PolskaLawina w Tatrach: zarzut wobec opiekuna

Lawina w Tatrach: zarzut wobec opiekuna

Zakopiańska Prokuratura Rejonowa podjęła decyzję o postawieniu zarzutów jednemu z opiekunów styczniowej wycieczki licealistów z Tychów na Rysy, podczas której w lawinie zginęło osiem osób - poinformował prokurator Stanisław Staszel.

"Zamierzamy postawić opiekunowi wycieczki zarzuty nieumyślnego sprowadzenia niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia wielu osób oraz nieumyślnego spowodowania śmierci tych osób. Po przedstawieniu mężczyźnie zarzutów zostanie on przesłuchany w charakterze podejrzanego" - powiedział zastępca prokuratora rejonowego.

Dodał, że nastąpi to nie wcześniej niż pod koniec przyszłego tygodnia, bo na razie trwa opracowywanie pisemnego postanowienia o postawieniu zarzutów, które do tego czasu musi być uzupełnione bardziej szczegółowymi materiałami.

Czyny, jakie prokuratura zamierza zarzucić opiekunowi wycieczki, zagrożone są karą do ośmiu lat pozbawienia wolności. Drugi opiekun wycieczki zginął w lawinie.

Do tej pory opiekun tragicznej w skutkach wycieczki nie był przesłuchiwany przez prokuraturę. "Trudno było nam go przesłuchiwać w charakterze świadka, skoro od początku zachodziło podejrzenie, że naruszył zasady bezpieczeństwa poruszania się w takich warunkach, jakie wówczas panowały w górach. Zwłaszcza, że on nie miał odpowiednich uprawnień przewodnika wysokogórskiego, który mógłby prowadzić taką grupę w Tatrach" - wyjaśnił prokurator Staszel.

Według prokuratora, rychłe postawienie zarzutów opiekunowi licealistów nie będzie oznaczało, że śledztwo prokuratorskie zakończy się w najbliższym czasie. Nastąpi to dopiero po odnalezieniu ciał sześciu osób, które wciąż znajdują się w lawinie i formalnie niektóre z nich uznawane są za zaginione, a nie zmarłe.

"Co prawda część rodziców osób zaginionych pod lawiną wystąpiła do sądu rodzinnego o uznanie tych ludzi za zmarłych i są już takie orzeczenia, ale nie wobec wszystkich ofiar" - powiedział Staszel.

Według ratowników TOPR, lawinisko nad Czarnym Stawem pod Rysami w Tatrach jest jeszcze tak głębokie, że odsłonięcie zwłok spod topniejącego śniegu i lodu prawdopodobnie nastąpi nie wcześniej niż pod koniec maja. Ale nie ma co do tego pewności, bo nikt nie wie na jakiej głębokości leżą ciała. Dlatego ratownicy systematycznie kontrolują lawinisko.

28 stycznia w lawinie nad Czarnym Stawem pod Rysami zginęło w sumie osiem osób. Tragiczna w skutkach wycieczka składała się z 13 osób - 11 członków Uczniowskiego Klubu Sportowego "Pion", działającego przy I LO w Tychach i 2 opiekunów, którzy mimo drugiego stopnia zagrożenia lawinowego wyruszyli na Rysy. Pod wierzchołkiem prawdopodobnie sami podcięli ogromną lawinę, która porwała i przysypała dziewięć osób.

W dniu tragedii ratownicy TOPR odkopali z lawiny 21-letniego uczestnika wycieczki, który już nie żył oraz dwoje rannych licealistów. Jedna z tych osób - ciężko ranny chłopak - zmarł później w szpitalu. Mimo prowadzonych przez dwa dni poszukiwań, ratownikom nie udało się odnaleźć sześciu pozostałych pod śniegiem osób: 37-letniego opiekuna grupy oraz pięciorga licealistów (2 dziewcząt i 3 chłopców) w wieku 17 i 18 lat. 30 stycznia ratownicy przerwali poszukiwania na lawinisku.

Lawina z 28 stycznia była najbardziej tragiczną w skutkach w historii Tatr Polskich. Pod względem objętości i powierzchni należała do największych, jakie występują w tych górach. W Tatrach Słowackich najbardziej tragiczna lawina zabiła w 1974 r. 14 narciarzy - 12 uczniów, nauczyciela oraz jego syna.(reb)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)