Lek na ptasią grypę dzięki zwłokom sprzed 90 lat?
Badania nad wirusem grypy hiszpanki z 1918 roku mogą zapobiec epidemii ptasiej grypy wśród ludzi. Tak twierdzą badacze, którzy przetestowali działanie wirusa na małpach.
18.01.2007 | aktual.: 18.01.2007 13:11
Przyczyny wysokiej śmiertelności wirusa hiszpanki, która zabiła kilkadziesiąt milionów ludzi, nigdy nie zostały w pełni poznane. Teraz jednak kanadyjscy naukowcy mieli okazję sprawdzić, jak wirus działa na żywym organizmie.
Umożliwiły to odnalezione na Alasce zamarznięte zwłoki człowieka, który 90 lat temu zmarł na hiszpankę. Badacze pobrali z ciała wirusy i zainfekowali nimi małpy, które zaczęły chorować w ciągu 24 godzin. Niedługo potem ich płuca przestały funkcjonować. Lekarze twierdzą, że w tym przypadku śmierć jest wynikiem nadmiernego działania systemu odpornościowego; wirus stymuluje go tak bardzo, że organizm niszczy się sam. Ponieważ groźny szczep wirusa ptasiej grypy H5N1 jest podobny do wirusa hiszpanki, naukowcy mają nadzieje, że odkrycie Kanadyjczyków pomoże ochronić ludzkość przed kolejną globalną epidemią.
Obecnie występującą postacią wirusa H5N1 zarażają się głównie ptaki. Zakażenie u człowieka może wystąpić tylko po bezpośrednim, bliskim kontakcie z zakażonym ptakiem.
Część naukowców obawia się, że wirus może zmutować do postaci łatwo przenoszącej się z człowieka na człowieka, co może zwiastować początek globalnej epidemii. Nie wiadomo jednak, kiedy i czy w ogóle do takiej sytuacji dojdzie. Większość krajów posiada plany awaryjne na wypadek pojawienia się epidemii.
Jak podaje Światowa Organizacja Zdrowia od momentu wykrycia szczepu H5N1 w 2003 roku na ptasią grypę zachorowało do dziś 265 osób, z czego zmarło 159. To wskazywałoby, że śmiertelność choroby wynosi 60%. Oficjalne źródła różnią się jednak w ocenie faktycznego zagrożenia dla życia w przypadku globalnej epidemii - niektórzy specjaliści mówią o śmiertelności rzędu 2%.