Ława przysięgłych nie może podjąć decyzji ws. Jodi Arias
Ława przysięgłych w stanie Arizona wciąż nie może jednogłośnie zdecydować, czy uznana za winną zamordowania byłego kochanka Jodi Arias powinna zostać skazana na dożywocie, czy na karę śmierci - informuje "Huffington Post".
23.05.2013 | aktual.: 23.05.2013 18:45
W środę ława przysięgłych, złożona z ośmiu mężczyzn i czterech kobiet, poinformowała, że nie może podjąć jednogłośnej decyzji. - Powinni państwo określić, co do czego się państwo zgadzają, a co do czego nie, przedyskutować prawo i dowody, gdyż one są związane z brakiem porozumienia. Jeżeli nada się nie będą państwo zgadzać, może powinni państwo powiedzieć prokuratorom i mnie, z którymi zagadnieniami, kwestiami, prawami lub faktami moglibyśmy państwu pomóc - powiedziała sędzia Sherry Stephens.
Ława przysięgłych wciąż próbuje podjąć decyzję. Zgodnie z prawem stanu Arizona, w przypadku braku jednomyślności w sprawie wyroku śmierci powołuje się ławę przysięgłych w nowym składzie. Druga ława przysięgłych musi się zapoznać z całym procesem, jednak nie może już zmienić wyroku skazującego, ma tylko zdecydować o karze. Jeżeli druga ława przysięgłych nie może podjąć decyzji, sędzia skazuje na dożywocie.
32-letnia Amerykanka uznana została za winną zamordowania swego byłego kochanka na początku maja 2013 r.
Jodi Arias stwierdziła w telewizyjnym wywiadzie po wyjściu z sali rozpraw, chce umrzeć jak najszybciej. - Wierzę, że śmierć to stan ostatecznej wolności. Chciałabym być już wolna. Tak szybko, jak to możliwe - wyznała. Arias zmieniła jednak zdanie. We wtorek powiedziała, że po spotkaniu z rodziną uznała, że jej śmierć przysporzy jej bliskim jeszcze większych cierpień.
Sprawa brutalnego zabójstwa 30-letniego Travisa Alexandra w czerwcu 2008 roku i rozpoczęty w styczniu tego roku w Phoenix proces koncentrują uwagę mediów w USA i milionów Amerykanów.
Zmasakrowane zwłoki mężczyzny znaleziono w jego mieszkaniu, pod prysznicem. Ofiara miała podcięte gardło, ranę postrzałową twarzy i blisko 30 ran kłutych na całym ciele. Niemal od razu w wąskim kręgu osób podejrzanych znalazła się Jodi Arias, była przyjaciółka ofiary.
Początkowo Arias zaprzeczała, by miała coś wspólnego z tym morderstwem. Później jednak przyznała, że zabiła byłego kochanka, ale - jak mówiła w sądzie - w obronie własnej, gdy ten ją zaatakował. Prokuratura przekonała jednak ławę przysięgłych, że Arias zabiła z zimną krwią, z pełną premedytacją.
Głównym motywem była zazdrość. Kobieta nie mogła pogodzić się, że Alexander odszedł o niej. 4 czerwca 2008 roku, już po rozstaniu, odwiedziła go jednak w jego mieszkaniu. Doszło między nimi do zbliżenia seksualnego, kolejnej kłótni i zabójstwa.