Lech na prezydenta, Jarosław na premiera
Bliźniacy Kaczyńscy, którzy przez wiele lat
tłumaczyli swoje niepowodzenia w polityce niskim wzrostem i
ogólnie mało pociągającą fizjonomią, mają wreszcie szanse na
odniesienie wielkiego sukcesu. Lech - na prezydenta, Jarosław - na
premiera - pisze publicysta "Trybuny" Krzysztof Pilawski.
Według niego, to wcale nie jest wariant nieprawdopodobny. Prawo i Sprawiedliwość jest najbardziej wiarygodną na prawicy partią. Jej liderzy - w przeciwieństwie do kandydata na prezydenta Ligi Polskich Rodzin Macieja Giertycha - nie flirtowali z generałem Wojciechem Jaruzelskim i nie żywią - jak LPR - sentymentu wobec Rosji. Nie wpisali się tak w pełni w biznesowy pejzaż nowej Polski jak ludzie Platformy Obywatelskiej. Kontestacja PRL, Okrągłego Stołu, III RP, prywatyzacji w wykonaniu PiS może być uznana za najbardziej przekonującą.
Choć pierwszą antysystemową siłą była Samoobrona, to PiS pierwsze sformułowało czytelną wizję przyszłości - IV RP. Bazuje ona na przeświadczeniu pokaźnej części społeczeństwa, że dawna PRL-owska elita świetnie urządziła się w III RP, podobnie jak ci, którzy z nią "spiskowali" przy Okrągłym Stole. Obie siły - w tzw. świadomości potocznej - solidarnie rozdrapały majątek państwowy.
To proste i przekonujące tłumaczenie m.in. dla ludzi biednych, upokorzonych, niewidzących dla siebie żadnych perspektyw w obecnych warunkach. W wielkim stopniu to właśnie do nich PiS adresuje swój program. Wypisane na sztandarach tej partii masowe rozliczenia mają być balsamem na wielkie poczucie krzywdy i niesprawiedliwości, które przecież jest w Polsce obecne.
Niestety, historyczny sukces Polski jako państwa, któremu udało się w warunkach spokoju społecznego dokonać zmiany ustroju, uzyskać członkostwo w NATO i Unii Europejskiej, nie przełożył się proporcjonalnie na los obywateli. Wielu z nich na transformacji straciło. Co więcej, proces kumulowania się bogactwa w rękach mniejszości i rozszerzania obszaru biedy postępuje. Sukces PiS jest m.in. skutkiem zaniechań rządzącej po 2001 r. lewicy, która wyraźnie oderwała się od problemów ludzi. Oderwała się także w sensie dosłownym - politycy lewicy rzeczywiście skorzystali na przemianie ustrojowej. (PAP)