Lech Wałęsa chce "spotkania jeden na jeden" z Cenckiewiczem. Na prowadzącego proponuje duchownego
- Nie można tego tak zostawić - podkreśla były prezydent w najnowszym wpisie w mediach społecznościowych. Tłumaczy, że ma dość "zmyślonych, perfidnych kłamstw i pomówień", dlatego chce iść do telewizji podyskutować ze Sławomirem Cenckiewiczem. Prosi internautów o pytania.
13.03.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:14
Były prezydent stracił cierpliwość, czemu dał wyraz w mediach społecznościowych. Z równowagi wyprowadził go Członek Kolegium Instytutu Pamięci Narodowej, z którym Wałęsa niejednokrotnie dyskutował na Facebooku czy Twitterze.
"Pan Cenckiewicz pobrudził mój i mojej rodziny życiorys. Podważył moją kierowniczą rolę w walce z komunizmem. Dokonywał tego w swoich książkach, różnych publikacjach i wystąpieniach publicznych na całym świecie, a szczególnie na terenach kościelnych" - wyliczył były prezydent. Zamieścił też deklarację.
"Oświadczam publicznie, że 99 proc. negatywnych ocen, osądów i informacji głoszonych jest zmyślonymi, perfidnymi kłamstwami i pomówieniami. Nie można tego tak zostawić - napisał Wreszcie, zaproponował "publiczne, otwarte, telewizyjne spotkanie jeden na jeden [Cenckiewicz-Wałęsa]". Wałęsa chce też, by dyskusję prowadził ktoś niezależny Proponuje duchownego. Do jego zadań należeć będzie jedynie pilnowanie czasu i kultury wypowiedzi.
Były prezydent zwrócił się też do internautów. Poprosił ich o nadsyłanie merytorycznych tematów i pytań.
Nie wiadomo, co konkretnie sprowokowało Wałęsę do zamieszczenia posta. Choć w najnowszych internetowych wpisach Cenckiewicza nie ma mowy o Lechu Wałęsie, cała sytuacja nie dziwi. Były prezydent wielokrotnie bowiem zaczepiał historyka w mediach społecznościowych, zarzucając mu kłamstwa na jego temat. Cenckiewicz nie pozostawał dłużny. Publikował niekorzystne dla Wałęsy dokumenty z archiwum IPN.
Spór zaczął się od książki Cenckiewicza "Wałęsa. Człowiek z teczki", w której przedstawia dowody na współpracę byłego prezydenta z SB. Uderza w elity III RP, oskarżając je o sprzeniewierzenie się i poniżenie narodowego ruchu "Solidarności".