Lecha Wałęsa: przyjdzie czas na rozliczenie Kaczyńskich
Przyjdą czasy rozliczeń Kaczyńskich i nie chciałbym być na ich miejscu. Demokracja będzie musiała to rozliczyć, te wszystkie wygłupy i gierki - mówił gość "Salonu Politycznego Trójki" prezydent Lech Wałęsa.
23.02.2007 12:55
Salon Polityczny Trójki: Czasy "Solidarności" przypominają się pewnie ludziom, którzy bronią dzisiaj Rospudy. Tam nastrój jest bardzo bojowy i bardzo wspólnotowy. A jak Pan patrzy na ten konflikt wokół tej inwestycji? Z jednej strony - prawo mieszkańców do lepszego życia. Z drugiej strony - ochrona przyrody. Co Pan wybiera?
Lech Wałęsa: Oczywiście ochronę przyrody. Myślę, że to jest dmuchane. To przez Kaczyńskich jest dmuchany problem, żeby oni wyszli, jako obrońcy właśnie. Tak na skróty.
Obrońcy czego?
- Obrońcy przyrody, obrońcy ekologii, itd. Podciągną to mocno, mocno, mocno, a w ostatniej minucie podejmą decyzję za ochroną przyrody.
I minister Szyszko za to zapłaci, jedyny, który wierzy w to?
- Prawdopodobnie tak.
W takim razie, ta inwestycja nie ma szans na zrealizowanie?
- Ta inwestycja jest naprawdę bardzo potrzebna mieszkańcom. Tylko musi być tak rozwiązana, żeby i jedni i drudzy byli w większości zadowoleni. Natomiast tak wprost, jak to widzę, to jest co najmniej niezrozumiałe. I dopóki tak będzie, to będą niepotrzebne konflikty.
Kaczyńscy - Pan mówi - tutaj też chcą coś osiągnąć. ale trzymają się mocno. Jeden punkt procentowy spadły sondaże PiS po całej tej wielkiej awanturze o Dorna, tak niezrozumiałej przecież dla opinii publicznej. Dlaczego?
- Są takie czasy, że ludziom żyje się ciężko. Trzeba by wyszukać tego winnych, a więc układy, podejrzenia, zdrady. To jest taki okres, który tak skutkuje. Ale przyjdą czasy rozliczeń Kaczyńskich i nie chciałbym być na ich miejscu.
A co - myśli Pan - może czekać Kaczyńskich?
- Rozliczenie za te wszystkie wygłupy, które robiono, za te całe gierki, które mają miejsce. Przecież to są tak czytelne rzeczy i w swoim czasie będą rachuneczki do spłacenia.
Co to znaczy - konkretnie? Będą jakieś specjalne trybunały, sprawy?
- Prawdopodobnie. Demokracja będzie musiała to rozliczyć. Oni próbują rozliczać za bohaterstwo, za zwycięstwo w taki niecny sposób - jakieś raporty niepoważne. W taki sam sposób, tylko mądrzejszy podejdzie do ich działalności demokracja.
Ale na razie żadnego trybunały Panu nie szykują.
- Ja jestem gotów. Dawno nie byłem, a nawet chyba w ogóle nie byłem pod trybunałem, więc jeszcze trzeba by i to przeżyć.
Może Pan być pod sądem, bo gdańska prokuratura zbada, czy wszcząć śledztwo w sprawie znieważenia prezydenta Lecha Kaczyńskiego przez Pana. Pan przeprosił, ale Polaków. Myśli Pan, że dojdzie do tej rozprawy?
- Jestem gotów. Oczywiście szukam lekarzy, żeby zbadano czy ja mam rację, czy kto inny ma rację. Jest tu trochę materiału do wyjaśnienia.
A dlaczego lekarzy Pan szuka?
- Przecież ja powiedziałem coś, co jest na granicy medycyny.
Dureń, to nie jest kategoria medyczna.
- No nie wiem, czy nie jest. Jakby tak się głęboko zastanowić?
Pan podtrzymuje? Pan przeprosił rodaków.
- Za ten gniot podtrzymuję. Nikt poważny, o zdrowych zmysłach takiego czegoś by nie wymyślił.
Czy nie należałoby ten raport przejrzeć dokładnie? Tam jest kilka rzeczy, które w jakiejś mierze głęboko zasmucają. To ilu było agentów, czy ludzi wykształconych na sowieckich uczelniach i oni jeszcze kończyli te uczelnię w roku 1992. To jest skandal.
- Oczywiście. A czy Pan wie, że tak rozumując, to należy rozwiązać służbę zdrowia? Widzi Pan te największe szpitale. Trzeba by rozwiązać studia i szkoły, bo Pan też może podobnych rzeczy się doszukać. A więc całą Polskę należałoby rozwiązać. Dawno temu było, ja po zwycięstwie mówiłem, że właściwie, patrząc się na naszą ojczyznę, to najlepiej byłoby, gdybym ja przeprosił wszystkich rodaków i z moją Danutą od nowa Polskę zaludnił - wypraszając wszystkich. To byłoby najlepsze rozwiązanie. Ale to było niemożliwe i jest niemożliwe. I dlatego w tych warunkach, jakich jesteśmy, z takim stanem, jaki odziedziczyliśmy po komunizmie, wszystkim się tym rzeczom przyjrzeć. Ale nie w taki sposób, bo całą Polskę zamkniemy. Żeby Kaczyńscy byli jeszcze bardziej operatywni, gdyby oni zaludnili, to może by też był dobry gatunek ludzki. Ale oni chyba nie są zbyt aktywni.
Na razie Pana dzieci wszędzie wchodzą, w świat polityki, w świat rozrywki - "Taniec z gwiazdami"...
- Ja zaludniam. A Kaczyńscy chyba jakoś nie starają się.
Ale wielkie dzieło polityczne w tej chwili jest w ich rękach. Antoni Macierewicz mówi w "Rzeczpospolitej", że rozwalił postkomunistyczny wywiad wojskowy. I nikt już go nie odnowi. I oto chodziło.
- Tylko, że po Macierewiczu rozwalone będzie to, co on zbuduje. Przecież to, co on buduje, jak on dobiera, to nie może przetrwać w wolnej, poważnej Polsce. Ci ludzie, którzy są dziś przyjmowani, niech pamiętają, że będą jeszcze szybciej wyrzucani po Macierewiczu.
Wracam do raportu. Czy naprawdę nie znalazł Pan tam niczego, co by Pana raziło? Co uznałby Pan za błąd III RP? Nic takiego nie było?
- Oczywiście wiele rzeczy jest niedobrze nawet zrobionych, czy nie rozliczonych z komunizmu. Tylko nie zapominajmy. Ja zostałem prezydentem po Jaruzelskim, kiedy już Mazowiecki był premierem, kiedy już pobudowano trochę rzeczy. Ja nie miałem systemu prezydenckiego, musiałem rozwiązywać problemy, bo nowe państwa powstały, ja musiałem wycofać wojska sowieckie, umorzyć polskie długi, uruchomić Polskę. Więcej nie mogłem zrobić.
Tylko WSI do roku 2003 działały bez specjalnej ustawy. Działały tak naprawdę poza systemem prawnym. I dopiero w 1998 roku podjęto pierwszą kulawą, ale jakąś tam próbę sprawdzenia, czy ci ludzie wyszkoleni przy KGB, aby nie są przez to KGB zwerbowani. Czy to nie jest skandal?
- Jest skandal. Ale dlaczego Pan tego nie zrobił? Kim ja miałem zrobić? Z żoną i czwórką dzieci?
Był Pan Prezydentem RP.
- Ale tylko byłem. Ale nie miałem prawa, nie miałem partii politycznych, rodziła się demokracja i trzeba było to demokracji zostawić. I nie pamięta Pan, co mówiono? Że wszędzie jestem ja, że zastępuję demokrację, że nie pozwalam działać premierom, ministrom, itd.
Może to był taki krzyk, jak dzisiaj jest, gdy władza coś próbuje, to jest alert?
- Ja chciałem i apelowałem o system prezydencki i o dekrety. Wiedziałem co należało zrobić, tylko miałem wybór - czy ograniczam demokrację, czy stawiam na demokrację. Przegrałem siebie i wiele spraw przegrałem do demokracji, przekazałem narodowi stan taki, jaki był. I naród miał nie obrażać się na demokrację. A co związek, co "Solidarność" proponowała? Nie włączamy się w politykę. To kto miał to uprawiać? Kto miał pisać ustawy i przegłosowywać? Ja, Lech Wałęsa? Daliście mi 6% na BBWR, jak chciałem robić demokratycznie. Jak ja miałem to zrobić? (ak)