PolskaLato z Radiem w Łukowie: bańki mydlane

Lato z Radiem w Łukowie: bańki mydlane

Nieoczekiwanie koncert Lata z Radiem w Łukowie zakończył się nieprzyjemnym zgrzytem. W rolach głównych tego, rozdętego do granic skandalu , a gruncie rzeczy niewielkiego nieporozumienia, wystąpili: Grzegorz Markowski – lider Prefectu i Wirtualna Polska.
Nasza redakcyjna ekipa, obsługująca imprezy Lata z Radiem zaplanowała m.in. krótką rozmowę z Markowskim, mając świeżo w pamięci jak wielkim powodzeniem cieszyło się spotkanie z piosenkarzem przeprowadzone miesiąc temu w cyklu czatów. Artysta chętnie przyjął nasze zaproszenie, gdyż – jak powiedział - zwyczajnie nas lubi. Była więc rozmowa, były dowcipy i uśmiechy, a na zakończenie wspólne zdjęcie z naszą ekipą do którego pan Grzegorz bardzo zadowolony przywdział koszulkę firmową Wirtualnej Polski. I nie byłoby draki, gdyby piosenkarz po wykonaniu zdjęcia zdjął koszulkę przed wejściem na estradę.

29.08.2000 | aktual.: 22.06.2002 14:29

Ale tego nie zrobił. Po pierwszej, entuzjastycznie przyjętej „Autobiografii” zdjął tradycyjny, długi płaszcz skórzany i został w koszulce Wirtualnej Polski. W tym stroju paradował przez ponad połowę koncertu - zanim na scenę wtargnął jeden z organizatorów i niemal zaczął zdzierać naszego firmowego t-shirta. Grzegorz ze stoickim spokojem dokończył akt rozbierania i naszą koszulkę rzucił w tłum stojący pod estradą. Fajny estradowy greps powie ktoś. Tymczasem wokół tego incydentu nakręcono finansową aferę.
Któryś z gorliwych organizatorów latał wokół estrady wymieniając jakieś bajońskie kwoty odszkodowania, jakie będą musiały zapłacić grupa Perfect i Wirtualna Polska. Skończyło się wprawdzie na przeprosinach, ale tak na dobrą sprawę do dziś nie wiemy za co przepraszaliśmy.
W trakcie wspomnianego wcześniej, przeprowadzonego miesiąc temu czata Grzegorzowi Markowskiemu zadano m.in. takie pytanie: _ Czy istnieje pisany, lub niepisany kodeks rockmena?_ Odpowiedział: Nie, rockowiec to człowiek wolny od wszystkiego prócz nałogów. No i skorzystał z owej wolności. Jako człowiek wielkoduszny potraktował ten incydent tak, jak na to zasługiwał: po prostu, po zejściu ze sceny już o nim nie pamiętał. Dla nas natomiast ktoś nadgorliwy wykonał sporą robotę promocyjną, za co jesteśmy bezgranicznie wdzięczni, tym bardziej, że była to jego praca społeczna.
Małgorzata Skrobecka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)