Lech Wałęsa: Euro 2012 to kłopot PiS
Kaczyński ogłosił koniec PiS. Ale tylko na czas mistrzostw Europy. Wie
przecież, że jego partia zbudowana jest na konfliktach, wojenkach, szukaniu
spisków i tragediach. Bez tego nie istnieje. Ciekawe, czy wytrzyma do końca
mistrzostw.
O jak bardzo miota się największa partia opozycyjna, żeby jakoś wybrnąć z tej niewygodnej dla niej sytuacji pod nazwą „Euro 2012”. Kibicować – źle, nie kibicować – jeszcze gorzej. Dają więc coś malkontentom i wiecznym poszukiwaczom spiskowców – to dla nich jest przykra tragikomiczna aktywność pana Tomaszewskiego. Dają też coś większości, która jednak cieszy się z tej imprezy i chce w niej widzieć ogromną szansę dla Polski. Dlatego wspaniałomyślnie ogłoszono na czas mistrzostw zawieszenie walki politycznej. Ta rozumna większość nie da się specjalnie nabrać na kolejne puste deklaracje zakończenia wojen. Mieliśmy już przecież „koniec wojny polsko-polskiej” w 2010 i mieliśmy apel kandydata na prezydenta do ”przyjaciół Moskali”. Taka była potrzeba chwili, takie było oczekiwanie wyborców, aby trochę zmienić obraz wichrzyciela i destruktora. Później usłyszeliśmy, że to jednak były nie całkiem świadome decyzje, że były jakieś lekarstwa, że należało inaczej prowadzić kampanię. Jak jest teraz, dowiemy się może po
powrocie do stałej retoryki konfrontacji i spisków - po mistrzostwach lub po pierwszym potknięciu organizacyjnym, którego z nadzieją opozycja wypatruje.
Przez grzeczność nie pisałbym o drugim skrzydle PiS, a właściwie jego genetycznym trzonie, ale ono tak wiele mówi o całej formacji. Nie kto inny, jak nasz bohater z Wembley odwołuje się właśnie do tej grupy i tego korzenia PiS, a może bardziej - odpowiada na jego zapotrzebowanie, nawet jeśli władze PiS udają co innego i dla niepoznaki karzą go zawieszeniem. W zachowaniach i poglądach pana Tomaszewskiego widać, jak w soczewce filozofię życia i widzenie świata właściwe tej formacji. W kadrze narodowej widzi on jedno – sprzysiężenie zewnętrznych złych sił, które chcą zniszczyć naród polski. I znów wylewa swoje frustracje, może niespełnienie trenerskie, może brak pomysłu na poprawę polskiej piłki w swojej działalności publicznej. On pozostaje zawsze na etapie oskarżeń i tropienia układów. Niczego nigdy jeszcze na tej diagnozie nie zbudował. A teraz w występuje w roli obrońcy interesu narodowego – tak opacznie rozumianego, prezentowanego w karykaturalnym kształcie. Chyba zapomina, że kiedyś nie widział tyle zła w
systemie komunistycznym i stanie wojennym, wspierając oficjalną reżimową formację państwowo-partyjną. Wtedy spisków i zagrożeń dla narodu nie widział. No, może widział w Solidarności, może dopatrywał się tam wpływu złych mocy, agenturalności i innych sił zewnętrznych. Oto mamy w osobie pana Tomaszewskiego PiS, lekko dziś skrywany, ale w swej najbardziej wyrazistej prawdziwej postaci!
Polacy jednak znów okazują zbiorową mądrość. Widzę na dwa tygodnie przez mistrzostwami entuzjazm, radość, wyczekiwanie. Zobaczymy naszą gościnność, serdeczność. Razem staniemy do hymnu. I niech nam nikt nie popsuje tej chwili. Pracowaliśmy na nią ciężko od lat, wykonaliśmy wiele. Można było więcej, mogło być lepiej z drogami czy koleją, ale 5 lat temu startowaliśmy z poziomu zero, o czym nikt dziś pamiętać nie chce.. Taka natura człowieka. I co z tego, że nie mieliśmy wtedy godnego miejsca na rozegranie meczu międzynarodowego, inwestycje były w powijakach albo jeszcze nie, wstyd było lądować na lotniskach czy wjeżdżać na dworce. Polska naprawdę dokonała skoku inwestycyjnego i rozwojowego! Doceńmy to wreszcie, doceńmy siebie, nie dajmy się dołować populistom i demagogom. Teraz możemy jeszcze dokonać skoku promocyjnego. I sportowego! Ja dziś wierzę w sukces Polski, stać nas na wiele. Dołóżmy do tych 80 procent wykonanego planu, nasze 20 procent serdeczności, radości i entuzjazmu. Polska będzie wtedy na ustach
Europy i pozostanie w dobrej pamięci naszych gości. A pan Tomaszewski czy pan Kaczyński pozostaną co najwyżej w sferze lokalnego folkloru politycznego i ciekawostkowego obrazka z wycieczki do pięknego, nowoczesnego, otwartego i normalnego kraju.
Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski