PolskaLekarze pikietowali urzędy w Katowicach

Lekarze pikietowali urzędy w Katowicach

Kilkadziesiąt osób - pracowników służby zdrowia - pikietowało w Katowicach przed urzędami marszałkowskim i wojewódzkim oraz przed magistratem tego miasta.

29.05.2006 | aktual.: 29.05.2006 15:59

Protestujący domagali się zwiększenia nakładów na placówki służby zdrowia przez samorządy, a także podjęcia przez rząd rozmów w sprawie realizacji lekarskich postulatów.

Demonstrację zorganizowały terenowe struktury Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL) oraz Ogólnopolskiego Związku Pielęgniarek i Położnych. Protest przebiegł spokojnie, demonstranci skandowali, czytali przez megafon swoje postulaty, mieli też związkowe transparenty.

Protestujący zebrali się przed urzędem marszałkowskim. Żądali tam m.in. zwiększenia finansowania szpitali wojewódzkich, których właścicielem jest właśnie samorząd wojewódzki. Chcieli też przekazać marszałkowi Michałowi Czarskiemu swoją petycję w tej sprawie.

Z urzędu marszałkowskiego nikt do nas jednak nie wyszedł. Będziemy próbować dotrzeć do nich - wyślemy w tej sprawie pismo. Jeśli nie uzyskamy odpowiedzi, zwrócimy się ze skargą na urząd marszałkowski do wojewody - powiedział szef organizacji OZZL w katowickim szpitalu im. L. Rydygiera, Mieczysław Piechota.

Jeśli władze samorządu wojewódzkiego pozostaną bezczynne w sprawie służby zdrowia, związkowcy z OZZL planują złożyć wniosek o odwołanie marszałka, który nie działa - dodał.

Przedstawicieli strajkujących lekarzy przyjął natomiast wicewojewoda śląski, Adam Warzocha, który kieruje zespołem monitorującym sytuację w śląskiej służbie zdrowia - powołanym na zlecenie ministra spraw wewnętrznych i administracji, Ludwika Dorna.

Protestujący poprosili Warzochę o przekazanie ministrom: zdrowia oraz spraw wewnętrznych i administracji prośby o bezpośrednie rozmowy z komitetem strajkowym OZZL. Wicewojewoda zapewnił, że prośbę przekaże. Zaznaczył też, że nie ma upoważnienia ze strony rządu do przeprowadzenia mediacji.

Podczas rozmowy ze strajkującymi Warzocha zapowiedział, że jeśli pojawią się przesłanki o nielegalności lekarskich protestów, zgłosi to prokuraturze. Zaznaczył jednak, że kwestię legalności strajków władny jest stwierdzić tylko sąd. Warzocha zaapelował też do lekarzy, by ich akcja protestacyjna nie zagrażała życiu i zdrowiu pacjentów. Lekarze zapewnili, że tak się nie stanie.

Po pikiecie urzędu wojewódzkiego, demonstracja pracowników służby zdrowia przeniosła się przed katowicki magistrat. Obradującym akurat radnym zaniesiono petycję o zwiększenie finansowania placówek służby zdrowia w tym mieście. Delegacja demonstrantów uzyskała zapewnienie, że petycja zostanie odczytana.

Domagamy się, by władze samorządowe zaczęły wreszcie przekazywać środki na działanie szpitali, które są ich własnością. Chcemy, by władze Katowic przeznaczały na ten cel 2% budżetu Katowic. Teraz jest to poniżej 1% - wyjaśnił Piechota.

W szpitalu im. L. Rydygiera strajkujemy od 15 maja. Jedynym już możliwym zaostrzeniem formy protestu jest zamknięcie naszej placówki. W tej chwili przyjmujemy już tylko pacjentów, których życie jest zagrożone - zaznaczył szef lekarskich związkowców w tej placówce.

Również w poniedziałek kilkudziesięcioosobowa pikieta odbyła się przed budynkiem Specjalistycznego Zespołu Chorób Płuc i Gruźlicy w Bystrej koło Bielska-Białej. Strajkujący tam lekarze spotkali się tego dnia z p.o. dyrektora szpitala, Urszulą Kuc. Rozmowy dotyczyły głównie wynagrodzeń personelu, skończyły się jednak fiaskiem. Do lekarskiego protestu w Bystrej wkrótce dołączyć mają pielęgniarki.

W woj. śląskim w trybie zbliżonym do ostrego dyżuru pracuje 18 szpitali. Tego dnia późnym popołudniem ma prawdopodobnie zapaść decyzja o przeprowadzeniu w regionie strajku generalnego służby zdrowia.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)