Lekarze: negocjacje zerwane przez ministra. Arłukowicz odpowiada
To nie my zamknęliśmy drzwi naszych poradni przed pacjentami, to minister zdrowia zmusił nas do tak desperackiego kroku. Wciąż jesteśmy gotowi do dalszych negocjacji - zadeklarowali działacze Porozumienia Zielonogórskiego. Chwilę później minister zdrowia Bartosz Arłukowicz na konferencji prasowej powiedział, że te przychodnie, które nie zdecydują się podpisać kontraktów, będą musiały "zdjąć tabliczki 'NFZ'". Minister poinformował też o zmianie zarządzenia prezesa NFZ dotyczącego powoływania nowych przychodni - teraz procedura ma być "maksymalnie uproszczona". Minister zachęcił "tych lekarzy, którzy chcą pomagać pacjentom" do powoływania nowych przychodni.
02.01.2015 | aktual.: 02.01.2015 21:11
Lekarze: jesteśmy zastraszani
Jak powiedział wcześniej prezes Porozumienia Zielonogórskiego Jacek Krajewski, lekarze, którzy nie podpisali umów z NFZ na 2015 r. są dziś zastraszani z wykorzystaniem instytucji państwowych, które znajdują różne preteksty, by ci zmienili zdanie i otworzyli swoje gabinety.
Jak dodał, szczególnie 31 grudnia pracownicy NFZ dzwonili do placówek i podkreślali, że jeśli nie aneksują one umów, deklaracje pacjentów dotyczące wyboru lekarzy rodzinnych, których zatrudniają, stracą ważność. Zapowiedziane zostały też kontrole w placówkach.
- Tworzy się atmosferę represji, jesteśmy w sposób niewyszukany obrzucani oszczerstwami, które minister Arłukowicz wygłasza na konferencjach prasowych - powiedział Krajewski.
Zapewnił, że lekarzom z Porozumienia Zielonogórskiego zależy na tym, by jak najszybciej wrócić do pracy, ale minister zdrowia nie proponuje kolejnych rozmów.
Krajewski dodał, że strony były bardzo blisko osiągnięcia kompromisu. Teraz jednak - jak mówił - do zakończenia konfliktu na linii PZ - minister zdrowia potrzebna może być mediacja. - Jeżeli pani premier Ewa Kopacz byłaby ta osobą, która będzie mediować, bardzo nam będzie miło, że posłuchała tego apelu - powiedział.
Ministerstwo: 75 proc. przychodni podpisało umowy
82 proc. lekarzy POZ i 75 proc. przychodni podpisało umowy z NFZ na 2015 rok - poinformował minister zdrowia Bartosz Arłukowicz. Jak dodał, umowy podpisały również 694 przychodnie związane z Porozumieniem Zielonogórskim. Poinformował, że w sumie w Polsce z tą organizacją związanych jest ponad 3800 lekarzy.
Wiceminister zdrowia Sławomir Neumann powiedział, że "nie będzie umów na innych warunkach dla protestujących lekarzy POZ". - Jeśli nie podpiszą umów do północy, ich pacjenci będą musieli ponownie wybrać lekarza rodzinnego - powiedział wiceminister.
Jak powiedział Neumann, stare umowy nie są już aneksowane. Przychodnie, które umów nie aneksowały, ale otworzyły drzwi dla swoich pacjentów w piątek, mogą podpisać nową umowę, a ich tzw. lista aktywna pacjentów zachowa ważność.
- Od poniedziałku 5 stycznia, kiedy będzie kilka dni przerwy w umowach, ci wszyscy lekarze rodzinni, te wszystkie przychodnie, które chcą przyjść i podpisać umowę, podpisują umowę tak, jakby ten POZ tworzył się od nowa - podkreślił wiceminister.
