Kulisy wystąpienia Tuska. Wróblewski: "Nie zrobił wrażenia na PiS. Szef RE za opozycję wyborów nie wygra" [OPINIA]
– U nas by się powiedziało: dzień jak co dzień – uśmiecha się współpracownik prezydenta Andrzeja Dudy, gdy pokazujemy mu zdjęcie tłumu witającego Donalda Tuska na dziedzińcu Uniwersytetu Warszawskiego. W obozie władzy przyjazd do Polski i wystąpienie szefa Rady Europejskiej na nikim nie zrobiło większego wrażenia. – Miał być "przełom", wyszedł kapiszon – ironizuje jeden z ministrów.
Były premier w ostatni weekend majówki skupił na sobie uwagę. Ale nie przywiózł do Polski "przełomu", o którym marzyła część opozycji. Umocnił jedynie nadzieje wśród swoich zwolenników (czasem wręcz wyznawców) i wyborców anty-PiS, że po wypełnieniu kadencji przewodniczącego Rady Europejskiej wróci do polskiej polityki. I raz na zawsze odsunie PiS od władzy.
Tyle że w kuluarach Auditorium Maximum Uniwersytetu Warszawskiego – gdzie Tusk wygłosił swój wykład o konstytucji i wartościach – zastanawiano się: w jakiej roli szef RE miałby wrocić na krajowe podwórko?
Ponoć o ewentualnych scenariuszach Tusk długo rozmawiał kilka tygodni temu z Grzegorzem Schetyną w Brukseli. – Przegadali masę spraw – słyszymy od osób znających kulisy spotkania.
– Przed wykładem w AudiMaxie Tusk także spotkał się z przewodniczącym Schetyną. Była też Ewa Kopacz, niektórzy politycy Platformy – zdradza nam rozmówca z PO, uczestnik spotkania.
Dlatego też Tusk nie przywitał się na sali w Auditorium Maximum z liderem PO, co dziennikarze obecni na wydarzeniu potraktowali jako demonstrację niechęci byłego premiera wobec obecnego lidera Platformy. – Bzdura. Nie witali się, bo wcześniej ze Schetyną widzieli się u rektora – prostuje bliski współpracownik szefa Rady Europejskiej.
Tusk nie przyciąga mas
Mimo "dobrej" – jak przekonują świadkowie – rozmowy z liderem PO, Tusk nie zapisał się na powrót do Platformy. Według niektórych podważył też zasadniczą kampanijną linię Koalicji Europejskiej, która sprowadza się do budowy jak największej polaryzacji (podziału) przed wyborami: "autorytarny PiS" kontra prodemokratyczna "reszta świata".
Tusk nie wpisał się jednoznacznie w ten podział. – W polityce nie może chodzić o to, by ktoś kogoś pokonał i unicestwił. Ktoś może wygrać wybory, ktoś może pokonać przeciwnika - 26 maja, w październiku czy listopadzie tego roku - ale będziemy razem żyli dalej w jednym kraju – stwierdził podczas swojego wystąpienia.
Jak dodał: – Rację mają ci, którzy mówią, że jako szef Rady Europejskiej nie powinienem angażować się w kampanię polityczną na rzecz jakiejś wybranej partii politycznej, gdyż nie jest to rolą mojego urzędu.
Ale nikt i tak nie ma wątpliwości, komu były premier kibicuje w tej rozgrywce. – Umówiliśmy się na pełną symbiozę. To w interesie wszystkich stron – przyznaje w rozmowie z WP ważny polityk PO, który miał kontakt z Tuskiem w piątek.
– Wyborcy potrzebują prostego, dobitnego przekazu. Tego chyba zabrakło – zauważamy.
– Ale on nie może tego zrobić! I nie sądzę, żeby to było potrzebne. Dał sporo czytelnych znaków, spójnych z naszym przekazem. Najważniejsze, żeby zmobilizował ludzi do pójścia do wyborów. Razem z nami – odpowiada nasz rozmówca z Platformy.
