Kurs, który ratuje życie. Dla wszystkich, którzy chodzą w górach po śniegu

Kiedy przysypie cię lawina masz 50 procent szans na przeżycie. Jeśli nikt ci nie pomoże w ciągu 15 minut – twoje szanse niebezpiecznie zbliżają się do zera. Prawdopodobieństwo przeżycia można zwiększyć dzięki sprzętowi, krótkiemu szkoleniu oraz – nade wszystko – zdrowemu rozsądkowi.

Kurs, który ratuje życie. Dla wszystkich, którzy chodzą w górach po śniegu
Źródło zdjęć: © WP.PL

Detektor, łopatka, sonda – to podstawowe wyposażenie każdego, kto w zimie wybiera się na górskie wycieczki. Plus wiedza, jak z tego korzystać.

– Wiedza, którą powinien mieć każdy, kto wychodzi w góry, gdzie występuje zagrożenie lawinowe – przypomina Jacek Będkowski, organizator szkoleń kursylawinowe.pl. – O takim zagrożeniu mówimy w Tatrach, czyli w górach o charakterze alpejskim, tam, gdzie szczyty są odsłonięte i jest teren lawinowy. Ale nie tylko - warto podkreślić, że lawiny mogą schodzić także w Bieszczadach i w Beskidach, i w Karkonoszach.

Temu jak bezpiecznie poruszać się po górach po śniegu służą szkolenia, organizowane przez ratowników, przewodników górskich i ekspertów Polskiego Stowarzyszenia Freeskiingu.

Bez tego nie idź w góry

Kurs składa się z dwóch części. Pierwsza dotyczy umiejętności rozpoznawania ryzyka lawinowego, korzystania z informacji komunikatu lawinowego oraz podstawy planowania. Chodzi o to, żeby turysta wiedział, na co może sobie pozwolić w konkretnych warunkach i przy określonej wiedzy i doświadczeniu. Druga część szkolenia to tzw. ratownictwo partnerskie.

W tym przypadku chodzi o zachowanie się po zejściu lawiny – o to, w jaki sposób można sobie wzajemnie pomóc, korzystając z detektora, sondy i łopatki.

– Każdy uczestnik wyprawy powinien posiadać taki zestaw przy sobie. Jeśli ktoś zostanie zasypany przez lawinę to tylko ten zestaw pomoże go zlokalizować i odkopać – wyjaśnia Będkowski.

Detektor to niewielkie urządzenie elektroniczne, które cały czas nadaje sygnał. W przypadku zasypania, osoby poszukujące przełączają swój sprzęt na funkcję „search” i mogą zlokalizować zasypanego. Kiedy to się uda przystępuje się do sondowania, czyli nakłuwania lawiniska długą tyczką, którą można też zaznaczyć położenie ofiary lawiny. Po tym jest czas na użycie trzeciego elementu wyposażenia, czyli łopatki, którą odkopuje się zasypanego.

Czy sprzęt to droga inwestycja? Można go wypożyczyć - za ok 50 zł za dobę za cały zestaw.

Gdzie się szkolić?

Kursy lawinowe - trwają zwykle 2-3 dni, obejmują wiedzę dotyczącą przewidywania możliwości zejścia lawin, planowanie tras, postępowanie po przejściu lawiny. W trakcie kursu organizowane są wycieczki w góry, poszerzające umiejętności zachowania w górach, dodatkowo też często obejmują podstawy pierwszej pomocy.

- Do nas przychodzą często ludzie, którzy nie mają doświadczenia w chodzeniu zimą po górach – mówi Będkowski. – Dlatego tak ważne jest to, że oni zaczynają swoją przygodę górską właśnie od szkolenia. Także osoby, które już od lat chodzą po górach i decydują się na kurs lawinowy przyznają, że z wielu rzeczy w ogóle nie zdawali sobie sprawy.

Po odbytym kursie lawinowym można doskonalić umiejętności w posługiwaniu się detektorem w Treningowym Centrum Lawinowym PZU na Kalatówkach. Centrum jest otwarte codziennie przez całą zimę. W weekendy dyżury „szkoleniowe” pełnią przewodnicy tatrzańscy i ratownicy. Jak podkreślają organizatorzy – każdy, kto się zgłosi zostanie przeszkolony.

Dlaczego największy polski ubezpieczyciel zdecydował się na taką działalność?

- Dla PZU, lidera rynku ubezpieczeń, zaangażowanie w poprawę bezpieczeństwa, także w górach, wynika z poczucia odpowiedzialności za miliony ubezpieczonych Polaków. Skala naszej działalności daje możliwość realnego wpływu na ich wiedzę o bezpieczeństwie, a dzięki temu ochronę życia i zdrowia. Znajduje to odzwierciedlenie w licznych programach prewencyjnych i edukacyjnych, w które angażujemy się od lat – powiedziała Joanna Gorczyca, Dyrektor ds. Prewencji i CSR

W góry za wszelką cenę

O tym, jak ważne jest to szkolenie wiele mówią statystyki. Mimo powszechnego dostępu do wiedzy, wypadkowość w górach wcale się nie zmniejsza – zauważa Marek Ciaś, naczelnik Podhalańskiej Grupy GOPR.

- Widzimy, że ludzie przeceniają swoje możliwości, podchodzą do wypraw w góry lekceważąco. –Zakładają, że muszą zrealizować plany urlopowe. Jeśliby nie udało się wejście na jakiś szczyt to zburzy to cały plan, więc ludzie za wszelką cenę chcą zrealizować to, co sobie wymarzyli. Przy okazji nie zdają sobie sprawy z tego, że tam, gdzie latem wchodzili bez problemu – zimą, szczególnie tak śnieżną jak obecna – utkną i nie dadzą rady iść dalej, ani wrócić.

Liczba turystów w Tatrach rośnie lawinowo. Dane z ubiegłego sezonu wskazują 36 procentowy wzrost sprzedaży biletów do Tatrzańskiego Parku Narodowego rok do roku. Niestety – do wycieczek w góry rzadko kiedy turyści są przygotowani, o czym świadczą wyniki ankiety, którą PZU przygotowało wraz z organizatorem szkoleń kursylawinowe.pl.

Ankietowano tylko osoby, które szły na wycieczki powyżej górskich schronisk, czyli w trudne tereny. Zapytano ich m.in. o to, czy zaplanowali cel swojej wycieczki. Twierdząco odpowiedziało 80 procent, ale tylko 58 procent określiło czas, potrzebny na osiągnięcie tego celu.

90 procent sprawdza przed wyjściem prognozę pogody, ale tylko 58 procent wie, jaki obowiązuje w danym momencie stopień zagrożenia lawinowego. A mniej niż połowa wie, że powinni mieć ze sobą zestaw lawinowy, czyli detektor, sondę i łopatkę.

Trzy przedmioty, bez których nie mają właściwie szans przeżyć po zejściu lawiny.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (36)