wyborczych panował spory ruch. Do głosowania zachęcała przez cały dzień państwowa telewizja, a na głosujących czekały bufety zaopatrzone bogato w jadło i napitki, sprzedawane taniej niż sklepach, bo bez marży.

Opozycja nie liczyła na sukces

Wśród zalewu informacji o referendum w państwowych mediach, całkowicie umyka sprawa organizowanych równocześnie wyborów do parlamentu. Lider BNF Wincuk Wiaczorka przyznał jednak, że opozycja nie liczy na sukces w wyborach. Nie po to startowaliśmy w wyborach, tylko po to, by dotrzeć do ludzi - powiedział polskim dziennikarzom. To nie są wybory, to farsa. Naszych obserwatorów wyrzuca się z komisji, gdy proszą o pokazanie list wyborczych albo gdy chcą być obecni przy pieczętowaniu urn. Nie bez przyczyny pozbywają się świadków - dodał.

Opozycyjni politycy i organizacje pozarządowe oskarżają władze o fałszowanie wyników. Przytaczają liczne przykłady nadużyć, od wielu dni mówią o wywierania nacisku na udział w głosowaniu, zwłaszcza na studentów, ale też na innych ludzi zależnych od władz - milicjantów, żołnierzy. Poinformowali też o przypadku wręczania wyborcom wypełnionych już kart do głosowania.

Wiaczorka powiedział, że w wielu komisjach wyborczych trzeba było uzupełniać listy o osoby na nich nie uwzględnione. Według niego, były więc takie punkty, gdzie frekwencja sięgnęła 106%, bo listy wyborców skracano specjalnie, by była ona większa.

Przewodnicząca CKW Lidia Jarmoszyna zapewniła jednak, że wybory przebiegały prawidłowo. Obserwatorzy z tzw. opozycji przysyłają skargi na każdy drobiazg - powiedziała na konferencji prasowej. Według niej, wszystkie skargi okazały się bezpodstawne, a obserwatorzy i dziennikarze nie powinni mieć żadnych trudności z dostępem do komisji wyborczych.

Jarmoszyna stwierdziła też, że nie ma nic nagannego w wielokrotnym ogłaszaniu wyników sondaży powyborczych w dniu głosowania, co czyniła akredytowana przez CKW agencja Ecoom. Gdy jeden z dziennikarzy zacytował jej artykuł 46 ordynacji wyborczej, wyraźnie zabraniający tego w ciągu 10 dni przed wyborami, odparła: To na 10 dni przed wyborami, ale nie dzisiaj.

Sam Łukaszenka, głosując w Mińsku, wezwał Zachód, by przestał z góry oskarżać władze białoruskie o fałszerstwa wyborcze i przejmować się problemami Białorusi. Macie aż za wiele własnych problemów. Jeśli zauważycie naruszenia - wskażcie. My się już postaramy zrobić tak, żeby ich nie było - oświadczył. Podkreślił też, że referendum to sprawdzian jego polityki. Jeśli ludzie powiedzą "tak", to będę po prostu będę lepiej pracował - powiedział Łukaszenka.

Bożena Kuzawińska

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)