Lek lekowi prawie równy
Omnic – preparat stosowany w leczeniu prostaty – to lek oryginalny. Kosztuje 30 zł 20 gr. Działa tak samo jak Tanyz, który kosztuje tylko 10 zł 76 gr. Tanyz to lek generyczny. Jego skład niewiele różni się od oryginału. Cena – bardzo.
tekst Barbara Gruszka-Zych, Wiesława Dąbrowska-Macura Lista leków refundowanych zawiera 2493 preparatów – informuje Agnieszka Włodarczyk z Wydziału Refundacji i Cen Ministerstwa Zdrowia. Oznacza to, że do tylu lekarstw dostępnych na polskim rynku dopłaca Narodowy Fundusz Zdrowia. W lutym na listę leków refundowanych zostaną wprowadzone 522 leki, dotąd dostępne za pełną odpłatnością. Prawie 90 proc. z nich to generyki.
Generyczny, znaczy tańszy
Jaki lek nazywamy generycznym? To lek tańszy, stosowany w zastępstwie leku oryginalnego. Powstaje, kiedy wygasa patent na substancję, która stanowiła podstawę leku oryginalnego. Staje się wtedy ona własnością publiczną i może być użyta do tworzenia na jej bazie nowych leków. Producenci generyków sięgają po ten, użyty do produkcji oryginału, związek chemiczny i na jego bazie opracowują „swoją” tabletkę, kapsułkę, czopek. Leki generyczne są bardzo podobne do oryginalnych, chociaż rzadko identyczne z pierwowzorami.
Jednak jest pewien problem. Producenci oryginalnego leku opatentowują jako odkrycie, nowość, tylko substancję farmaceutyczną, czyli związek chemiczny, zapisany zwykle potem na ulotce informacyjnej leku jako substancja czynna. Nie zdradzają, w jaki sposób wytwarza się konkretny lek. Firmy produkujące leki generyczne dostają więc tylko dane na temat związku chemicznego, z którego powstał lek. Ale żeby wyprodukować z niego konkretną tabletkę, czopek czy kapsułkę, farmakolodzy i farmaceuci tych firm muszą „podrabiać” jego produkcję. To znaczy, sami muszą odkryć sposób wytwarzania leku. A potem badają działanie swojego lekarstwa na organizm pacjenta: w jaki sposób się wchłania – czy w żołądku, czy w jelitach, jaki jest czas jego rozkładu i działania, czy wchodzi w interakcje z innymi lekami, czy nie.
Dzięki temu, że substancja użyta w generyku była już używana przez pacjentów przez kilkanaście lat stosowania leku oryginalnego i jej działanie jest powszechnie znane, producent generyku nie musi wykonywać badań przedklinicznych i klinicznych, które przeprowadził wcześniej producent leku oryginalnego. Dzięki temu koszt wprowadzenia generyku na rynek jest znacznie niższy, zwykle o 30 proc., od oryginału.
– I lek generyczny, i oryginalny muszą przejść proces dopuszczenia do obrotu w kraju – mówi Maria Głowniak z Naczelnej Rady Aptekarskiej. – Jeśli wszystko się zgadza, lek dopuszcza się do sprzedaży. Zwykle czas oczekiwania na rejestrację wynosi 5 lat. Firmy oryginalne starają się o przedłużenie czasu ochrony patentów jeszcze o te 5 lat oczekiwania, żeby dłużej mieć monopol na lek.
Oryginalny znaczy drogi
Powszechne jest przekonanie, że preparaty oryginalne są drogie. To prawda. Dlaczego tak się dzieje?
