Leki ratujące życie wciąż wywożone z Polski. NIK kontroluje Ministerstwo Zdrowia
Choć polski rząd wielokrotnie zapowiadał walkę z nielegalnym wywozem leków za granicę, to do tej pory nie udało się ukrócić tego procederu. W hurtowniach, a co za tym idzie w aptekach, wciąż brakuje leków, które ratują życie Polakom. Jak dowiedziała się WP, sprawą zajęła się Najwyższa Izba Kontroli, która prowadzi obecnie procedurę kontrolną dotyczącą nadzoru Ministra Zdrowia nad obrotem refundowanymi produktami leczniczymi.
W lutym br. prezes Naczelnej Rady Aptekarskiej, doktor Grzegorz Kucharewicz alarmował, że w aptekach brakuje około 200 różnych preparatów leczniczych, które ratują życie. Leki znikały z hurtowni i trafiały za granicę, gdzie były sprzedawane za dużo wyższą cenę.
Nielegalny proceder miało ukrócić wprowadzenie kolejnych zmian w przepisach. W lutym do ustawy Prawo farmaceutyczne dodano artykuł 86a, który zakazywał aptekom handlować lekarstwami z hurtowniami i innymi aptekami. W lipcu weszła w życie tzw. "nowelizacja antywywozowa", której głównym celem było wprowadzenie ograniczenia wywozu produktów za granicę kraju, w sytuacji zaistnienia zagrożenia braku ich dostępności dla polskich pacjentów.
Obie zmiany w przepisach, choć utrudniły proceder nielegalnego handlu lekami, to nie sprawiły, że problem został wyeliminowany.
W hurtowniach wciąż braki
- Sytuacja od kilku lat się nie zmieniła. Rząd wprowadził nowe ustawy, które tak naprawdę nie przynoszą efektu. Nadal w hurtowniach brakuje leków - i to takich, które ratują życie. Chodzi głównie o insulinę, medykamenty przeciwzakrzepowe oraz leki na astmę. Często zdarza się, że brakuje nawet pasków do glukometrów - mówi w rozmowie z WP jeden z warszawskich aptekarzy i dodaje: - Wiem, co czują pacjenci, bo sam mam cukrzycę. Te leki są niezbędne chorym. Ja, pracując w aptece, mogę na bieżąco monitorować, czy lek pojawił się w hurtowni i zamówić na zapas. Inni nie mają takiego luksusu.
O tym, że nie jest to odosobniony przypadek, przekonujemy się po wejściu do kolejnej apteki. Tym razem na warszawskiej Pradze. Tu nie trzeba nawet pytać o brak leków. Słychać rozmowę:
Klientka: Co za fatalna organizacja apteki! Dlaczego kierownik pozwala, by w jego placówce brakowało leków?!
Aptekarka: To nie wina kierownika, tylko hurtowni. Nie jest tajemnicą, że leki są wywożone za granicę i nie ma ich w hurtowniach.
Klientka: Czy mogę w takim razie wziąć zamiennie pół tej tabletki i pół tej?
Aptekarka: Nie, proszę pani, to mogłoby panią zabić.
Z podobnymi problemami stykają się klienci aptek w całym kraju.
Nieudolność państwa
Z nielegalnym procederem sprzedaży leków za granicę próbuje walczyć Główny Inspektorat Farmaceutyczny. Jego pracownicy, choć robią, co mogą, przegrywają jednak tę walkę i to na dwóch frontach. Po pierwsze, brakuje im funduszy, a co za tym idzie rąk do pracy. Po drugie, nawet jeżeli uda im się złapać winnego na gorącym uczynku, to często na wysokości zadania nie staje polski wymiar sprawiedliwości.
- Gdy występujemy o odebranie licencji, często jesteśmy zszokowani zachowaniem sądów i prokuratury. Postępowania w tych sprawach są umarzane lub po odwołaniach orzeka się w nich niską szkodliwość społeczną czynu. Przypomina mi się kuriozalny przypadek, gdy apteka, która wywoziła leki za kilkanaście milionów złotych, została przez nas nakryta na tym procederze. Sąd orzekł jednak, że ze względu na dobro rodziny aptekarza, który był jedynym żywicielem rodziny, nie cofnie licencji. Tym samym mógł on dalej prowadzić biznes. Na wymiar sądowniczy nie mamy wpływu, a przez kuriozalne wyroki nasza praca przypomina walkę z wiatrakami. Tak jest skonstruowany nasz system - mówi WP rzecznik prasowy GIF Paweł Trzciński.
Zwraca on jednak uwagę na fakt, że "ustawa antywywozowa", choć niedoskonała, to jednak przyniosła pewne efekty. Proceder został nieco zastopowany, a do GIF dużo rzadziej zgłaszają się ludzie, którzy skarżą się na brak leków. Kiedyś podobne doniesienia były na porządku dziennym. Podkreśla przy tym, że po lipcowej nowelizacji wzrosły kary za nielegalny wywóz leków.
Trzciński tłumaczy również, że na brak leków w hurtowniach wpływa także jeszcze jeden czynnik. - Są dwie przyczyny braków. Pierwszym jest wywóz leków za granicę. Drugi wynika z polityki dystrybucyjnej firm. Największe koncerny sprzedają leki tylko do wybranych hurtowni. Te z kolei nie odsprzedają tych medykamentów wszystkim aptekom. My staramy się z tym walczyć, ale prawda jest taka, że jeżeli firma chce sprzedać leki tylko jednej firmie, to my nie mamy na to wpływu. Możemy jedynie rozmawiać - mówi rzecznik GIF.
Ministerstwo Zdrowia pod lupą NIK
By założyć hurtownię farmaceutyczną w Polsce wystarczy 90 dni. Dzięki temu łatwo jest powołać do życia firmę "słup", która zajmuje się jedynie wywozem leków. Kolejną lukę wykorzystują niepubliczne Zakłady Opieki Zdrowotnej. Prywatne gabinety w ramach tzw. zapotrzebowania zamawiają duże ilości leków, które później są wywożone za granicę.
Sprawa związana z wywożeniem polskich leków zatacza coraz szersze kręgi. Kontrolę w Ministerstwie Zdrowia prowadzi obecnie NIK. Jak nieoficjalnie udało się dowiedzieć WP, pod lupą miał znaleźć się dyrektor Departamentu Polityki Lekowej i Farmacji Artur Fałek.
- Najwyższa Izba Kontroli prowadzi obecnie procedurę kontrolną dotyczącą nadzoru Ministra Zdrowia nad obrotem refundowanymi produktami leczniczymi. W związku z tym, że procedura kontrolna trwa, nie możemy udzielić więcej informacji - poinformował WP zespół rzecznika prasowego NIK. Na razie nie wiadomo, kiedy będą znane rezultaty kontroli.