Lech Wałęsa ma żal do Anny Walentynowicz. "Współpracowali"
Były prezydent robi co może, by oczyścić się z zarzutów współpracy z SB. W czwartek opublikował na Twitterze dokumenty, które mają przemawiać za jego wersją zdarzeń. Uderza jednocześnie m.in. w zmarłą podczas katastrofy smoleńskiej Annę Walentynowicz oraz jej wnuka.
"Obiecałem przekonywująco udowadniać jak walczono przeciw mnie, by Was przekonać do mojej rzekomej współpracy z SB. Chodziło tylko o to, byście wy w to uwierzyli i odwrócili się ode mnie. Komuniści byli pewni, że mnie złamią i że tymi i podobnymi sposobami zniechęcą do walki - napisał na Twitterze Lech Wałęsa.
I załącza "Plan PRL dostarczania lewych dokumentów", w którym czytamy o jednej z akcji zaplanowanej w ramach działań "pogłębiających antagonizmy pomiędzy liderami b. 'Solidarności'".
"Odpowiadam również wnukowi śp. Anny Walentynowicz, który rozgłasza o mnie kłamstwa i pomówienia" - dodaje były prezydent. Jak wyjaśnia w załączonym do wpisu dokumencie, nie ma wątpliwości, że "manipulowano, napuszczano kłamliwie na mnie kolegów i znajomych jak P. Walentynowicz, P. Gwiazdów i że na to się nabierali i współpracowali w tym znaczeniu z SB niszcząc mnie".
Na potwierdzenie swoich słów były prezydent cytuje fragment wywiadu, w którym działaczka "Solidarności" potwierdza, że doręczono jej donosy "kompromitujące" Wałęsę. Walentynowicz postanowiła je podrzeć i spalić.
Były prezydent uderza również w autora m.in. książki "Wałęsa. Człowiek z teczki" Sławomira Cenckiewicza. "To jest wątek z paszkwilu Cenckiewicza.Widac tu wyraźnie, kto spotyka sie z SB, kto komu pomaga, po co to robi i w jakim czasie. Cenckiewiczowi z jego tylko wiadomych powodow pomylili sie agenci, współpracownicy i kierunek ich współpracy. Ale będę jeszcze o tym pisał" - zapewnia