Na całym świecie popiera się działania innowacyjne wynalazców. Osoba bądź firma inwestująca w prace badawcze chce odzyskać włożone w inwestycję pieniądze i jeszcze zarobić. Stąd wzięło się prawo ochrony patentowej wynalazku, w tym przypadku nowego leku. W tym czasie producent ma wyłączność na produkcję leku i pobieranie za niego dowolnej, zwykle wysokiej, ceny. Do tego dochodzi opłata za „dobrą”, bo pierwszą, nazwę leku, który z czasem staje się renomowany. Ekonomika farmacji jest, niestety, nastawiona na zysk. Firmy, które wynalazły dany lek, pobierają wysokie opłaty za niego także po wygaśnięciu ochrony patentowej. Na dodatek firma markowa sprzedaje leki drogo nie tylko w swoim kraju, ale na całym świecie. Dąży też do przedłużenia czasu ochrony patentowej, wliczając do niej zwykle 5-letni czas czekania na rejestrację leku, czyli dopuszczenie do obrotu w innym kraju. Obecnie okres ochrony patentowej wynosi 20 lat. W tym czasie nie mogą powstawać podobne leki generyczne, bo substancja, z której produkowany
jest oryginał, jest po prostu nieznana. Farmaceuci przyznają, że generyki są tańsze od preparatów oryginalnych. Różnice w cenie bywają różne. Na przykład generyczne odpowiedniki najczęściej przepisywanego przez lekarzy antybiotyku, o nazwie Augmentin, którego cena urzędowa wynosi 22 zł 72 gr, są tańsze tylko o około 3 zł, Curam kosztuje 20 zł 30 gr, cena Forcidu nie przekracza 20 zł. Ale już popularny lek oryginalny stosowany w leczeniu cukrzycy jest trzykrotnie droższy od kilku generycznych zamienników, produkowanych w Polsce. Za oryginał – Amaryl – pacjent musi zapłacić 9 zł 67 gr, a za generyczne: Betaglid, Diaril, Glibezid czy Glidiamid – 3 zł 20 gr.
Rodzinni wolą generyki
Leki generyczne się nie starzeją. Na bazie odkrytych związków powstają coraz to nowe. Na przykład aspiryna, która ma już ponad sto lat, doczekała się wielu wersji generycznych. Większość popularnych leków przeciw przeziębieniu powstaje na jej bazie. Tak samo dzieje się z penicyliną, którą wciąż stosuje się jako antybiotyk. Naturalnie – niektóre starsze leki generyczne są wypierane przez nowsze. Ale te nowsze muszą działać efektywniej niż dotychczasowe. Osiedlowa apteka w Białymstoku. Na półkach około 3 tys. preparatów. Trudno oszacować, ile wśród nich jest leków oryginalnych, a ile generycznych, ale na pewno zdecydowanie więcej generycznych. – Choćby dlatego, że jeden preparat oryginalny ma kilka generycznych zamienników produkowanych przez różne firmy farmaceutyczne – mówi kierownik apteki Bernarda Januszkiewicz. Na przykład, dosyć często wypisywany przez lekarzy oryginalny antybiotyk Zinnat (10 tabletek kosztuje 32 zł 46 gr) można zastąpić trzema tańszymi preparatami generycznymi: Xorimaxem (za 22 zł 85
gr), Bioracefem (za 25 zł 18 gr) lub Zamurem (za 23 zł 24 gr).
Z obserwacji farmaceutów wynika, że leki generyczne częściej przepisują lekarze rodzinni. Na receptach od specjalistów znajdują się zazwyczaj preparaty oryginalne. W Brukseli działa Europejskie Stowarzyszenie Producentów Leków Generycznych (EGA). Prezentuje interesy członków na poziomie instytucji europejskich. W Polsce Naczelna Rada Aptekarska prowadzi kampanie na rzecz stosowania leków generycznych. Zachęca lekarzy do przepisywania generyków chorym i próbuje przekonać pacjentów, by w aptekach prosili farmaceutów o zamianę drogiego leku oryginalnego na tańszy generyk. We wszystkich aptekach w widocznym miejscu powinna znajdować się ulotka informująca o takiej możliwości. Czy pacjenci korzystają z tego prawa? Chorzy wciąż mają problemy z podjęciem decyzji, czy kupić oryginał, czy generyk. Decyduje o tym przyzwyczajenie do wybranego przez lekarza medykamentu, zaufanie do lekarza. Ci, których na droższe leki po prostu nie stać, przyjmują propozycję kupna zastępczego, tańszego preparatu o tym samym działaniu z
dużą radością.
