"Kumulacja emocji". Decyzja Trzaskowskiego rozjuszyła rolników, policja odpowiada

- Rolnicy byli wściekli na policję, że nie pozwoliła ogromnej rzeszy uczestników protestu wjechać ciągnikami do Warszawy. Tylko że decyzja nie zapadła na szczeblu służb, a w stołecznym ratuszu i potwierdził ją sąd. A później doszło do kumulacji emocji pod Sejmem - mówi WP wysoko postawiony oficer policji.

Po demonstracji rolników pod Sejmem do szpitala trafiło 14 funkcjonariuszy
Po demonstracji rolników pod Sejmem do szpitala trafiło 14 funkcjonariuszy
Źródło zdjęć: © East News | AA/ABACA
Sylwester Ruszkiewicz

- "Prowokacyjne" wydaje się postępowanie sprzed 2-3 dni, kiedy można było przeczytać, że to "policja wnioskowała o zakaz wjazdu traktorów" do Warszawy. Naturalnie rolnicy przez to upatrzyli sobie w nas "wroga", tłumacząc, że jeszcze kilka dni wcześniej służby na pewnych warunkach zgadzały się na taką formę protestu i nie widziały większych przeszkód. Tylko że zakaz formalnie wydały władze Warszawy, a politycy z rządu oświadczyli, że "żadne traktory nie będą jeździły po Warszawie" - mówi Wirtualnej Polsce jeden z wysoko postawionych funkcjonariuszy Komendy Głównej Policji.

Jak dodaje, ignorujące wypowiedzi o rolnikach nie przysłużyły się atmosferze na proteście i wyglądały tak, jakby po raz kolejny "politycy chcieli wysłużyć się policją". - I później doszło do kumulacji emocji pod Sejmem - dodaje.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Przypomnijmy, organizatorzy demonstracji nie otrzymali pozwolenia na wjazd do miasta ciągnikami. Zakaz wydał stołeczny ratusz, podtrzymał go sąd okręgowy, który również nie zgodził się na blokadę kilku warszawskich ulic. Ta decyzja Rafała Trzaskowskiego rozjuszyła rolników. W Wirtualnej Polsce protestujący nazwali go "jaśniepanem". Przy stanowisku ratusza twardo obstawał szef MSWiA Marcin Kierwiński. - Nie będą traktory jeździć po centrum miasta, bo jest zakaz w Warszawie tego typu ruchu - mówił w Radiu Zet.

Nasz informator z KGP uważa, że to wtedy rolnicy zostali przedstawieni w oczach opinii publicznej jako roszczeniowa grupa. – Mogło to spowodować utratę sympatii protestującej grupy społecznej już niejako na początku protestu. To jednak, co się później, działo przy udziale ich prowokacyjnego zachowania, na taką utratę zaufania w pełni ich naraziło - mówi nam funkcjonariusz.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że działaniami policji kierowali w środę p.o. Komendanta Głównego Policji Marek Boroń, wiceszef KGP Roman Kuster i zastępca Komendanta Stołecznego Policji ds. prewencji Tomasz Znajdek. Szef KSP Paweł Dzierżak w środę był na urlopie.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Generalnie liczba policjantów i przygotowanie się do tego protestu wskazuje, że rozpoznanie policyjne mogło wskazywać, iż trzeba przygotować się również na scenariusze zbiorowego zakłócenia porządku. I policja była gotowa - podkreśla nasz policyjny rozmówca.

Demonstracji od początku towarzyszyły ogromne emocje. Ich kumulacja nastąpiła przed Sejmem, kiedy doszło do starć z policją. Rolnicy obrzucili policję petardami, a także kostką brukową. KSP informowała, że w związku z fizyczną agresją niektórych osób protestujących przy ul. Wiejskiej wobec funkcjonariuszy policji konieczne było wykorzystanie środków przymusu bezpośredniego.

"Należy podkreślić, że wcześniej osoby te były wzywane do zachowania zgodnego z prawem" – napisali stołeczni policjanci na platformie X. Część spośród protestujących osób próbowała przedostać się przez barierki zabezpieczające teren Sejmu.

Po protestach zostały zatrzymane 52 osoby, a czternastu policjantów trafiło do szpitali.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Co do działań policji, poza przypadkami wynikającymi z braku doświadczenia pojedynczych dowódców i policjantów, którzy czasami panikowali, generalnie działała dobrze. W niektórych sytuacjach rzeczywiście bez sensu było używanie gazu, pałek i odpychanie stojących protestujących, którzy nie zachowywali się agresywnie. Ale ciężko, a wręcz w ogóle nie można, tolerować ataków na policjantów, rzucania kostkami brukowymi itp. Żadna policja na świecie nie pozwoliłaby, aby w takiej sytuacji nie reagować, a wręcz przeciwnie - trzeba wyłapać prowokatorów i natychmiast działać zapobiegająco - mówi nasz informator z KGP.

I właśnie o prowokacjach wśród protestujących mówili po manifestacji w Sejmie politycy sejmowej większości.

Minister spraw wewnętrznych i administracji Marcin Kierwiński powiedział w Sejmie, że to "grupa prowokatorów rzucała kostkami brukowymi" w policjantów. - Większość protestujących rolników przyjechało tutaj rzeczywiście, żeby protestować, ale niestety byli także bandyci, którzy atakowali. Zawsze w takich sytuacjach policja "będzie reagować i bronić polskich obywateli" - zapewniał Kierwiński.

W podobnym tonie wypowiadał się marszałek Sejmu Szymon Hołownia, który podkreślał, że "policjanci, którzy bronili bezpieczeństwa, zasługują na nasze wsparcie". - A chuligani, a nie żadni protestujący rolnicy, tylko zwykli chuligani, którzy dzisiaj rzucali kostką brukową, zachowywali się w sposób skandaliczny, powinni zostać pociągnięci do odpowiedzialności - zaznaczył. Z kolei premier Donald Tusk powiedział, że nie będzie rozmawiał z chuliganami, tylko z rolnikami. A wiceminister Michał Kołodziejczak żąda wyjaśnień od ministra Marcina Kierwińskiego.

W odpowiedzi PiS apeluje o dymisję szefa MSWiA i zapowiada złożenie wniosku o wotum nieufności wobec ministra.

Na policyjnych forach, po manifestacji zwracano uwagę, by policjanci "nie dali się teraz tej politycznej hucpie, która się zacznie". "Oczywiście będziecie winni wy. Jak zwykle politycy toczą swoje historie waszym kosztem" - napisał jeden z funkcjonariuszy.

Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1595)