PolskaKurski: najlepszą socjotechniką powinna być prawda

Kurski: najlepszą socjotechniką powinna być prawda

Nie chodzi o propagandę sukcesu, ale chodzi o prawdę. Zawsze jestem zwolennikiem i zawsze, kiedy doradzam moim szefom, co powinno być najlepszą socjotechniką PiS, to zawsze mówię, że najlepszą socjotechniką powinna być prawda - powiedział Jacek Kurski z PiS w Salonie Politycznym Trójki.

01.03.2007 | aktual.: 01.03.2007 13:08

Michał Karnowski: Jak tam wczorajsze "Wiadomości"? Oglądał Pan?

Jacek Kurski: Wie Pan, że nie mogę sobie teraz przypomnieć czy oglądałem.

Ja też nie oglądałem, ale czy coś o wzroście produkcji było, spadku bezrobocia - dobre informacje?

- ... [śmiech]

Tak ma być teraz. Tak, tak.

- Myślę, że ulega Pan pewnej psychozie. Moim zdaniem nic wielkiego się nie stało.

Dziennikarze zbyt często zajmują się nieistotnymi sporami między politykami. Nie drążą i nie prezentują informacji ważnych jak: wzrost płac, rekordowe wzrosty produkcji przemysłowej i spadek bezrobocia - Andrzej Urbański p.o. obowiązki prezesa TVP.

- Nie chodzi o propagandę sukcesu, ale chodzi o prawdę. Zawsze jestem zwolennikiem i zawsze, kiedy doradzam moim szefom, co powinno być najlepszą socjotechniką PiS, to zawsze mówię, że najlepszą socjotechniką powinna być prawda. Polska idzie w dobrą stronę, tymczasem obraz, jaki się w mediach bardzo często rysuje, pokazuje kraj w ogóle stojący na granicy faszyzmu, kraj, który gospodarczo upada, z którego wszyscy wyjeżdżają - ostatni gasi światło, w sytuacji, kiedy Polska przeżywa od 17 lat najlepszy okres w swoim rozwoju. Wykorzystywane są doskonale fundusze europejskie, jest wzrost gospodarczy na poziomie 6%, spada bezrobocie - nie dlatego, że ludzie wyjeżdżają - tylko dlatego, że powstają nowe miejsca pracy. Rozsądnie rozliczamy przeszłość.

Pan chce powiedzieć, że jest część mediów, która jest nieobiektywna tylko w drugą stronę - to ja się z Panem zgadzam i wielokrotnie dawałem temu wyraz. Tylko czy to, jest wystarczające usprawiedliwienie dla postawienia polityka na czele instytucji publicznej, na którą płacą podatek wszyscy Polacy, która ma pełnić pewną misję? Czynnego polityka? Ja jeszcze miesiąc temu zapraszałem Andrzeja Urbańskiego - bezskutecznie, ale zapraszałem jako przedstawiciela Kancelarii Prezydenta RP - tu, do tego studia. To tak, jakby Pan przeskoczył.

- To też jest następny mit, że ktoś będący szefem telewizji, może nie być politykiem. Przecież automatycznie zostając szefem telewizji, staje się politykiem, dlatego, że podejmuje decyzje w zakresie polityki kadrowej, finansowej, programowej. To przecież od szefa telewizji zależy, czy np. dzień przed wyborami samorządowymi 11 listopada, pójdzie dwugodzinna transmisja ze święta państwowego z prezydenta.

Czy nie powinien szef telewizji kierować się czymś innym, niż lojalność wobec partii? Może lepiej pomyśleć, jak ja będę wyglądał, jak moja instytucja będzie wyglądała i prowadzić politykę, jako prezes TVP, a nie jako polityk PiS?

- Idę z Panem o zakład, że dla PiS-u Andrzej Urbański będzie o wiele większym problemem, niż każdy inny człowiek. Dlatego, że teraz Andrzej Urbański będzie na gwałt wszystkim udowadniał, że nie jest wielbłądem i że nie ma nic wspólnego w sensie programowym z PiS-em. Tak między nami mówię, że my jeszcze z Andrzejem Urbańskim pewnie będziemy mieć problemy.

A nie można było po prostu wziąć prezesa niepisowskiego? I wtedy nie musiałby nic udowadniać.

- Ale co to znaczy wziąć prezesa niepisowskiego?

Wybrać takiego.

- To jest kwestia Rady Nadzorczej. Dzisiaj spekulowanie o powodach odejścia Bronisława Wildsteina przypomina zaglądanie przez dziurkę od klucza do pokoju, w którym już dawno zgaszono światła. Trzeba poczekać na komunikat Rady Nadzorczej. Trochę ubolewam, że go zabrakło.

Pan, polityk, który zawsze przebijał trochę tę oficjalność, naprawdę nie widzi tu nic złego? Nagle Pan wyłącza pewną analizę i mówi, że czeka na oficjalny komunikat. Politycy przejęli TVP. Wiem, że z Pana obozu, więc może to utrudnia ocenę. Ale może jakiś komentarz by się przydał?

- Kiedy ja gdzieś przykładam ucho do tego, co się dzieje na Woronicza, to mam sygnały bardzo często inne, że średni szczebel - ten dyrektorsko-producencki - zakopał, okopuje się i robi wszystko, co chce i się śmieje z funkcji prezesowskich. Mam informacje, że dawny układ w telewizji trzyma się świetnie właśnie na poziomie produkcji.

Urbański go zniszczy teraz?

- Nie wiem, czy zniszczy. Niech Pan pyta Radzę Nadzorczą. Ale powody mogą być różne. Moim zdaniem, najważniejszym powodem była chyba niezdolność ułożenia sobie stosunków wewnątrz spółki, że zreformować taki moloch, jak Woronicza 17 i te wszystkie ośrodki regionalne, trzeba być w idealnej harmonii ze wszystkimi organami, które zarządzają telewizją. Jeżeli tam był permanentny konflikt, chaos, to nic się w tej sytuacji nie da zrobić. Jeżeli Bronisław Wildstein był skonfliktowany nie tylko z Radą Nadzorczą, ale nawet z własnym zarządem, to przecież tak długo trwać nie mogło. Ja jestem bardzo wysokiego zdania o Bronisławie Wildsteinie. Jeszcze 1,5-2 lata temu był traktowany takim wrogiem publicznym, jak niekiedy ks. Isakowicz-Zaleski po opublikowaniu, zresztą heroicznym, Listy Wildsteina. Tutaj chapeau bas i myślę, że tutaj miał jakiś wpływ na losy Polski przez to, że tę listę pokazał, bo jednak wymusił przyspieszenie prac lustracyjnych. Tym niemniej, czym innym jest pewien heroizm publicystyczny, osobisty, karta
opozycyjna i niezłomność. A czym innym apodyktyczny charakter, który uniemożliwiał dogadanie się w ramach organów nadzorczych i zarządzających telewizją.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)