– Około 40 proc. pacjentów prosi o zamianę droższych leków oryginalnych na tańsze zamienniki – ocenia Bernarda Januszkiewicz. – Wielu jednak woli zażyć preparat oryginalny, wierząc, że lepiej zadziała – dodaje. „Prawie” czasem robi różnicę
Lekarze, a także chorzy często sprawdzają, jak leki działają na przyjmującego je. Bernarda Januszkiewicz opowiada o chorującej na cukrzycę pacjentce, której lekarz próbował kilkakrotnie zamieniać droższy lek na różne tańsze generyki, by obniżyć koszty leczenia. Chora musiała wrócić do preparatu oryginalnego, ponieważ zupełnie nie reagowała na zamienniki. – Trudno powiedzieć, dlaczego. Przecież i w preparacie oryginalnym, i w tych wszystkich generykach substancja czynna jest ta sama i w takich samych proporcjach – zastanawia się farmaceutka. – Preparaty te różnią się spoiwem, masą tabletkową, która nie jest składnikiem leczącym, a jedynie, mówiąc w uproszczeniu, wypełniaczem, który nie powinien wpływać na własności lecznicze preparatu – dodaje.
Lekarze przyznają, że pacjenci mogą indywidualnie reagować na leki generyczne. Czasem twierdzą, że czują się po nich gorzej. Wtedy trzeba wrócić do oryginalnych. – Po niektórych lekach generycznych na nadciśnienie występuje kaszel jako efekt uboczny, czasem obrzęk nóg – informuje lekarz rodzinny. – Ale nie jest to regułą.
– Kupowaliśmy bratu choremu na schizofrenię lek – 30 tabletek w jednym opakowaniu za 130 zł, miesięcznie szło na to 280 zł – mówi Andrzej Sadek, emeryt. – W aptece zaproponowano mi polski odpowiednik po 5 zł 30 gr. Brat zareagował na niego dobrze i od tamtej pory pozostaje na tańszym leku na chorobę przewlekłą. To duża oszczędność.
Moda na tabletki
Polacy coraz chętniej sięgają po różnego rodzaju produkty farmaceutyczne. Tak wynika z obserwacji aptekarzy, ale także z badań prowadzonych przez wyspecjalizowane w badaniach rynku firm. Acxiom Polska, firma, która dostarcza innym firmom informacji o ich klientach, zbadała, jakie leki najchętniej kupujemy w aptekach bez recepty. Tabletki przeciwbólowe oraz leki na przeziębienie, grypę i na zainfekowane gardło kupują wszyscy, niezależnie od wieku i płci. Osoby młode i dobrze wykształcone, ale także ludzie na wyższych stanowiskach, dużo częściej niż starsi sięgają po środki wspomagające odchudzanie oraz preparaty pomagające zachować młodość i witalność, czyli witaminy i preparaty poprawiające przemianę materii czy wspomagające walkę ze stresem. Starsi natomiast pytają w aptekach o maści uśmierzające bóle mięśni i różne preparaty witaminowe, specjalnie opracowane dla osób w podeszłym wieku.
Czym się kierujemy, wybierając przy aptecznym okienku konkretny produkt? Bardzo często reklamą, twierdzą aptekarze. – Klienci najczęściej pytają o środki przeciwbólowe, witaminowe czy odchudzające, reklamowane w telewizji lub kolorowej prasie. To najczęściej preparaty z tej droższej półki – mówi Bernarda Januszkiewicz. – Czasem proponuję w zamian tańsze, niereklamowane produkty. Z różnym skutkiem – dodaje. Wielu ludzi wierzy, że np. reklamowany wieloskładnikowy preparat witaminowy Centrum (kosztuje 50 zł 12 gr za 100 tabletek) jest lepszy od znacznie tańszego Vigoru (100 tabletek kosztuje 25 zł 30 gr) czy Vitaralu (za 60 tabletek trzeba zapłacić 14 zł 77 gr). – Przecież na dzieciach nie będę oszczędzać, powiedziała mi kiedyś klientka – wspomina farmaceutka.
Barbara Gruszka-Zych, Wiesława Dąbrowska-Macura