Kulisy sprawy ks. Dariusza Olejniczaka z filmu Sekielskiego. Nigdy nie przyznał się do pedofilii
Tylko dyrektor więzienia, kapelan i psycholożka wiedzieli, że ksiądz Dariusz Olejniczak siedzi za molestowanie siedmiolatek. On sam nigdy nie przyznał się do winy, chociaż mógł dzięki temu wcześniej wyjść na wolność. Znajomy księdza broni go w mediach społecznościowych.
Ks. Dariusz Olejniczak został skazany na dwa lata więzienia za molestowanie dziewczynek. Współwięźniowie myśleli, że siedzi za jazdę po alkoholu. Duchowny opowiadał, że pracował w fabryce, ma dziewczynę. W więzieniu nie nosił sutanny, msze odprawiał w zamkniętej kaplicy i modlił się, kiedy wszyscy spali - pisze "Gazeta Wyborcza".
Duchowny urodził się w Lubawie pod Ostródą, miał siedmioro rodzeństwa. Ukończył seminarium Redemptoris Mater, a potem Papieski Wydział Teologiczny w Warszawie. Po święceniach zaczął pracę w parafii Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła na Mokotowie, a w szkole podstawowej nr 97 uczył religii.
O tym, jak wyglądały lekcje z księdzem, opowiedziała dorosła już Marta (imię zostało zmienione - red.) w dokumencie "Tylko nie mów nikomu". Chodziła wówczas do drugiej klasy szkoły podstawowej. - Mieliśmy kolorowanki i kolorowaliśmy. Ksiądz usiadł obok mnie i zaczął mnie dotykać w intymnych miejscach - relacjonowała.
Rodzice siedmiolatki i dwóch innych dziewczynek zgłosili sprawę do prokuratury w 2009 r. Powiedzieli, że ksiądz Dariusz dotykał dzieci po kroczu i piersiach. Poszli też do kurii metropolitarnej w Warszawie. Miała zająć się tą sprawą.
Przenoszony z parafii do parafii
W sądzie był już akt oskarżenia przeciwko księdzu, ale nadal pracował on z dziećmi. Metropolita warszawski kard. Kazimierz Nycz przeniósł Olejniczaka do parafii Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Grodzisku Mazowieckim. Tam opiekował się ministrantami. Potem przeniesiono duchownego do parafii w warszawskich Włochach.
W 2012 r. sąd rejonowy na Mokotowie skazał ks. Olejniczaka na dwa lata i trzy miesiące więzienia oraz dożywotni zakaz pracy z dziećmi. Ksiądz ubiegał się o przedterminowe zwolnienie. Postawiono mu ultimatum: wyjdzie wcześniej, jeśli się przyzna. Nie zrobił tego.
Dopiero, kiedy ksiądz Olejniczak wyszedł z więzienia, zaczął się jego proces przed sądem kanonicznym. Kościół uniewinnił duchownego i pozostawił w stanie kapłańskim. Kardynał Nycz skierował go do seminarium Redemptoris Mater. Jak mówią jego znajomi, przestrzegał zakazu kontaktów z dziećmi.
Rekolekcje mimo zakazu
W grudniu ubiegłego roku ks. Dariusz wyjechał na rekolekcje do Malborka. Jak twierdzą znajomi, dopiero na miejscu zorientował się, że będzie mówił do dzieci.
- Dzisiaj to nikt nie chce być księdzem, bo w ogóle księża teraz to mają przehukane. Mają złą opinię i w ogóle wszyscy są chorzy, niedobrzy i najlepiej ich pozamykać w zakładach psychiatrycznych. Albo wyspowiadać i rozstrzelać. To jest najlepsza metoda - mówił w czasie rekolekcji do grupy dzieci skupionych przy ołtarzu.
- Gdybym wiedział o wyroku, tego człowieka by u mnie nie było. Każdy, kto mnie zna, wie, że zakończyłbym te rekolekcje i powiedziałbym publicznie, że ksiądz mnie oszukał - powiedział gazecie ks. Jan Potrykus, proboszcz parafii w Malborku. Potem ks. Olejniczak pojechał prowadzić rekolekcje w Białymstoku.
Po premierze filmu braci Sekielskich, którego "bohaterem" jest ks. Olejniczak, duchowny miał się dostawać groźby i przestraszył się o swoje życie. Wystąpił do papieża o przeniesienie do stanu świeckiego. Wniosek uzasadnił tym, że złamał zakaz sądowy. Tego samego dnia opuścił seminarium.
Zawieszony, ale odprawił mszę
Znajomy Olejniczaka, ks. Sławomir Abramowski bronił go na Facebooku. Napisał, że został skazany na podstawie słabych dowodów. Wpis po jakimś czasie skasował.
Dwa dni po emisji filmu braci Sekielskich kardynał Nycz wydał oświadczenie, że "zawiesił księdza Dariusza Olejniczaka w wykonywaniu czynności kapłańskich niezwłocznie po tym, jak organa ścigania poinformowały, że prowadzą przeciwko niemu postępowanie o złamanie sądowego zakazu, w kwietniu 2019 roku". Jak informuje "Gazeta Wyborcza", miesiąc po zawieszeniu ks. Dariusz odprawił mszę w kościele na Mokotowie. Teraz duchowny przebywa w ośrodku dla księży emerytów.
Źródło: "Gazeta Wyborcza"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl