Ławrow: Rosja nie będzie się spieszyć z uznaniem Abchazji i Osetii Płd.
Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow oświadczył, że ogłoszenie przez Kosowo niezależności od Serbii, czemu sprzeciwia się Moskwa, nie pociągnie za sobą od razu uznania przez Rosję Abchazji i Osetii Płd., prorosyjskich regionów, które oderwały się od Gruzji.
23.01.2008 | aktual.: 23.01.2008 16:27
Władze Rosji nigdy nie mówiły, że w wypadku proklamowania niepodległości Kosowa niezwłocznie uznają Abchazję i Osetię Południową - powiedział rosyjski minister spraw zagranicznych na konferencji prasowej w Moskwie.
Przypominając o separatystycznych tendencjach na Kaukazie, zaznaczył, że w interesie Rosji leży, by nie dopuszczać do separatyzmu i łamania prawa międzynarodowego.
Ostrzegł, że niezależność Kosowa stworzyłaby precedens dla separatystów w ok. 200 rejonach świata. Jeśli komuś się na coś zezwala, wielu innych oczekuje podobnego traktowania - zauważył.
Ławrow powiedział również, że uzgodniony poprzedniego dnia w Berlinie projekt nowej rezolucji ONZ w sprawie Iranu nie zakłada wprowadzenia ostrych sankcji. Dodał, że jej tekst całkowicie odpowiada zespołowej pracy "szóstki".
"Szóstka" (piątka stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ plus Niemcy) obradowała we wtorek w niemieckiej stolicy nad projektem trzeciej rezolucji w sprawie Iranu wobec jego odmowy wstrzymania prac nad wzbogacaniem uranu.
Ławrow także zaprzeczył, jakoby działania rosyjskich władz wobec British Council były, "jak sądzą niektórzy, zemstą za sprawę (Andrieja) Ługowoja".
Kreml kazał zamknąć przedstawicielstwa tej brytyjskiej organizacji w Petersburgu i Jekaterynburgu, argumentując, że nie ma przepisów prawnych regulujących ich działalność.
Minister zwrócił uwagę, że takie organizacje kulturalne jak Instytut Goethego czy Instytut Cervantesa nie mają problemów z działaniem w Rosji i gdy czegoś potrzebują, to zwracają się do rosyjskich władz. Poradził, by Brytyjczycy postępowali tak samo.
Były agent rosyjskich służb specjalnych, a obecnie deputowany do parlamentu Andriej Ługowoj jest podejrzewany przez Brytyjczyków o zamordowanie w Londynie w 2006 r. innego byłego rosyjskiego agenta Aleksandra Litwinienki, zagorzałego krytyka polityki prezydenta Władimira Putina. Londyn bezskutecznie domaga się ekstradycji Ługowoja.
Ławrow skrytykował Unię Europejską za traktowanie sprawy British Council jako problemu ogólnoeuropejskiego. "Czynione są - i to skutecznie - próby rozpatrywania problemu British Council w kategoriach europejskiej solidarności" - skonstatował szef dyplomacji Rosji.
Według niego zasada europejskiej solidarności jest przez UE stosowana wybiórczo. Jako przykład podał kwestię tarczy antyrakietowej USA. Gdy mówimy o rozmieszczeniu elementów tarczy (...) w Europie, to słyszymy, że nie jest to sprawa UE: rozstrzygajcie to z Amerykanami, Polską i Czechami. Ławrow pyta: Jaka jest różnica między tarczą a sprawą British Council? Z tej drugiej można uczynić problem eurosolidarności, a z tarczy nie?.
Minister przypomniał, że zasada europejskiej solidarność zapisana została w podstawowych dokumentach UE. Została tam jednak sformułowana inaczej, niż próbują to interpretować niektóre kraje, również nowi członkowie UE - powiedział. Nie tylko masz prawo zmusić innych, by cię poparli, ale także ponosisz odpowiedzialność za swoje działania wobec całej UE. Powinieneś brać pod uwagę opinię większości - wyjaśnił szef rosyjskiej dyplomacji.
Pytany o rozszerzenie NATO na kraje b. ZSRR, Ławrow wyraził pogląd, że zantagonizuje to stosunki z Moskwą. Powiedział, że zdaniem Moskwy prowadzona przez Sojusz polityka otwartych drzwi jest polityką odziedziczoną po zimnej wojnie i nie pomaga w rozstrzygnięciu żadnego problemu bezpieczeństwa.
Jesteśmy przekonani, że geograficzne rozszerzenie NATO nie ma poważnej motywacji z punktu widzenia bezpieczeństwa - oświadczył. Dodał, że Rosja nie boi się rozszerzenia Sojuszu, jednak z uwagą śledzi ten proces. (sm)
Jerzy Malczyk