Lekarz podejrzany o zabójstwo pacjenta. Zabrał głos po wyjściu zza krat
Po dwóch miesiącach spędzonych w areszcie ukraiński lekarz oskarżony przez prokuraturę o zabójstwo pacjenta wyszedł na wolność. - Jak by przykro nie było, w szpitalu ludzie też mogą umrzeć. Nikt z lekarzy nie ma złych intencji - powiedział anestezjolog, który wrócił już do pracy w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim.
Ukraiński anestezjolog pracujący w gorzowskim szpitalu jest podejrzany o dokonanie zabójstwa 86-latka poprzez odłączenie go od urządzeń podtrzymujących życie. Sąd Rejonowy w Gorzowie Wielkopolskim 13 kwietnia na wniosek prokuratora wydał postanowienie o tymczasowym aresztowaniu ukraińskiego medyka. Do sądu okręgowego trafiło zażalenie na ten środek zapobiegawczy, ale sąd go nie uwzględnił.
Sytuacja zmieniła się dopiero po apelach środowiska lekarskiego. W maju w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim zorganizowano konferencję w opisanej spawie. Głos zabrali na niej eksperci, kierownictwo szpitala i przedstawiciele samorządu lekarskiego.
Według uczestników tego spotkania lekarz nie jest winny śmierci mężczyzny i nie popełniono błędu medycznego.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
12 czerwca prokurator krajowy wydał polecenie uchylenia aresztu dla lekarza. W komunikacie napisano, że analiza akt sprawy "wskazuje na konieczność uzupełnienia materiału dowodowego poprzez uzyskanie kluczowego dowodu, tj. opinii biegłego lekarza, zespołu biegłych albo instytucji naukowej lub specjalistycznej w celu ustalenia, czy decyzje podejmowane przez Andriia K. wobec pacjenta były prawidłowe, a jeśli nie, to czy zostały podjęte na skutek błędu medycznego".
Ukraiński lekarz wrócił do pracy w szpitalu
Ukraiński lekarz po wyjściu z aresztu już wrócił do pracy w gorzowskim szpitalu. W rozmowie z Faktami TVN przyznał, że przebywając w areszcie podjął już nawet decyzję o rezygnacji z bycia lekarzem. - Z takim oskarżeniem to dalej nie widziałem siebie specjalnie w tym zawodzie - mówił lekarz.
Swoją decyzję zmienił, kiedy dowiedział się, że szpital w Gorzowie Wielkopolskim nadal chce go zatrudniać.
W rozmowie z "Faktami" TVN ukraiński anestezjolog przekonywał, że nie zrobił nic, co miałoby wpływ na los pacjenta, gdyż znajdował się on w stanie terminalnym.
- Może to być zaskakujące dla ludzi, ponieważ oczekują ratunku, natomiast staramy się rodzinom i bliskim tłumaczyć, że niestety trzeba się liczyć z tym, że człowiek ma prawo do życia, ale również do śmierci. Jak by przykro nie było, w szpitalu ludzie też mogą umrzeć. Nikt z lekarzy nie ma złych intencji - powiedział lekarz.
Czytaj także:
Źródło: Fakty TVN, PAP