Wypisali ją do domu, potem zmarła. Nowy wątek w głośnej sprawie
Wraca sprawa śmierci 65-letniej mieszkanki Opola Lubelskiego, która zaledwie trzy dni po opuszczeniu szpitala wróciła do niego w karetce. Choć zaczęło się jedynie od oparzenia ręki, życia kobiety ostatecznie nie udało się uratować. Cztery lata po zdarzeniu wciąż nikt nie poniósł konsekwencji.
O szczegółach sprawy pisze w poniedziałek "Dziennik Wschodni". Gazeta przypomina, że do tragicznych wydarzeń doszło w wakacje 2018 roku. 65-letnia Grażyna A. z Opola Lubelskiego 5 sierpnia trafiła na Izbę Przyjęć szpitala w Poniatowej z poparzoną ręką.
Rana była na tyle poważna, że powodowała coraz cięższe dolegliwości, dodatkowo kobieta leczyła się na cukrzycę. W trakcie pobytu w szpitalu lekarze zdiagnozowali u niej niewydolność nerek. Poszkodowana została przewieziona na oddział chirurgii, a 20 sierpnia po opatrzeniu dłoni wypisano ją do domu.
Trzy dni później pacjentka znów trafiła do szpitala w Poniatowej. Tym razem jej stan był ciężki. Kobieta miała podwyższony poziom glukozy i zaostrzoną niewydolność nerek. Mimo starań specjalistów z Oddziału Chorób Wewnętrznych jej życia nie udało się uratować, zmarła tego samego dnia - pisze "Dziennik Wschodni".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz też: PiS w kryzysie znów da swoim? "Zupełnie nieracjonalne"
65-latka zmarła w szpitalu. Komisja wskazuje na błędy lekarzy
Choć wyjaśnieniem okoliczności śmierci pacjentki zajmowała się prokuratura, to już w 2019 roku śledztwo zostało umorzone. Biegli ocenili, że metody leczenia i diagnostyki na oddziale chirurgii były adekwatne do stanu zdrowia kobiety i przebiegły z zasadami wiedzy i praktyki lekarskiej. Decyzję podtrzymał sąd.
Innego zdania była Wojewódzka Komisja ds. Orzekania o Zdarzeniach Medycznych w Lublinie, która stwierdziła, że mieszkanka Opola Lubelskiego nie powinna w ogóle opuścić szpitala.
"Niewyrównanie cukrzycy było wskazaniem do przeniesienia do oddziału wewnętrznego celem wyrównania glikemii i kontynuacji insulinoterapii. Podkreślić należy, że kontynuacja leczenia w warunkach ambulatoryjnych nie była właściwa. Brak było właściwej edukacji pacjentki oraz jej opiekunów (…) w zakresie zasad i sposobu insulinoterapii. Pacjentka nie była w stanie samodzielnie się poruszać, wymagała stałej pomocy" - cytuje opinię WKOZM "Dziennik Wschodni".
Eksperci ocenili ponadto, że do śmierci pacjentki doprowadził rozwój choroby cukrzycowej typu II oraz wzrost poziomu potasu. Córka zmarłej zawnioskowała do komisji o 300 tys. zł odszkodowania. Teraz zastępca dyrektora ds. medycznych Powiatowego Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim Iwona Chmiel-Perzyńska oświadczyła, że szpital nie uznaje roszczeń wnioskodawczyni i postawionych zarzutów. Od orzeczenia komisji odwołało się już Powiatowe Centrum Zdrowia w Opolu Lubelskim.
Źródło: "Dziennik Wschodni"
Przeczytaj również: