L. Wałęsa dla WP: Solidarność dla Chin i Białorusi
Można by powiedzieć, że Solidarnością zmieniliśmy nasz świat i nasze, Polaków, miejsce w tym świecie. Dokonaliśmy nieprawdopodobnego skoku cywilizacyjnego, nawet jeśli ktoś twierdzi, że to nic takiego, że można było zrobić lepiej, a tak naprawdę to wszystko to jakiś układ. Grzechem zaniechania jest jednak spoczywanie na laurach. Naszemu pokoleniu przytrafiło się tak wiele, a jeszcze więcej jest do zrobienia. Wystarczy spojrzeć na wschód, na Białoruś. Wystarczy spojrzeć w przeddzień wielkiej imprezy na Chiny.
Dwa odległe miejsca, zupełnie inne problemy. I jedno konieczne i możliwe w tych warunkach założenie ze strony świata: Zaangażowanie. Ale zaangażowanie solidarne. Nie - konfrontacyjne. Bo Solidarność to dialog, dostrzeganie człowieka. Nawet, jeśli ktoś będzie po latach mówił, że zdradziłeś, bo rozmawiałeś z nim, ze złoczyńcą, z dyktatorem. Cóż, Solidarność kosztuje.
Rzeczywiście niepokojąca jest sytuacja na Białorusi, ale co budujące - ta sytuacja jest zmienna, wykazuje właśnie tendencję "poprawkową". Nie jest więc sytuacją beznadziejną i bez wyjścia. Trzeba takie sygnały wykorzystać. To właśnie czas na Solidarność, na dialog. A wraz z nim wielka praca organiczna, wsparcie moralne i realne, aby Białorusinom pomóc uwierzyć, że naprawdę zmiany są możliwe, że wolność jest możliwa i że jest lepsza od zniewolenia. I to się dzieje. Działają wolne media, także spoza Białorusi. Coś się ruszyło. Z każdym dniem widać, że Białorusini zaczynają pewne procesy rozumieć, bo wolność jest zaraźliwa. Widzą ją wokół siebie, wchodzi coraz mocniej do ich domów, także dlatego, że w globalnym świecie na dłuższą metę nie da się zatrzymać informacji - informacji o innym świecie, o wielkich możliwościach. Co ważne, zaczyna też to rozumieć władza białoruska. To nieuniknione. Zaczynają rozumieć, że dalsza izolacja Białorusi, to zabieranie sobie szans, możliwości cywilizacyjnych. Trzeba więc pomóc
tym stronom spotkać się w dialogu. To lepsze niż nieuniknione w przyszłości dramatyczne spotkania na ulicach. Do takich dojdzie jutro bez dialogu dziś.
Pamiętajmy, że nie chodzi przecież o bezmyślną rewolucję. Nie tędy droga. Nie głoszę i nigdy nie głosiłem nagłych rewolucyjnych zmian u wschodnich sąsiadów. Byłoby to skrajnie nieodpowiedzialne. Mogę wspierać, podpowiadać, dzielić się doświadczeniem. Tak było na Ukrainie. Ale tam naród dojrzał do takich zmian. Najgorszą rzeczą jest wprowadzanie demokracji na drodze wymuszenia. To naród musi dojrzeć do zmian. Można co najwyżej mu w tym pomóc. Wolę więc mówić o wyzwaniach czasu, o globalizacji i integracji, rozwoju cywilizacyjnym, przekraczaniu granic, które to wymuszają zmiany. Inaczej, nie odpowiadając na nie, pozostaje się w tyle. Chcę przekonywać Białorusinów, że zmiana systemu jest w pełni uzasadnionym procesem. Oczywiście uważam, że obecny ustrój Białorusi nie powinien istnieć w takim kształcie, ale ostatnie słowo mają sami Białorusini.
Podobnie - w kwestii podejścia świata do Chin. Chiny są za duże, by nie funkcjonować jutro globalnie. Do tego muszą się przygotowywać, bo żeby funkcjonować globalnie trzeba stosować podobne miary, wagi, zasady i zachowania, by pasować do siebie nawzajem. I chodzi tu o to, by zacząć zestrajanie części świata globalnego. Nie ma innej drogi. Zobaczmy, co się stało, gdy próbowano dziennikarzom blokować internet. Władza musiała się ugiąć. Globalizm i wolność okazały się silniejsze! W Chinach! Nad tymi procesami nie da się zapanować. Nie da się zamknąć granic dla informacji. Władze chińskie też to widzą, a póki co chcą zrobić z imprezy sportowej także użytek propagandowy. Słowa uznania dla nich! Doskonale rozumieją realia tego świata. I konkurencji światowej. To też lepszy punkt wyjścia do dialogu niż pełna izolacja. Czas więc na odpowiednie zachowanie świata. Inne niż dotąd. Czas na postawę Solidarności. Otwartej, ale też skutecznej, mądrej i odważnej.
Oznacza to, że w koniecznych momentach trzeba nazwać rzeczy po imieniu, zamiast poklepywać się po ramieniu, bo tego wymaga interes albo dobre samopoczucie. Zaprzeczeniem Solidarności będzie milczenie wobec jawnego łamania praw człowieka, godności ludzkiej, a wszystko pod pięknymi sztandarami olimpijskimi. I nie zwalajmy tego obowiązku niezgody na sportowców. Oni mają walczyć o medale dla Polski, dla Francji czy Niemiec. Trzeba tu odwagi, solidarnej odwagi, polityków i decydentów światowych! Oczywiście trzeba przyjąć wielką gościnę Chińczyków, docenić wysiłek narodu w organizacji imprezy, ale solidarnie, czyli otwarcie i odważnie mówić, co jest nie tak. Nie może tej odwagi zabraknąć. To obowiązek wolnego demokratycznego świata!
Prezydent Lech Wałęsa specjalnie dla Wirtualnej Polski