Lekarze zaszyli chustę w brzuchu pacjentki
Lekarz w szpitalu im. Rydygiera w Krakowie podczas cesarskiego cięcia zaszył w brzuchu pacjentki chustę chirurgiczną. Z obcym ciałem w jamie brzusznej kobieta spędziła dwa dni. Na szczęście jej zdrowiu nie zagraża niebezpieczeństwo.
18.03.2009 07:44
Ordynator oddziału po przeanalizowaniu incydentu stwierdził, że winna jest instrumentariuszka, która nie dokładnie przeliczyła zużyty materiał. Jej zadaniem jest przed i po zabiegu skrupulatne liczenie całego sprzętu i materiału operacyjnego. W akta instrumentariuszki na wniosek ordynatora oddziału zostanie wpisana nagana.
Dzisiaj pacjentka czuje się dobrze, została wypisana do domu. Nie chce nikogo z personelu zaskarżyć do prokuratury. Jak doszło do tego, że po zabiegu zapomniano wyjąć z brzucha pacjentki chustę chirurgiczną? Jak twierdzi Piotr Marszał, ordynator oddziału ginekologiczno- położniczego, jest to druga ciąża pacjentki i druga "cesarka". Zabieg jest skomplikowany.
- Kobieta po pierwszym zabiegu ma olbrzymią ilość zrostów ropnych. To znacznie utrudnia operację, która trwa kilka godzin. Pacjentka krwawi. - Podczas rutynowej "cesarki" wykorzystuje się najwyżej dwie chusty, a najczęściej żadnej. W tym przypadku zużyto kilkanaście. Nasiąknięte krwią stają się niewidoczne - relacjonuje ordynator. Dlatego lekarz kończąc zabieg, pyta kilkakrotnie instrumentariuszkę, czy liczba wszystkich chust, tamponów, narzędzi się zgadza. Ta odpowiada, że tak. Ginekolog spokojnie zszywa rozcięty brzuch.
Następnego dnia pacjentka skarży się na bóle w jamie brzusznej. Podczas rentgena zauważono nitkę chusty. Dr Marszał na bieżąco informuje chorą i rodzinę o wszystkim. Na drugi dzień po zabiegu ginekolodzy ponownie rozcięli brzuch kobiety, znaleźli tam zwiniętą chustę. Był to pierwszy taki przypadek od dziesięciu lat na ginekologii w "Rydygierze". Miesięcznie odbywa się tu ponad sto porodów.
Anna Górska