Czy Tuskowi się to uda? Na spotkanie z nim na dziedzińcu UW przyszło sporo osób, ale znaczną część z nich stanowili politycy, działacze młodzieżówki, Komitetu Obrony Demokracji, zafascynowani nim dziennikarze, wyborcy Platformy i zatwardziali przeciwnicy władzy. Sporo pojawiło się turystów, również z zagraniacy.
Ale o masach mówić absolutnie nie można.
PiS lekceważy Tuska
Między innymi dlatego w obozie władzy piątkowe "Tusk-show" zostało zlekceważone.
Okazją do rozmów na temat wystąpienia byłego premiera było organizowane tradycyjnie 3 maja w Święto Konstytucji spotkanie polityków z Polski i zagranicy wraz z liderami opinii na Zamku Królewskim w Warszawie. Gospodarzami byli prezydent z małżonką.
I na tym spotkaniu – gdzie tematów politycznych nie brakuje nigdy – wystąpienie szefa Rady Europejskiej było tematem marginalnym. A jeśli pojawiło się w kuluarowych rozmowach, to z przymrużeniem oka. Na zasadzie: "ok, fajnie, ale co z tego wynika?".
– Zerowy wpływ na kampanię. Donald wpadł do Polski, pogadał do swoich. Tyle. Nie ma się czym ekscytować – takie głosy padały z ust czołowych przedstawicieli obozu władzy w kuluarach Arkad Kubickiego.
Wielu z nich twierdziło, że nawet nie śledziło wystąpienia byłego premiera, a o tym, co miał do powiedzenia, członkowie rządu i współpracownicy prezydenta dowiadywali się... z Twittera.
Na prawicy kontrowersje wzbudziło przemówienie poprzedzające wykład Tuska. Wygłosił je Leszek Jażdzewski – organizator wydarzenia – którego antyklerykalnym i antykościelnym przekazem zażenowany miał być – jak słyszymy – sam były premier. Ale też siedzący obok lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz.
Za to wielce entuzjastycznie przywitano na sali AudiMaxu prezydent Gdańska Aleksandrę Dulkiewicz. – Liderzy KE przy niej byli jak szeregowi posłowie. Ola była jak gwiazda – przyznaje rozmówca siedzący blisko głównych bohaterów wydarzenia.
Tusk nie zdecyduje o wyniku
Tusk dla opozycji nie będzie żadnym "zbawcą". Zdają sobie z tego sprawę wszyscy czołowi politycy Platformy Obywatelskiej. To na liderze PO spoczywa największa odpowiedzialność za wynik wyborów do PE 26 maja.
Największa partia opozycyjna w sobotę na konwencji wyborczej na Podlasiu przedstawi propozycję, którą jeden z naszych rozmówców określa jako "przełomową".
– To będzie coś nowego i na tyle ważnego, że PiS będzie zmuszone się do tego odnieść – twierdzi jeden z polityków PO (więcej piszemy TUTAJ).
Jak przekonują nasi rozmówcy, temat "będzie dotyczyć z jednej strony pięty achillesowej PiS-u, czyli pozycji Polski w Unii Europejskiej, a z drugiej strony spraw, które rządzący w tej kampanii na razie pominęli, a dla wyborców są absolutnie priorytetowe".
Platforma po co najmniej kilkunastu dniach "snu wiosennego" musi szukać odbicia. Po majówce kampania ma ruszyć pełną parą.
CZYTAJ TEŻ: Wybory do Parlamentu Europejskiego 2019. Wróblewski: "Opozycja w śnie wiosennym" [Opinia]
– O wystąpieniu Tuska lada dzień wszyscy zapomną. Wszystko zogniskuje się wokół kampanii – powtarzają zarówno politycy PiS, jak i opozycji.
Choć niektórzy w Platformie przekonują, że przemówienie byłego premiera idealnie wpisało się w kampanijny kalendarz.
Ale to nie ono zdecyduje o wyniku wyborów.