PolskaL.Kaczyński: moja prezydentura stanowcza, Tuska - agresywna

L.Kaczyński: moja prezydentura stanowcza, Tuska - agresywna

Kandydat PiS na prezydenta Lech Kaczyński
zapowiedział, że jego prezydentura będzie prezydenturą stanowczą,
ale będzie on szukał porozumienia tam, gdzie to możliwe. Ocenił,
że jego rywal Donald Tusk prezentuje "agresywną" wizję
prezydentury. Kaczyński zaapelował do Polaków o udział w wyborach.

07.10.2005 | aktual.: 07.10.2005 15:50

W kampanii prezydenckiej mamy spór o kształt przyszłej prezydentury - powiedział L.Kaczyński na konferencji prasowej. Jak zaznaczył, takie wnioski wyciąga w oparciu o ostatnie dni kampanii oraz przebieg debat.

Jak podkreślił, na finiszu kampanii słyszy od swojego kontrkandydata "rzeczy najgłębiej obraźliwe". Jest to sprawa klasy Donalda Tuska, którą - mam nadzieję - społeczeństwo coraz lepiej pozna - dodał.

Kaczyński odniósł się też do czwartkowej wypowiedzi nowo wybranego posła PiS Jacka Kurskiego w TVN, który zauważył, że Tusk wygrał sondaże prezydenckie w więzieniach. To, że Donald Tusk wygrał w zakładach karnych nie oznacza, że jest on kandydatem przestępców, oznacza to, że większe nadzieje łączą z prezydentem Donaldem Tuskiem - powiedział kandydat PiS na prezydenta. Dodał, że chodzi o nadzieję na amnestię.

Według L. Kaczyńskiego, Tusk prezentuje wizję prezydentury "o agresywnym charakterze, w szczególności do oponentów". Ja prezentuję prezydenturę stanowczą, ale która szuka porozumienia, mostów tam gdzie jest to możliwe - zaznaczył.

Kaczyński ocenił, że sukcesem jego życia, jak do tej pory, jest dla niego udział w wydarzeniach 1989 roku i operacji związanej z pierwszym niekomunistycznym rządem. To był początek dobrej lub złej, ale III Rzeczpospolitej - podkreślił L.Kaczyński.

Według niego, wyniki pracy w Ministerstwie Sprawiedliwości, kiedy on kierował resortem, zostały poprawione w sposób zasadniczy. Kaczyński podkreślił też, że jego prezydentura Warszawy to też sukces. Warszawa pokazała mi jedno, że Polską można inaczej rządzić. Nie jest tak, że w Polsce nic się nie da zrobić - ocenił L.Kaczyński.

Kandydata PiS na prezydenta nie dziwi to, że b. prezydent Lech Wałęsa popiera Donalda Tuska. W roku 1990 Lech Wałęsa przy poparciu także braci Kaczyńskich został prezydentem RP. Został nim po to, by dokończyć proces zasadniczych zmian - powiedział. Według Kaczyńskiego, Wałęsa "zawrócił z tej drogi, oparł swą władzę o postkomunistyczne służby specjalne i do pewnego stopnia o korpus generalski". W związku z tym - jak mówił - "nie bardzo lubi ludzi", którzy mu się w tym przeciwstawiali.

Kaczyński powiedział także, że nie wyklucza przedłużenia misji polskich wojsk w Iraku. Dodał, że w tej kwestii nie różni się od swojego kontrkandydata z PO. Jak zaznaczył, będą jeszcze prowadzone na ten temat rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi. Według kandydata PiS, "w sensie politycznym zyski (z obecności w Iraku) dominują". Będą jeszcze rozmowy z naszymi amerykańskimi partnerami, na sojuszu z którymi nam bardzo zależy. Tego nie kryję i od tego będą zależały decyzje - podkreślił L.Kaczyński.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)