Lekarz alarmuje: antyszczepionkowcy paraliżują pracę szpitali
Kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu prof. Waldemar Goździk alarmuje, że szpital ma trudności z antyszczpeionkowcami. Pacjenci ci mają uniemożliwiać lekarzom podjęcie leczenia. Niektórzy boją się nawet termometru.
Jak donosi "Gazeta Wyborcza", przeciwnicy szczepień swoją postawą mocno utrudniają pracę lekarzy. Nawet w obliczu choroby nie pozwalają stosować na sobie sprawdzonych i skutecznych metod leczenia, odwołując się czasem do absurdalnych argumentów.
- Oni nie zdają sobie sprawy, że leczymy ich kosztem pozostałych chorych. Są na oddziale na własne życzenie, choć szczepiąc się, mogli tego uniknąć. To głównie osoby młode i silne. Ich leczenie jest długotrwałe. Walczą o życie, ale jednocześnie blokują miejsca np. ofiarom wypadków i innych zdarzeń losowych, którzy nie mieli wpływu na sytuację, jaka ich spotkała - powiedział w rozmowie z dziennikiem prof. Goździk.
Boją się nawet termometru
Lekarz wskazuje, że wielu przeciwników szczepień, którzy w szpitalu znaleźli się z powodu koronawirusa, nawet będąc w fatalnym stanie, odmawia wpięcia pod respirator. - Moglibyśmy ich leczyć respiratorami, ale oni nie dają nam na to szans. Wierzą w fake newsy, że respirator zabija i często jest już za późno, by im pomóc. Odmawiają zgody na intubację. Gdy ich stan się pogarsza do tego stopnia, że są półprzytomni, znów ich pytamy. Dopiero wtedy pozwalają, ale nie wiemy, czy to świadoma decyzja, której wymagają procedury - opowiada.
Jedna z pacjentek miała do tego stopnia negować istnienie pandemii, że nie pozwoliła zbadać sobie nawet temperatury. - To nieraz przybiera kuriozalne formy. Jedna z pacjentek nie pozwoliła nam użyć termometru elektronicznego, którym mierzy się temperaturę na odległość, bo naświetla szyszynkę - mówi prof. Goździk.
Tymczasem w szpitalach na Dolnym Śląsku nie ma już wolnych miejsce ponieważ wszystkie zajęte są przez pacjentów z koronawirusem. Lekarz zaznacza, że nieustannie musi tworzyć nowe łóżka covidowe, przez co bardzo ograniczone są możliwości pacjentów, którzy trafiają na oddział ratunkowy np. po wypadkach i potrzebują pilnej pomocy.