Wyjaśnił, że będzie to wymagało złożenia wszystkich dokumentów, łącznie z nowymi oświadczeniami pacjentów o wyborze lekarza rodzinnego. Jak zaznaczył, poprzednie deklaracje tracą ważność, bo nie dotyczą lekarza, który działa w systemie opieki finansowanej przez NFZ.
Minister zdrowia Bartosz Arłukowicz poinformował, że w piątek oddziały NFZ będą pracować do północy i przyjmować tych, którzy chcą podpisać porozumienie w sprawie dalszego funkcjonowania placówek POZ i finansowania świadczeń przez NFZ.
Zaznaczył, że z przychodni, które nie zdecydują się na podpisanie takiego porozumienia, będzie musiało być zdjęte oznaczenie NFZ.
Oddziały NFZ będą otwarte też w sobotę i niedzielę w godzinach 8-20. W te dni będą mogły być zakładane nowe placówki NFZ.
Lekarze: mamy prawo udzielać świadczeń odpłatnie
Po konferencji w resorcie zdrowia przedstawiciele PZ wyrazili zdziwienie, że minister wyznacza terminy, po których umowy nie mogą być podpisywane. - Pan minister grzebie w kalendarzu. Pewne rzeczy mają obwiązywać od 5 stycznia, a nie od 1 stycznia. Pan minister nie wie o tym, że my mamy zarejestrowaną działalność gospodarczą, wpisy do rejestrów wojewody. Żeby być lekarzami ubezpieczenia zdrowotnego, potrzebna jest umowa z NFZ. Zgodnie z polskim prawem mam prawo nadal udzielać świadczeń odpłatnie, ponieważ jestem przedsiębiorcą. System jest tak skonstruowany, że płaci pacjent, albo NFZ - powiedziała ekspertka PZ Joanna Zabielska-Cieciuch. Zabielska-Cieciuch zaznaczyła, że praktykę wyrejestrować może wojewoda - stwierdzając naruszenie prawa na podstawie ustawy o działalności leczniczej - natomiast ani minister, ani prezes NFZ nie mogą tego zrobić.
Jej zdaniem ułatwienia procedury zakładania gabinetów, które zapowiadał minister, to "naginanie lub nawet łamanie prawa".
Dodała, że nie ma w prawie określenia, kiedy wygasa oświadczenie woli pacjenta. Według niej kończy się ono z chwilą jego śmierci lub w momencie jego wycofania. - Minister postanowił, że te deklaracje wygasają dzisiaj, a od poniedziałku trzeba je będzie zbierać ponownie, gdyby ktoś się zdecydował podpisać porozumienie. To element szantażu, ponieważ od tych deklaracji jest uzależnione finansowanie - oceniła Zabielska-Cieciuch.
Problemy z dostępem do świadczeń POZ są wynikiem braku porozumienia resortu zdrowia i lekarzy zrzeszonych w Porozumieniu Zielonogórskim ws. Finansowania podstawowej opieki zdrowotnej w 2015 r. Po fiasku negocjacji pod koniec grudnia PZ zapowiedziało, że po 1 stycznia lekarze zrzeszeni w tej organizacji nie otworzą swoich gabinetów.
Umów nie podpisała też część lekarzy zrzeszonych w Kolegium Lekarzy Rodzinnych. Jest ich 80 proc. w województwie lubuskim, 70 proc. w woj. opolskim, 50 proc. w woj. lubelskim i 46 proc. w woj. podlaskim. Z kolei umowy podpisało blisko 100 proc. lekarzy w województwach zachodniopomorskim i kujawsko-pomorskim, 96 proc. w małopolskim, 90 proc. w świętokrzyskim i 86 proc. w mazowieckim. Kolegium zrzesza ok. 4,5 tys. lekarzy rodzinnych.
W 100 proc. umowy na 2015 r. podpisano w czterech województwach: świętokrzyskim, kujawsko-pomorskim, zachodniopomorskim i wielkopolskim. Najtrudniejsza sytuacja jest zaś w woj. lubuskim, lubelskim, podlaskim i warmińsko-mazurskim.