Lepper: nie ma dowodów mojej winy
Wicepremier, szef Samoobrony Andrzej Lepper oświadczył, że "absolutnie nie wchodzi w grę" zawieszenie przez niego udziału w rządzie. Dodał, że nie ma żadnych dowodów na to, aby był winny udziału w "seksaferze". Przeprosił za wcześniejsze wypowiedzi działaczy partii.
07.12.2006 | aktual.: 07.12.2006 20:56
Tymczasem według rzecznika PiS Adama Bielana, jeśli potwierdzą się zarzuty w sprawie "seksafery" w Samoobronie i udziału w niej Andrzeja Leppera, to Lepper powinien odejść z rządu. PiS będzie podejmować decyzje po tym, jak prokuratorzy ustalą, komu należy postawić zarzuty - dodał.
Według sondażu TNS OBOP na zlecenie "Dziennika", 71% Polaków nie chce Leppera w rządzie, a jego ludzi w polityce.
Dajcie spokój mojej rodzinie
Lepper w bardzo emocjonalnym wystąpieniu na konferencji prasowej zaapelował do mediów, aby "się uspokoiły i dały spokój jego rodzinie", ponieważ - jak mówił - cała sprawa odbija się na jego nastoletniej córce. Po mnie możecie jeździć ile chcecie, ale dajcie spokój mojej rodzinie - prosił.
Wicepremier przeprosił za wypowiedzi tych działaczy partii, którzy z lekceważeniem odnosili się do informacji o rzekomym molestowaniu kobiet. Zwrócił się do działaczy swojej partii, aby ci z nich, którzy wiedzą o przypadkach molestowania, zwracali się z tym do prokuratury.
Jednocześnie zaapelował do Łyżwińskiego, aby zgłosił się na badania w sprawie ustalenia ojcostwa dziecka Anety Krawczyk. Jak podkreślił, jeśli ojcostwo się potwierdzi, poprosi Łyżwińskiego o złożenie mandatu. Zapewnił też, że zostaną wtedy wyciągnięte "pełne partyjne konsekwencje" wobec Łyżwińskiego.
Wniosek do sądu przeciwko "GW"
Szef Samoobrony poinformował również o złożeniu wniosku do sądu przeciwko "GW". Dodał, że takie pozwy będą składane przeciwko mediom i osobom, które nie mając dowodów, będą wysuwały nieprawdziwe oskarżenia wobec polityków Samoobrony. Zdaniem Leppera, artykuł w "Gazecie", to część szeroko zakrojonego spisku, który ma na celu "wyeliminowanie Samoobrony.
Rano dziennikarzy zelektryzowała informacja przekazana przez Prokuratora Generalnego Janusza Kaczmarka, który powiedział, że w Sejmie zaginęła część księgi wejść, dotycząca bytności w hotelu poselskim Anety Krawczyk. Kaczmarek dodał, że prokuratura ma informacje, że księga zaginęła w marcu; poinformował też, że prokuratura ma informacje, że do hotelu można było wchodzić bez wpisywania się do księgi.
Szefowa Kancelarii Sejmu Wanda Fidelus-Ninkiewicz, w reakcji na informacje przekazane przez Kaczmarka, podjęła decyzję o powołaniu wewnętrznej komisji do zbadania okoliczności sprawy. Komisja ustaliła, że księga wejść został przekazana wymiarowi sprawiedliwości w związku z innym prowadzonym śledztwem. Przesłuchania w łódzkiej prokuraturze
Kaczmarek poinformował, że w śledztwie łódzkiej prokuratury w sprawie "seksskandalu" w Samoobronie przesłuchano kilkunastu świadków i niektórzy z nich potwierdzili fakty przedstawione przez Krawczyk.
Jedną z przesłuchiwanych osób była Anna Rutkowska, która - jak twierdzi - otrzymała propozycję seksualną od szefa ekspertów Samoobrony Kazimierza Zdunowskiego. Według Rutkowskiej, seks z nim lub z Krzysztofem Filipkiem miał być warunkiem otrzymania wynagrodzenia. Jej słowom zaprzeczają politycy Samoobrony.
W czwartek łódzka prokuratura nie przesłuchała w radnego Samoobrony sejmiku województwa łódzkiego Jacka Popeckiego.
Według Anety Krawczyk, Popecki - z zawodu weterynarz, a wówczas asystent Łyżwińskiego - miał jej "aplikować różne środki farmakologiczne", w tym oksytocynę przeznaczoną dla zwierząt. Środki te miały szybko wywołać skurcze porodowe. Popecki wszystkiemu zaprzecza.
Radny, który pojawił się w czwartek po południu w prokuraturze, powiedział dziennikarzom, że nie został przesłuchany, ponieważ prokuratura musi po raz kolejny porozmawiać z Krawczyk. Oświadczył, że "nie chce nic komentować". Przyznał, że jest ojcem chrzestnym dziecka Anety Krawczyk.
"Seksaferę" w Samoobronie, ujawniła "Gazeta Wyborcza". Aneta Krawczyk - b. radna Samoobrony w łódzkim sejmiku i b. dyrektorka biura poselskiego Stanisława Łyżwińskiego twierdzi, że w zamian za usługi seksualne dla liderów Samoobrony - Łyżwińskiego i Leppera - miała dostać pracę w partii. Kobieta twierdzi, że Łyżwiński jest ojcem jej trzyipółletniej córki. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Łodzi.
Więcej na ten temat w serwisie Wydarzenia.wp.pl